Trend wzrostowy ma ciągle oparcie w fundamentach

Przekroczenie przez wskaźnik wyprzedzający koniunktury OECD poziomu 100 pkt świadczy o tym, że nowe rekordy notowań na szerokim rynku akcji to nie przypadek

Publikacja: 20.03.2010 00:26

Trend wzrostowy ma ciągle oparcie w fundamentach

Foto: GG Parkiet

[srodtytul]Analiza techniczna – szczyty na rynku małych spółek uwiarygodnione przez nowe maksimum S&P 500[/srodtytul]

„Trend is your friend” (dosł.: „trend jest twoim przyjacielem”) – to często cytowane powiedzenie jest kwintesencją analizy technicznej, a zarazem wskazówką w obecnej sytuacji rynkowej. Zasada działania jest prosta – akcje opłaca się trzymać tak długo, jak długo panuje trend wzrostowy. Definicja trendu wzrostowego jest zaś równie prosta – to układ położonych coraz wyżej szczytów i dołków. Warto zwrócić uwagę, że ta teoretyczna podbudowa nie uwzględnia w żaden sposób słowa „prognoza” – podążanie za trendem nie wymaga przewidywania przyszłości, lecz oparte jest jedynie na reagowaniu na sygnały.

Jak w tym teoretycznym kontekście wygląda obecna sytuacja rynkowa? W ostatnich dwóch tygodniach prym na GPW wiedzie kojarzony z małymi spółkami indeks sWIG80, który najpierw pokonał szczyty ze stycznia 2010 r. oraz z końca sierpnia 2009 r., a potem kontynuował marsz w górę, wspinając się na wysokość najwyższą od ponad 21 miesięcy. Trudno dyskutować w tej sytuacji z faktem, że po okresie półrocznego zastoju trwającego od jesieni kursy małych spółek na nowo znalazły się w trendzie wzrostowym.

Zgodnie z przedstawioną wcześniej teoretyczną koncepcją zamiast poddać się pokusie zaglądania w szklaną kulę w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, jak może jeszcze urosnąć sWIG80, bardziej rozsądne wydaje się regularne monitorowanie poziomów, których przebicie świadczyłoby o załamaniu trendu wzrostowego. Zgodnie z teorią, aby tendencja stała się spadkowa, kolejne szczyty i dołki powinny być położone coraz niżej. Obecnie by warunek ten był spełniony, musiałoby dojść w pierwszym rzędzie do przebicia dołka z lutego (11 108 pkt), od którego dzieli indeks w miarę bezpieczny dystans (około 10 proc.).

Przebicie styczniowego szczytu przez sWIG80 (a później mWIG40 i WIG) zostało w ostatnich dniach uwiarygodnione przez analogiczne wydarzenia w USA, gdzie indeks S&P 500 powrócił do poziomu sprzed najostrzejszej fazy kryzysu finansowego na jesieni 2008 r. Pytanie, czy w tej sytuacji powodem do obaw jest ociąganie się z atakiem na szczyt indeksu WIG20, który obejmuje przecież zaledwie parę procent wszystkich spółek.

Na koniec warto jeszcze dodać pewne zastrzeżenie do omówionego na początku książkowego sposobu interpretacji sytuacji rynkowej. O ile pojęcie trendu jest nadrzędne w analizie technicznej, o tyle jeśli wejdzie on w fazę bardzo dojrzałą, to posiadanie akcji stanie się niebezpieczne.

O tym, na ile trend na GPW jest dojrzały, mówią różnorodne wskaźniki wykupienia, takie jak odchylenie indeksu od półrocznej średniej kroczącej. Obecnie odchylenie od średniej wynosi około 10 proc., podczas gdy w krytycznych momentach w przeszłości wynosiło odpowiednio: około 30 proc. w sierpniu roku 2009 (później przez pół roku sWIG80 stał w miejscu), około 30 proc. w ostatnich chwilach hossy w połowie 2007 r., niemal 50 proc. w połowie maja 2006 r. (zaraz potem indeks runął o 25 proc. w ciągu czterech tygodni). Czyżby więc małe spółki miały jeszcze pole do popisu?

[srodtytul]Fundamenty – nie ma jeszcze objawów zakończenia fazy wzrostowej cyklu koniunkturalnego[/srodtytul]

Ostatnie dni przyniosły publikację istotnych dla inwestorów wskaźników makroekonomicznych. Czas więc zaktualizować fundamentalny model, według jakiego oceniamy sytuację na rynku akcji. Po pierwsze, GUS podał dane o produkcji przemysłowej w lutym.

Według stosowanej przez nas metody obróbki tych danych w pewnym stopniu rozczarowały one, ale jest też zdecydowanie za wcześnie, by mówić o załamaniu korzystnej tendencji. Obliczana przez nas trzymiesięczna średnia z rocznej dynamiki produkcji (mająca na celu wygładzenie wahających się danych miesięcznych) co prawda nieco spadła (do 8,4 proc.), ale spadek ten jest tak mały (-0,2 pkt proc.) na tle wcześniejszego wzrostu, że trudno na tej podstawie wyciągać jakiekolwiek wnioski.

Dopiero trwający przynajmniej dwa kolejne miesiące wyraźny spadek dynamiki produkcji byłby powodem do ogłoszenia alarmu. Jednocześnie dynamika wciąż znajduje się wyraźnie poniżej historycznych szczytów cyklu koniunkturalnego (zanotowanych powyżej 15 proc.). Najnowsze dane skłaniają do zaktualizowania wcześniejszych wniosków. Przed miesiącem pisałem o tym, że gdyby dynamika produkcji rosła w takim tempie jak wcześniej, do szczytów cyklu dotarłaby już w kwietniu lub maju. Stosunkowo słabe lutowe dane paradoksalnie okazują się na tyle korzystne, że pozwalają przesunąć oczekiwane zdobycie szczytów na czerwiec – lipiec 2010 r. (zakładając, że utrzyma się dotychczasowe średnie tempo wzrostu dynamiki wynoszące około 1,7 pkt proc. miesięcznie).

Podobny wydźwięk ma najnowszy odczyt publikowanego przez OECD wskaźnika wyprzedzającego dla polskiej gospodarki (CLI). Także w tym wypadku nie widać powodów do odtrąbienia końca pozytywnych tendencji. Wręcz przeciwnie, wskaźnik wspiął się powyżej mającego symboliczną wymowę poziomu 100 pkt, który poprzednio notowany był jeszcze w lutym 2008 r. (na dnie kryzysu CLI miał niespełna 95 pkt). Jednocześnie, mimo że jest to już 14. miesiąc nieprzerwanej zwyżki wskaźnika, to od historycznych szczytów cyklu koniunktury z lutego 2004 r. i lutego 2007 r. (położonych powyżej 105 pkt) ciągle dzieli go jeszcze spory dystans. Nawet zakładając utrzymanie szybkiego tempa zwyżki wskaźnika (średnio 0,63 pkt w ostatnich czterech miesiącach), osiągnięcie tak wysokiego poziomu nastąpiłoby dopiero za 7 – 8 miesięcy. To jeszcze bardziej optymistyczny wynik niż w odczytach produkcji przemysłowej.

Co prawda CLI jest już stosunkowo blisko szczytu z 1999 r. (101,8 pkt), ale wówczas i tak kursy akcji zareagowały z wyjątkowo dużym opóźnieniem na pierwsze sygnały pogarszania się koniunktury gospodarczej (hossa załamała się dopiero w marcu 2000 r., czyli aż 11 miesięcy po zanotowaniu szczytu CLI; w pozostałych dwóch wspomnianych przypadkach różnica nie przekraczała czterech miesięcy).Jeśli chodzi o czynniki fundamentalne, obecną sytuację można podsumować tak samo jak wnioski płynące z analizy technicznej: „Trend is your friend”.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?