Akcje to ta klasa aktywów, która przyniesie najwyższą stopę zwrotu

Zbigniew Jakubowski, wiceprezes Union Investment TFI

Publikacja: 31.12.2013 11:00

Zbigniew Jakubowski, wiceprezes Union Investment TFI

Zbigniew Jakubowski, wiceprezes Union Investment TFI

Foto: Archiwum

Jakie wydarzenia miały największy wpływ na notowania indeksów warszawskiej giełdy w 2013 r.?

Przede wszystkim ożywienie gospodarcze, które przełożyło się na polepszenie kondycji małych i średnich spółek oraz duże napływy do funduszy akcji, które inwestują w tym segmencie. Ponadto OFE. Od ogłoszenia planu zmian w ich funkcjonowaniu do momentu ujawnienia szczegółów „reformy" polski rynek akcji pozostawał w tyle m.in. za rynkami rozwiniętymi.

Spodziewa się pan, że po ograniczeniu zakupów przez OFE na rynku pojawi się luka, której nikt nie wypełni?

W krótkim i średnim terminie tę lukę mogliby wypełnić wyłącznie inwestorzy zagraniczni, bo inwestorzy indywidualni mogą być zniechęceni przez ostatnie debiuty. A skala napływów do TFI jest nieporównywalna ze środkami, jakimi dysponowały OFE. Niestety, budowany latami kapitał krajowy, będący dotąd stabilizatorem, zniknie w imię poprawy wskaźnika deficytu budżetowego do PKB. Przez lata będziemy musieli odbudowywać zaufanie inwestorów zagranicznych do stabilności uwarunkowań prawnych w Polsce. A szacunku do prawa nie buduje się poprzez przedstawianie ustaw, które są niedopracowane i często niespójne.

A jak pan ocenia stworzenie WIG30?

Nasza giełda już dawno powinna się na to zdecydować. Odpowiednik WIG20 mógłby być dobry dla gospodarek pokroju Czech czy Węgier, ale już nie dla nas. Myślę, że w przyszłości polski indeks blue chips może grupować 40 spółek. Poprzez poszerzenie jego składu zyskamy na dywersyfikacji oraz zmniejszy się defensywny charakter, jakim cechuje się WIG20.

Przenieśmy się za granicę. Czy można już mówić o globalnej prosperity?

Obecna sytuacja przypomina mi lata 90., kiedy różne kraje znajdowały się w zupełnie innych fazach cyklu koniunkturalnego. Podobnie jest teraz. Polska jest w fazie wzrostów, Francja wchodzi w fazę spowolnienia, USA przechodzi do fazy późnego wzrostu, a Japonia dopiero zaczyna przyspieszać. W USA myśli się o zaostrzeniu polityki monetarnej, a Europa i Japonia myślą jeszcze o jej luzowaniu.

Jak na tle tych krajów wypadają Turcja i Rosja?

Rosja wchodzi w fazę spowolnienia, która może potrwać kilka lat, co wynika m.in. z cen surowców. Czeka nas dalsza obniżka cen ropy i umocnienie dolara. To negatywnie odbije się na rosyjskiej gospodarce, bo ok. 20 proc. PKB tego kraju pochodzi z eksportu głównie surowców. Turcja zaś mierzy się z problemem finansowania kapitałem zagranicznym. Kapitał odpływa, co widać po walucie i zachowaniu indeksów. Turecka gospodarka co prawda rozwija się nawet szybciej niż nasza, ale tymczasem nastroje nie są sprzyjające.

Na językach ciągle są decyzje Fedu. Jak ograniczanie QE3 wpłynie na rynki wschodzące?

Tapering wzmocni dolara i myślę, że czeka nas dobry rok dla amerykańskiej waluty. Będą rosły oczekiwania inflacyjne. Nastąpi też wzrost PKB wspierany przez spadające ceny ropy. To będzie wywierało negatywny wpływ na rynki wschodzące. Najgorzej będą radzić sobie kraje uzależnione od kapitału zagranicznego i surowców, np. Rosja, której dodatkowo będzie ciążył brak reform strukturalnych. Problemy mogą też dotknąć Chile, Malezji, Indonezji czy Turcji. Na tym tle pozytywnie powinny się wyróżniać gospodarki z tzw. CE4, czyli Polska, Czechy, Słowacja i Węgry, które mogą zyskiwać wskutek silnych korelacji z gospodarką europejską, zwłaszcza z Niemcami.

Czy znajdzie się jakiś godny konkurent dla Polski?

Tak – Rumunia, która już w tym roku znacznie poprawiła swoje PKB. Według prognoz PKB Rumunii może urosnąć o 2,5 proc. w tym roku i 2,7 proc. w przyszłym roku. To ciekawy rynek.

A zdegradowana do rynku wschodzącego Grecja? Tamtejsza giełda zachowuje się w tym roku najlepiej z całej Europy.

To nadal bardzo ryzykowny kraj, który strukturalnie jest niewypłacalny i zupełnie niekonkurencyjny. Rozwiązaniem mogłoby być wprowadzenie drahmy i natychmiastowe obniżenie jej wartości o 40–50 proc. Nie warto się ekscytować ponad 30-proc. stopą zwrotu z ateńskiego indeksu, bo to głównie zasługa paczek pomocowych dla greckich banków. Gospodarka wychodzi na prostą, ale wciąż są to wskaźniki bliskie zera.

Jaka jest pana strategia na 2014 r.?

Globalny PKB przyspieszy z 2,8 proc. do 3,6 proc. Szacujemy, że w USA wzrośnie o 2,3 proc. Liczymy na kontynuację taperingu, wzrost wydatków gospodarstw domowych oraz wydatków inwestycyjnych w spółkach. Na rynku akcji w USA będziemy mieli do czynienia z konsolidacją, jeśli nie korektą. Po trzech wzrostowych latach byłoby to uzasadnione. W Europie zakładamy wzrost PKB o 0,9 proc. Wyróżnić się mogą Niemcy, dla których szacujemy poprawę o 1,7 proc. Warto też zainteresować się Włochami i podchodzić ostrożnie do Francji czy Wielkiej Brytanii. W Niemczech mamy do czynienia z dużymi przepływami kapitału. Aktywa z funduszy rynku pieniężnego przechodzą m.in. do funduszy real estate i hedgingowych. W niektórych niemieckich miastach można już mówić o bańce na rynku nieruchomości.

Co jeśli bańka pęknie?

Bardziej niż o Niemcy obawiałbym się o Chiny. Tam mamy bańkę kredytową, a udział inwestycji państwa w nieruchomościach to aż 19 proc. PKB. Co więcej, kraj ten notuje słaby wzrost inflacji produkcyjnej, popyt maleje, eksport spada, a prognozy PKB są obniżane. Pojawiła się też presja na wzrost płac dla mieszkańców. Z Chin wychodzi więc biznes, przenosząc się do tańszych państw, np. Bangladeszu. Chiny mogą być sporym problemem dla globalnej gospodarki. Ciekawa wydaje się za to Japonia, której giełda w minionym roku pozytywnie zaskakiwała, bo kontynuuje luzowanie ilościowe, stąd oczekujemy przyspieszenia tamtejszej gospodarki.

Wróćmy do Polski. Czy 2014 r. będzie dla nas jeszcze lepszy?

Spodziewamy się wzrostu inwestycji, konsumpcji prywatnej i poprawy eksportu netto. Liczymy, że dynamika PKB przyspieszy do 3 proc. Na giełdę patrzymy z optymizmem, choć z perspektywy cen akcji 2014 r. może przynieść pewne turbulencje. Akcje powinny być jednak tą klasą aktywów, która przyniesie najwyższą stopę wzrostu. Myślę, że TFI krajowe nadal będą beneficjentem niskich stóp procentowych i niedużej inflacji. Pierwszych podwyżek stóp procentowych w Polsce spodziewamy się dopiero pod koniec 2014 r. Pamiętajmy, że akcje dyskontują przyszły rozwój gospodarczy, a że polska gospodarka przyśpiesza, to 2015 r. powinien przynieść jeszcze wyższą dynamikę wzrostu PKB. A pod koniec 2014 r. będziemy myśleli już raczej o tym, co wydarzy się w II połowie 2015 r. i później. Wśród misiów, czyli małych i średnich spółek, spodziewamy się wolniejszych wzrostów niż w tym roku. Niektóre z nich będą znacząco poprawiać wyniki. 2014 r. będzie rokiem selekcji i to ona będzie przesądzała o naszych wynikach.

CV

Zbigniew Jakubowski wiceprezesem zarządu Union Investment TFI został w 2001 r. Od tamtej pory jest odpowiedzialny za pion zarządzania aktywami i doradztwa inwestycyjnego. Karierę rozpoczął od pracy na stanowisku maklera. Później pracował jeszcze jako zarządzający aktywami w Banku Gdańskim i Domu Maklerskim BIG-BG oraz jako członek zarządu w BWE Asset Management. W 2000 r. został prezesem zarządu Korona TFI, które następnie połączyło się z UI TFI. Jest absolwentem Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Gdańskiego.

Analizy rynkowe
Giełdowe rekiny są coraz grubsze. Założyciel Dino odskoczył całej reszcie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Analizy rynkowe
Polski rynek wciąż zyskuje bez euforii wśród inwestorów
Analizy rynkowe
Lokomotywy z indeksu mWIG40 dały zarobić
Analizy rynkowe
Ewolucja protekcjonizmu od Obamy do Trumpa 2.0
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Analizy rynkowe
Czy Trump chce wyrzucić Powella, czy tylko gra na osłabienie dolara?
Analizy rynkowe
Czy należy robić odwrotnie niż radzi Jim Cramer?