Pod koniec ubiegłego tygodnia Sąd Apelacyjny w Warszawie odrzucił wnioski o uznaniu na terenie Polski wyroku wiedeńskiego trybunału arbitrażowego, który przyznał prawo do 48 proc. operatora sieci Era Elektrimowi. To może oznaczać - może, bo interpretacje się różnią - że ten pakiet akcji przynależy Elektrimowi Telekomunikacji, spółce zależnej francuskiego koncernu Vivendi. Sprawę komplikuje fakt, że Elektrim zdążył już sprzedać ten pakiet za 600 mln euro niemieckiemu Deutsche Telekom, który obecnie kontroluje polskiego operatora.
W dużym skrócie sąd uznał, że sąd arbitrażowy nie może sądzić w sprawie tego, czy udziały w PTC są własnością Elektrimu Telekomunikacja, ponieważ powołany był do rozstrzygania sporów między Elektrimem i Deutsche Telekom. Po drugie, sąd podkreślił, że byłoby wbrew polskiemu porządkowi publicznemu, gdyby w ogóle sąd wydawał wyrok w sprawie tylko jednej ze stron sporu o nabycie udziałów. Albo powinien móc wyrokować wobec obu, albo nie powinien wyrokować wobec żadnej - powiedział mecenas Wojciech Kozłowski z kancelarii Salans, reprezentujący w sporze stronę francuską.
PTC założył w 1996 r. Deutsche Telekom z grupą polskich inwestorów finansowych, między innymi Elektrimem. W 1999 r. Elektrim skupił akcje od pozostałych polskich udziałowców, co zirytowało DT, który sam chciał przejąć kontrolę nad PTC. Tym bardziej że Elektrim wniósł swoje udziały w PTC do spółki Elektrim Telekomunikacja, której 51 proc. sprzedał Vivendi za 1,2 mld euro. Zdaniem Deutsche Telekom ten krok był niezgodny z umową wspólników. Sprawę skierował do trybunału arbitrażowego we Wiedniu.
W 2004 r. trybunał wyrokował po myśli DT i Elektrimu, który zdążył w międzyczasie zmienić sojusze i dogadał się z Niemcami, że odda im kontrolę nad PTC. Nowi sojusznicy wkroczyli do biur PTC, która pozostaje pod ich kontrolą do dzisiaj. Vivendi pozostała prawna batalia przed sądami w różnych krajach. Między innymi przeciwko uznaniu wyroku arbitrażowego przez polski sąd powszechny. W pierwszej instancji i apelacji sąd przyjął wyrok arbitrażu, ale w kasacji Vivendi dopięło swego. Sąd Najwyższy odesłał sprawę do ponownego rozpatrzenia przez sąd pierwszej instancji. Dopiero jednak w apelacji sąd odrzucił wniosek o przyjęcie arbitrażu. Co to oznacza dla stron?
- Elektrim Telekomunikacja zawsze domagał się i będzie nadal domagał się prawa do wykonywania wszystkich praw w spółce jako jej współwłaściciel - mówi Wojciech Kozłowski. Spółka może domagać się przywrócenia w aktach KRS składu zarządu z 2004 r., w którym zasiadali jej przedstawiciele, może spróbować wejść do biur firmy. Z pewnością napotka opór, ponieważ DT i Elektrim wcale nie uważają, że zeszłotygodniowy wyrok o czymkolwiek rozstrzyga.