Zdaniem Adriana Furgalskiego, wiceprezesa Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, w przypadku infrastruktury kolejowej grozi nam powtórka z poprzedniej perspektywy unijnej.
– Zaplanowana kwota 67,5 mld zł jest niemożliwa do skonsumowania na budowę i modernizację linii. Realnie to będzie 40 mld zł, a pozostałe pieniądze – by nie przepadły (chodzi o dofinansowanie unijne – red.) – będą przesuwane do innych obszarów, poprzednio było to warszawskie metro czy linie tramwajowe. Nie ma specustawy kolejowej, program inwestycji kolejowych jest w trakcie przeglądu, a czas ucieka – podsumował Furgalski.
– Wierzę, że zdołamy wydać 67,5 mld zł na inwestycje w infrastrukturę – powiedział Andrzej Pawłowski, wiceprezes PKP PLK. – Prowadzimy weryfikację programu inwestycyjnego, a z drugiej strony naszych możliwości w zakresie realizacji tego planu. Przewidujemy szczyt inwestycyjny w latach 2020–2021, kiedy będziemy wydawać po 14 mld zł. Czasu mamy niewiele, więc nie obejdzie się bez komplikacji w ruchu pociągów i zamykania całych linii. Wiceprezes zapewnił, że PKP PLK pracuje nad tym, by nowe przetargi pojawiły się jak najszybciej, ale żaden konkretny termin nie padł.
Jerzy Szmit, wiceminister infrastruktury i budownictwa, powiedział, że pozostawiony przez poprzedników program budowy dróg opiewa na 200 mld zł, ale finansowanie zapewniono tylko do 107 mld zł. Wyzwaniem jest wypełnienie lub ograniczenie tej luki.
Start nowych przetargów jest też powstrzymywany przez zmiany w prawie zamówień publicznych, które powinny obowiązywać od lipca.