Jakie znaczenie miał spektakularny upadek banku inwestycyjnego Lehman Brothers dla światowych rynków akcji? Jak zmieniła się sytuacja w ciągu dwóch lat od tego pamiętnego wydarzenia?
Na wstępie trzeba podkreślić, że chociaż bankructwo Lehmana dziś kojarzy się z bezprecedensową falą panicznej wyprzedaży akcji na jesieni 2008 r., przypominającą czasy wielkiego kryzysu z lat 30. ubiegłego wieku, to dalekie od prawdy byłoby stwierdzenie, że wydarzenie to było w giełdowych tendencjach punktem zwrotnym, który sielankę zmienił z dnia na dzień w krach.
[srodtytul]W połowie (polskiej) bessy[/srodtytul]
Umiejscowienie bankructwa banku na wykresie WIG pozwala szybko przekonać się o tym, że wypadło ono dopiero mniej więcej w połowie całej bessy (oczywiście stwierdzić to możemy dopiero z dzisiejszej perspektywy). Polski rynek akcji już wtedy miał za sobą trzy potężne fale spadkowe (lipiec–sierpień 2007 r., styczeń 2008 r., maj–lipiec rok 2008), które w porównaniu ze szczytem hossy zredukowały wartość WIG o ponad 40 proc. (mniejsze były straty amerykańskich inwestorów – indeks S&P 500 miał wtedy za sobą zniżkę o nieco ponad 20 proc., ale i tak był najniżej od ponad trzech lat).
Lehman upadł więc wtedy, kiedy bessa była już mocno zaawansowana, a przyczyną było trwające spowolnienie gospodarcze. Niepokojące zjawiska w gospodarkach utrzymywały się od dłuższego czasu. W USA narastał kryzys na rynku nieruchomości, którego pierwsze objawy dały się zauważyć już w 2006 r. W Polsce skutki tego widać było choćby w przemyśle, którego roczna dynamika znalazła się w sierpniu 2008 r. pod kreską (-3,7 proc.), podczas gdy jeszcze w kwietniu przekraczała 15 proc. To w starciu z horrendalnie wysokimi wycenami akcji z czasów hossy z 2007 r. doprowadziło do konsekwentnego osuwania się kursów.