Dramat na Dalekim Wschodzie nie wytrącił WIG20 z równowagi

Chociaż giełdy w Europie Zachodniej mają za sobą wyjątkowo dramatyczny tydzień, na GPW wszystko ciągle toczy się według utartego schematu z poprzednich miesięcy. Wahania WIG20 w ryzach trzyma od listopada formacja kanału. Wybiciu w górę nie sprzyjają sygnały wysyłane przez wskaźniki wyprzedzające

Aktualizacja: 27.02.2017 00:12 Publikacja: 19.03.2011 02:34

Analiza techniczna

Analiza techniczna

Foto: GG Parkiet

[srodtytul]Analiza techniczna – ruch w kanale pozostajescenariuszem bazowym dla WIG20[/srodtytul]

Przed tygodniem, tuż po tragicznym trzęsieniu ziemi i tsunami w Japonii, a jeszcze przed kryzysem w elektrowni jądrowej Fukushima, obszernie analizowaliśmy sytuację techniczną na warszawskim parkiecie. Ponieważ ostatnie kilka dni przyniosły wyjątkowe wydarzenia na światowych rynkach, czas na aktualizację ówczesnych rozważań.

Przypomnijmy, że „rdzeniem” analizy była konkluzja, że od listopada ub. r. WIG20 porusza się w kanale o lekko dodatnim nachyleniu, którego szerokość wynosi niespełna 200 pkt. Wniosek, do jakiego doszliśmy przed tygodniem, był taki, że ponieważ indeks mocno odbił się od górnej linii kanału (przebiegającej wówczas tuż powyżej poziomu 2800 pkt), to logiczną konsekwencją byłby spadek ku dolnej linii kanału, gdzie pojawiłaby się (przy silnym wyprzedaniu sygnalizowanym przez wskaźniki techniczne, np. oscylator stochastyczny) okazja do kupna akcji taka jak w końcu lutego.

Kiedy wydarzenia w Japonii nabierały coraz bardziej dramatycznego wymiaru, początkowo zdawało się, że jest to impuls, który sprzyja realizacji opisanego scenariusza ruchu w dół. W najgorszym momencie wtorkowej przeceny WIG20 obniżył się w trakcie sesji nieco poniżej 2700 pkt. Stamtąd już jedynie niespełna 2 proc. brakowało do spadku indeksu do dolnej linii wspomnianego kanału. Później jednak coś w tym schemacie zazgrzytało i warszawska giełda zaczęła się sprawować wyjątkowo mocno na tle dramatycznie idących w dół indeksów w Europie Zachodniej. Dołek nie został pogłębiony, doszło też do odbicia.

Czy oznacza to, że scenariusz bazowy, jakim jest ruch w kanale, przestał być aktualny? Oczywiście nie. Sam brak spadku wystarczająco głębokiego, by WIG20 znalazł się na poziomie dolnej linii tej formacji nie jest przecież równoznaczny z tym, że indeks opuścił kanał. Spadek ku tej linii jest zresztą wciąż możliwy, a jako punkt odniesienia wskazać można wydarzenia między 19 stycznia i 17 lutego. Wówczas pierwotna fala spadkowa zatrzymała się podobnie jak w mijającym tygodniu wyraźnie powyżej dolnej linii kanału, potem doszło do odbicia (które jednak nie było wystarczająco silne, by wywindować indeks do górnej linii formacji), a następnie do wtórnej fali przeceny, w wyniku której WIG20 w końcu jednak dotknął docelowego poziomu wsparcia.

Nawet jeśli teraz bieg wydarzeń będzie nieco inny i do wtórnej fali przeceny nie dojdzie, to dopóki WIG20 pozostaje pomiędzy górną (obecnie ok. 2830 pkt) i dolną (ok. 2650 pkt) linią kanału, aktualny jest scenariusz utrzymania się trendu bocznego na GPW w perspektywie przynajmniej kilku, jeśli nie kilkunastu tygodni. Dopiero wybicie w którąś stronę z kanału kazałoby zrewidować poglądy na temat rozwoju sytuacji. Póki co można zakładać, że ponieważ ruch w kanale trwa już tak długo, po jego wybiciu WIG20 powinien przebyć drogę równą co najmniej szerokości tej formacji. W pozytywnym wariancie znalazłby się więc w okolicach 3000 pkt, a w pesymistycznym – wyraźnie poniżej 2500 pkt (ponieważ kanał lekko „zwyżkuje”, te wartości systematycznie, choć wolno, przesuwają się również w górę).

[srodtytul]

Analiza fundamentalna – trend bocznyma podłoże gospodarcze[/srodtytul]

O tym, że opłaca się monitorować i w odpowiedni sposób analizować wskaźniki makroekonomiczne, a w szczególności wskaźniki wyprzedzające koniunktury, przekonać się można było już nieraz. Ostatnie miesiące dostarczyły najnowszego przykładu. Opisany obok kanał, w jakim od listopada ub. r. porusza się WIG20, ma – choć może niekoniecznie jest to na pierwszy rzut oka łatwe do wyłowienia z „szumu informacyjnego” związanego z codziennym napływem danych makro – wyraźne podłoże ekonomiczne. W analizie z 13 listopada ub. r. pisaliśmy, że po raz pierwszy od dwóch lat w dół poszedł wskaźnik wyprzedzający CLI dla Polski (Composite Leading Indicator) autorstwa ekonomistów OECD. Z dzisiejszej perspektywy widać, że ówczesna publikacja wartości tego indykatora niemal idealnie zbiegła się w czasie z początkiem trendu bocznego na GPW, czyli wspomnianego kanału na wykresie WIG20. Od tego czasu praktycznie nie zmieniła się wartość głównego indeksu polskiej giełdy, choć minęły już 4 miesiące.

Chociaż OECD co miesiąc rewiduje odczyty wskaźnika wstecz, to jednak jego wymowa pozostaje ta sama, a wątpliwości co do punktu zwrotnego w tendencjach gospodarczych jest coraz mniej. Najnowsze odczyty (z minionego poniedziałku) potwierdzają systematyczny spadek CLI trwający już od 4 miesięcy (w wersji „amplitude adjusted”).

Chociaż CLI nie jest osławionym „świętym Graalem” i nie zawsze w przeszłości dawał idealne sygnały (najsłabiej sprawdził się w latach 2004-2005, kiedy jego ostrzeżenia okazały się mało trafne), to jednak na dłuższą metę warto było go słuchać, a dowód na to widać na jednym z wykresów. Prosta strategia inwestycyjna oparta na kupowaniu i sprzedaży akcji zgodnie z sygnałami CLI pozwoliłaby uratować kapitał przed większością strat w trakcie rynków niedźwiedzia i utrzymać w miarę stabilny przyrost kapitału. Zgodnie z taką modelową strategią już od listopada należałoby pieniądze trzymać na lokatach bankowych, a nie w akcjach.

Oczywiście nie ma gwarancji, że CLI również w przyszłości będzie się sprawdzał równie dobrze (może tym razem scenariusz rozwoju wydarzeń nie będzie dramatyczny?). Wątpliwości pozostawia również fakt, że w części największych światowych gospodarek, z amerykańską na czele, CLI wcale nie chce spadać, a nawet jeszcze ochoczo rośnie. Wskaźnik dla USA osiągnął właśnie nowy szczyt cyklicznej fali wzrostowej trwającej od ponad dwóch lat, podobnie zresztą jak wskaźnik dla strefy euro. W wersji optymistycznej mogłoby to oznaczać, że zadyszka w przypadku CLI dla Polski jest chwilowa (choć trzeba przyznać, że w przeszłości raczej nie zdarzały się takie chwilowe spadki CLI). W wersji pesymistycznej można podejrzewać, że skoro wskaźniki dla krajów rozwiniętych są tak wysoko, to pole do dalszej poprawy jest już niewielkie.

W każdym razie widać, że warto monitorować zarówno sytuację w gospodarce, jak i wydarzenia na wykresach indeksów. Połączenie obu analiz pozwala obecnie założyć, że dopóki WIG20 pozostaje w kanale, negatywne sygnały ze strony CLI jedynie hamują kontynuację hossy. Gdyby doszło do wybicia w dół z kanału, wnioski musiałyby się stać znacznie bardziej radykalne.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?