I kwartał 2020 r. wypadł dla branży bardzo dobrze, według JLL sprzedaż mieszkań w sześciu aglomeracjach wzrosła o 14,5 proc., do 18,9 tys. – to wynik porównywalny z rekordowym IV kwartałem 2017 r. Jak wygląda sytuacja po wprowadzeniu lockdownu w połowie marca?
Po historycznych maksimach rynek zaliczył twarde lądowanie. Wyróżniłbym trzy etapy lockdownu. Pierwsze dwa tygodnie to było jeszcze mimo wszystko zamykanie transakcji. Kolejne dwa tygodnie to faza odwrotu, ruch zamarł, stacjonarne salony sprzedaży zostały zamknięte, klienci zaczęli myśleć o zupełnie innych rzeczach niż zakup mieszkań. Wtedy odnotowaliśmy spadek sprzedaży o nawet 70 proc. względem historycznych wyników.
Następnie obserwujemy stopniową odbudowę zainteresowania. Po majówce wraz z pierwszą fazą odmrażania gospodarki otworzyliśmy stacjonarne biura sprzedaży. Klienci, którzy dziś się do nas zgłaszają, mają pełną świadomość sytuacji, podejmują zdecydowane decyzje, są dużo bardziej zdeterminowani, by kupić mieszkanie.
Odnotowujemy większą liczbę transakcji gotówkowych, co oznacza, że ludzie szukają bezpiecznej przystani.