Trafne prognozowanie wysokości dywidend banków jest trudne nie tylko ze względu na możliwe odchylenie zysków od prognoz, ale przede wszystkim od decyzji regulatora, które są kształtują zdolność banku do podziału zysku. W przypadku Santader Banku Polska jasny jest już wynik, który w 2018 r. wyniósł 2,365 mld zł (wcześniej niepewność z prognozą wyniku wynikała z oczekiwanego jednorazowego zysku dzięki przejęciu Deutsche Banku Polska).
- Spełniamy warunki, już po korektach o czynniki frankowe, aby wypłacić 25 proc. zysku z 2018 r. – mówi Michał Gajewski, prezes Santandera. Oznaczałoby to, że do akcjonariuszy trafiłoby 590 mln zł, czyli 5,79 zł na walor, co przy obecnym kursie dałoby dość skromną, 1,6-proc. stopę dywidendy. To jednak nie koniec.
- Będziemy chcieli też zmaksymalizować wypłatę niepodzielonych zysków z lat ubiegłych - dodaje Gajewski. Chodzi o blisko 1,5 mld zł, które nie zostały ani wypłacone akcjonariuszom, ani nie zasiliły kapitałów banku. Ile z tej puli może zostać wypłacone?
- Jeśli zsumowalibyśmy wypłatę blisko 25 proc. zysku z 2016 r. oraz 50 proc. z zysku za 2017 r. i „regularną" dywidendę w wysokości 25 proc. z zysku za 2018 r., to dałoby łącznie blisko 2 mld zł. To jest maksymalna kwota dostępna do wypłaty – informuje Maciej Reluga, członek zarządu i dyrektor finansowy Santandera. Gdyby ten scenariusz się zrealizował, bank wypłaciłby około 18,6 zł na akcję, co dałoby już atrakcyjną stopę dywidendy na poziomie 5,1 proc. Jest on jednak mocno optymistyczny, bo kwota wypłaty byłaby bliska całego zysku z całego 2017 r., na co KNF może kręcić nosem. Na ile wypłata tak dużej dywidendy jest realna?
- Nie ma jeszcze decyzji zarządu ani rady nadzorczej – mówi Gajewski. - Rozmawiamy z nadzorcą. Jeszcze nie wiemy jaka ostatecznie będzie wysokość wypłaconej w tym roku dywidendy. Sprawa rozstrzygnie się w najbliższych tygodniach – dodaje Reluga.