Toyota Motor w ubiegłym roku miała najwyższy zwrot spośród pięciu czołowych producentów świata pod względem sprzedaży, a prezes Toyoda jest najsłabiej opłacanym szefem w tej grupie. W 2012 zainkasował mniej niż jedną dziesiątą tego, ile dostał najlepiej opłacany konkurent.
Akio Toyoda, wnuk założyciela firmy, przejął kontrolę nad firmą cztery lata temu, czyli tuż po globalnej recesji i pierwszej rocznej stracie od 59 lat z powodu umocnienia się jena. Doprowadził do wzrostu zysku firmy. Wielkim wyzwaniem dla niego i spółki było trzęsienie ziemi i tsunami, a także konieczność dokonania przeglądu miliona aut, w których mogły być wady.
W tym roku, do wczoraj, akcje Toyota Motor podrożały o 28 proc., po tym, jak w ubiegłym roku japońska firma odzyskała tytuł największego na świecie producenta, który był w posiadaniu General Motors.
- Akio został poddany takim próbom, jak żaden inny prezes Toyoty w okresie ostatnich 30 lat - uważa Maryann Keller z firmy doradczej Maryann Keller&Associates. Twierdzi ona, że konkurenci Japończyka są przepłacani.
W ubiegłym roku Akio Toyoda zarobił 184 milionów jenów (1,9 mln dolarów) , 35 proc. więcej niż w 2011 r. Alan Mulally, szef Ford Motor i najlepiej z czołowej piątki opłacany szef koncernu samochodowego, w 2012 r. zainkasował 21 milionów dolarów, zaś Martin Winterkorn z Volkswagena 14,5 miliona euro (19 mln dolarów). Dieter Zetsche, szef Daimlera, właściciela Mercedesa, dostał 8,15 mln euro (10,7 mln dolarów), zaś Dan Akerson, kierujący General Motors wzbogacił się o 11 mln dolarów.