Notowania Pepeesu świeciły wczoraj na czerwono. Po południu kurs spadał o 3 proc., do 0,78 zł. To skutek opublikowanej w piątek informacji o zakończeniu bez rozstrzygnięcia prywatyzacji spółki Trzemeszno. Było to spore rozczarowanie dla inwestorów, którzy liczyli, że państwowy producent skrobi trafi do portfela Pepeesu. Rozmowy w sprawie tej transakcji toczyły się już kilkanaście miesięcy i pomagały notowaniom Pepeesu.
Zarząd: jesteśmy zdziwieni
Giełdowa spółka miała już wyłączność na negocjacje i wydawało się, że jest bliska sfinalizowania transakcji. Co się stało? – Nie wiemy. Jesteśmy bardzo zdziwieni decyzją Skarbu Państwa. Na razie nie znamy jej uzasadnienia. Gdy je poznamy, w ciągu najbliższych kilku dni przedstawimy wszelkie szczegóły inwestorom – deklaruje Wojciech Faszczewski, prezes Pepeesu. Dodaje, że wszystkie kluczowe kwestie były już rozstrzygnięte, a umowa była nawet parafowana. Do zamknięcia tego wydania nie udało się nam uzyskać komentarza MSP.
Pepees liczył, że dzięki przejęciu Trzemeszna uda mu się stworzyć dużą krajową grupę produkującą skrobię, która mogłaby skutecznie konkurować z zagranicznymi firmami. Za przejęciem Trzemeszna przemawiały też dobre wyniki finansowe tej firmy. Te za 2012 r. nie są jeszcze znane, ale w 2011 r. miała 21 mln zł zysku netto przy przychodach wynoszących prawie 100 mln zł.
Z kolei Pepees w 2012 r. miał ponad 128 mln zł skonsolidowanych obrotów i prawie 1,9 mln zł zysku netto. Dla branży miniony rok był trudny. Rok wcześniej Pepees miał znacznie wyższą rentowność.
KNF przyjrzy się sprawie
Tymczasem inwestorzy żalą się, że zarząd Pepeesu wprowadził ich w błąd, od kilkunastu miesięcy zapowiadając przejęcie Trzemeszna, a w piątek informując o fiasku negocjacji. Co więcej, dzień wcześniej (czyli 28 marca) spółka podała komunikat o złożeniu aktualizacji oferty przedłużającej jej ważność. – Tego chciał od nas Skarb Państwa – podkreśla Faszczewski.