Ceny miedzi, złota i ropy raczej nie odbiją w 2014 r.

Zdaniem analityków nie ma fundamentalnych przesłanek, aby po słabym 2013 r. sytuacja na rynku surowców miała się poprawić w kolejnym roku.

Publikacja: 26.12.2013 14:00

Ceny miedzi, złota i ropy raczej nie odbiją w 2014 r.

Foto: GG Parkiet

– Naszym zdaniem 2014 r. będzie kolejnym słabym rokiem dla długoterminowych inwestorów na rynku surowców. Notowania większości surowców energetycznych i metali przemysłowych mają niewielkie szanse na wzrosty. Rynkowi powinien ciążyć dalej spowalniający wzrost w gospodarce Chin oraz rosnąca produkcja większości surowców, która jest efektem rekordowych wydatków inwestycyjnych przeznaczonych na rozbudowy kopalń oraz rozwijanie pól z gazem i ropą w ostatnich latach – ocenia Paweł Kordala, analityk X-Trade Brokers DM.

Wysyp miedziowych kopalni

W 2013 r. notowania miedzi na giełdzie w Londynie spadły z poziomu ponad 8,3 tys. USD za tonę w lutym do poniżej 6,7 tys. w czerwcu. W II połowie roku kurs poruszał się w trendzie bocznym. W przedwigilijny poniedziałek czerwony metal był wyceniany na prawie 7,3 tys. USD.

– Przez kilka ostatnich miesięcy notowania poruszały się w trendzie bocznym, jednak w dłuższej, niemal trzyletniej perspektywie, na rynku tym widać dominację strony podażowej – mówi Dorota Sierakowska, analityk DM BOŚ. Jej zdaniem w 2014 r. sytuacja na rynku miedzi prawdopodobnie pozostanie trudna.

– Popyt na ten metal zależy przede wszystkim od kondycji globalnej gospodarki – ta zaś stoi pod dużym znakiem zapytania. Wprawdzie pojawiają się dobre dane makroekonomiczne z Chin i Stanów Zjednoczonych – to główni konsumenci miedzi na świecie – jednak są one przeplatane mniej optymistycznymi informacjami – podkreśla Sierakowska. Dodaje, że podaż miedzi wydaje się niezagrożona – w 2014 r. wydobycie tego metalu w Ameryce Południowej ma wzrosnąć ze względu na uruchomienie nowych kopalń.

Zdaniem Kordali na rynku metali przemysłowych powinny być widoczne spadki lub stabilizacja cen na obecnych poziomach.

– Szanse na odbicie wzrostu gospodarczego w Chinach są minimalne. Ostatnie wydarzenia na rynku międzybankowym w Państwie Środka pokazują, że wzrost może okazać się jeszcze dużo niższy od obecnie oczekiwanych poziomów – argumentuje analityk. – Dodatkowo rynkom metali ciążyć powinna dalej rosnąca produkcja wielu z nich. W 2014 r. otworzone rok wcześniej kopalnie powinny osiągnąć pełnię zdolności produkcyjnych (np. Oyu Tolgoi w Mongolii), ponadto zakończonych zostanie kilka sporych projektów inwestycyjnych, m.in. należąca do KGHM kopalnia Sierra Gorda w Chile – dodaje.

Metale szlachetne tracą blask

Notowania złota w 2013 r. są w trendzie spadkowym, z krótką wakacyjną korektą. Kilka dni temu kurs przebił psychologiczną barierę 1,2 tys. USD za uncję. Na początku 2013 r. metal był wyceniany na prawie 1,7 tys. USD.

– 2013 to pierwszy rok spadku cen złota od początku bieżącego tysiąclecia. Niskie poziomy inflacji w kluczowych gospodarkach świata oraz atrakcyjne stopy zwrotu możliwe do wypracowania na rynkach akcji sprawiały, że złoto dla wielu inwestorów przestało być atrakcyjnym aktywem w portfelu. W rezultacie miniony rok upłynął pod znakiem spadku aktywów funduszy ETF opartych na kruszcu. Popyt na złoto w formie fizycznej, w postaci monet, sztabek oraz biżuterii, wykazywał się dużą zmiennością – mówi Sierakowska. Dodaje, że obecnie popyt na złoto w formie fizycznej jest niewielki, co może sugerować, że inwestorzy czekają na jeszcze niższe ceny. – Przy obecnej nieufności na tym rynku oraz utrzymującej się niskiej inflacji, prawdopodobnie faktycznie złoto będzie jeszcze tańsze. Ograniczeniem dla spadku jest koszt wydobycia kruszcu, który wynosi obecnie – wg banku Barclays – średnio 1031 USD na uncję – mówi analityk.

Duża podaż ropy naftowej

W 2013 r. notowania ropy podlegały mocnym wahaniom. W przedwigilijny poniedziałek za baryłkę ropy typu Brent płacono ponad 111 USD, o prawie 8 proc. więcej niż na początku listopada, ale o niemal 5 proc. mniej niż pod koniec sierpnia. Baryłka ropy typu WTI była zaś wyceniana na blisko 99 USD wobec ponad 92 USD pod koniec listopada i ponad 110 USD we wrześniu.

– Sytuacja fundamentalna na rynku ropy od dłuższego czasu sprzyja stronie podażowej i niewykluczone, że to właśnie sprzedający będą dominowali na tym rynku w przyszłym roku. Podaż tego surowca na świecie jest spora i ciągle rośnie, zwłaszcza w USA, gdzie od kilku lat trwa „łupkowa rewolucja". Globalnej produkcji ropy nie powinny zagrozić problemy z podażą tego surowca w Libii czy Iranie – lukę po nich zapełniają bowiem inne kraje regionu, takie jak Arabia Saudyjska czy Irak. Niemniej jakiekolwiek niepokoje na Bliskim Wschodzie będą ograniczać spadek cen ropy naftowej – uważa Sierakowska.

Zdaniem Kordali przy założeniu powrotu Libii do eksportu ropy oraz podpisaniu długoterminowego porozumienia na linii Iran – kraje Zachodu, ceny ropy Brent mają szansę na spadek nawet do dwucyfrowych poziomów. Spadkowemu scenariuszowi sprzyjać powinno także dalej silnie rosnące wydobycie w USA i Iraku. – W skrajnym scenariuszu nie można wykluczyć także wojny cenowej w kartelu OPEC pomiędzy Iranem a Arabią Saudyjską, czego nie wykluczają także przedstawiciele obu państw. Wzrost popytu na ropę wbrew pozorom jest dość stabilny i przewidywalny, stąd nie ma od dłuższego czasu większego wpływu na wahania cen – podsumowuje analityk.

Kordala zaznacza, że szans na wzrost można upatrywać na rynku surowców rolnych. Ceny pszenicy, kukurydzy, soi czy cukru są bowiem na bardzo niskich poziomach z perspektywy ostatnich lat. – Niskie zapasy surowców rolnych sprawiają, że nawet niewielkie problemy pogodowe w kraju, któregoś z dużych producentów zbóż lub innych surowców rolnych mogą szybko odmienić obraz na tych rynkach i wywołać silny wzrost ich cen. Jednak warto pamiętać, że inwestycja pod potencjalne problemy z pogodą to inwestycja mocno spekulacyjna oparta jedynie na bardzo atrakcyjnym stosunku zysku do ryzyka – podsumowuje Kordala.

Na początku 2011 r. zakończyła się hossa na rynku miedzi. Kurs nowojorskich kontraktów osiągnął poziom 460 dolarów (cena za 100 funtów, czyli około 45 kg – daje to w przeliczeniu około 10 150 dolarów za tonę) i zaczął spadać. Ruch ma kształt zwężającej się od góry konsolidacji – składają się na nią coraz niżej położone szczyty i wsparcie przy 300 dolarach. Zakres wahań mocno się już zawęził i można oczekiwać wybicia. Jeśli cena spadnie poniżej 300 dolarów, zejście w kierunku 270 dolarów jest całkiem realne. Za takim scenariuszem przemawia przewaga strony podażowej sygnalizowana przez spadającą średnią z 200 sesji. Jeśli cena wybije się górą (wyjście powyżej 335 dolarów), będzie to krótkoterminowy sygnał kupna z zasięgiem ruchu do 380 dolarów. Na trwalsze odreagowanie i ruch w kierunku historycznych szczytów na razie jest za wcześnie.

Cena baryłki ropy WTI tkwi w konsolidacji od maja 2011 r. Techniczny marazm ma jednak obiecujący kształt. Dolna granica wahań, w związku z coraz wyżej położonymi lokalnymi dołkami jest linią wznoszącą, natomiast górne ograniczenie jest stałe i wyznacza je opór 110 dolarów. Z punktu widzenia analizy technicznej taki układ na wykresie może być oznaką rosnącego potencjału byków i powolnego przygotowania pod wybicie na północ. Trudno powiedzieć, kiedy ono nastąpi, ale trwający od początku grudnia ruch wzrostowy (kurs odbił się od 91,75 dolarów) jest obiecujący. Kurs przebił średnie z 15, 50 i 200 sesji. Ta ostatnia wciąż zachowuje wzrostowy charakter, co potwierdza powolny napływ kupujących. Najbliższe opory to 100 i 105 dolarów. Ich sforsowanie otworzy drogę do 110 dolarów, czyli ostatniego przystanku na drodze do historycznego szczytu 147 dolarów.

Złoto popadło w niełaskę inwestorów we wrześniu 2011 r. i od tego czasu kurs nowojorskich kontraktów porusza się w trendzie spadkowym. Dla posiadaczy krótkich pozycji jest to korzystna sytuacja, ale ci, którzy liczyli na kontynuację hossy z poprzedniej dekady – w latach 2000–2011 kurs złota wzrósł z 300 do 1920 dolarów za uncję, mogą czuć rozczarowanie. Trwający obecnie trend spadkowy obniżył wycenę o 37,5 proc. i jak na razie nie widać technicznych oznak końca zniżek. W czerwcu kurs opuścił dołem szeroki kanał spadkowy i mimo kilku prób powrotu w jego obszar, wciąż porusza się poniżej dolnej granicy. Średnie kroczące z 15, 50 i 200 sesji są skierowane w dół, co pokazuje przewagę sprzedających. Najbliższe wsparcie to 1195,95 dolara. Jego przebicie będzie sygnałem kontynuacji spadków. Najbliższy opór wyznacza dolna granica kanału, czyli poziom 1340 dolarów.

Analizy rynkowe
Rekordy indeksów z cłami Trumpa w tle. Na ile jeszcze starczy paliwa?
Analizy rynkowe
Finansowanie magazynów energii wciąż ryzykowne dla banków
Analizy rynkowe
Creotech, Scanway i inni. Czyli polskie spółki przed kosmiczną szansą
Analizy rynkowe
Ameryka nie została obsypana porozumieniami handlowymi
Analizy rynkowe
Giełdy wchodzą z optymizmem w kolejne półrocze
Analizy rynkowe
W mijającym półroczu posiadacze krajowych akcji mogli dużo zarobić