Dane historyczne wskazują, że w USA trwałe ożywienie gospodarcze zawsze szło w parze z ożywieniem na rynku nieruchomości – mówił w grudniowym wywiadzie dla „Parkietu” Vernon Smith, laureat Nagrody Nobla z 2002 r. Z badań tego ekonomisty wynika, że w pierwszym roku po każdej z 10 powojennych recesji w USA aktywność w budownictwie mieszkaniowym odbijała się średnio o ponad 26?proc. Według Amerykańskiego Biura Badań Ekonomicznych, ostatnia zapaść zakończyła się w czerwcu 2009 r. Tymczasem w ciągu kolejnych 12 miesięcy wbito łopatę pod około 592 tys. nowych domów. To o 13 proc. mniej niż rok wcześniej i o 49 proc. mnie, niż przed dwoma laty.
Mimo to, największa gospodarka świata wydaje się przyspieszać. O ile jeszcze jesienią ubiegłego roku Międzynarodowy Fundusz Walutowy spodziewał się, że amerykański PKB powiększy się w tym roku o 2,3 proc., teraz oczekuje, że będzie to 3 proc. Ekonomiści średnio wróżą Ameryce wzrost o 3,2 proc. Optymizm ten podzielają inwestorzy. W ostatniej edycji sondażu Amerykańskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych niemal 47 proc. respondentów wyznało, że w perspektywie sześciu miesięcy spodziewa się zwyżek na Wall Street. Niedźwiedziami było niespełna 26?proc. ankietowanych.
Jeśli rację ma Smith, ekonomistów i inwestorów czeka rozczarowanie. – Można mieć nadzieję, że ten cykl koniunkturalny będzie inny od 14 poprzednich, ale ci, którzy tak uważają, mają przeciwko sobie ciężar przeszłych doświadczeń – wskazywał noblista jesienią ub.r. na łamach „Wall Street Journal”. Ostrzeżenie to brzmi tym bardziej wiarygodnie, że miniona recesja i bessa miały źródła w krachu na rynku nieruchomości.
[srodtytul]Domy dostępne, ale niechciane[/srodtytul]
W grudniu ceny domów w 20 amerykańskich metropoliach, mierzone indeksem S&P/Case-Shiller, spadły o 2,4 proc. rok do roku i o 1 proc. wobec listopada. W efekcie znalazły się o zaledwie 2,3?proc. powyżej minimum z kwietnia 2009 r. i o 31 proc. poniżej szczytu z 2006 r. – Kontynuacja takiego odbijania się blisko dna wygląda na optymistyczny scenariusz – ocenił jeden z twórców indeksu Robert Shiller, ekonomista z Uniwersytetu Yale. – Intuicja podpowiada mi, że prawdopodobieństwo realnego spadku cen domów o dalsze 15, 20, a nawet 25 proc. jest znaczne. To nie jest prognoza, ale istnieje takie ryzyko – dodał.