Obserwując wykres notowań można stwierdzić, że w ostatnich dniach inwestorzy najwyraźniej przypomnieli sobie o Prochemie.
Ubiegły rok był najsłabszy z czterech kryzysowych, które są za nami, a mimo to kurs Prochemu wzrósł o 18 proc. – podczas gdy indeks WIG Budownictwo stracił 30 proc. Oczywiście, my nie jesteśmy typową spółką z tego segmentu, ponieważ głównym obszarem działalności jest projektowanie i zarządzanie budową instalacji dla szeroko pojętego przemysłu, jesteśmy głównie firmą inżynierską.
Kiedy kryzys mocniej nas docisnął i tematów projektowych było naprawdę mało, zastanawialiśmy się, czy nie zredukować zatrudnienia, ale postawiliśmy na utrzymanie potencjału intelektualnego, by móc szybko skorzystać z powrotu koniunktury. To się właśnie dzieje. Od początku tego roku obserwujemy mocną poprawę naszej sytuacji, ale nie wysnuwałbym na tej podstawie daleko idących wniosków, jeśli chodzi o budownictwo ogólnie. Po prostu działamy w kilku wyspecjalizowanych obszarach, gdzie pojawiły się nowe inwestycje.
Mamy dobrze już wypełniony portfel zamówień na 2013 rok, co więcej, obłożenie na przyszły rok sięga 50 proc. Jeśli chodzi o ilość pracy do wykonania, to sytuacja jest niespotykana od ładnych paru lat.
W 2012 roku Prochem miał 136 mln zł skonsolidowanych przychodów i 3,86 mln zł straty netto. Czy ten rok zostanie zamknięty zyskiem?