WIG20 na drodze od wsparcia do kwietniowych szczytów

Niedźwiedzie na warszawskiej giełdzie nie mogą się pochwalić większymi osiągnięciami w zakresie pogrążania notowań. Kluczowe wsparcie dla WIG20 w okolicy 2800 pkt udało się obronić, a indeks zaatakował w piątek poziom, na którym doszło na początku maja do wybicia ze złowieszczej formacji

Aktualizacja: 25.02.2017 17:59 Publikacja: 28.05.2011 04:18

WIG20 na drodze od wsparcia do kwietniowych szczytów

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz RG Rafał Guz

Mijający tydzień przyniósł na warszawskim parkiecie logiczną kontynuację wydarzeń z punktu widzenia analizy technicznej. Na początku miesiąca pisaliśmy o wybiciu WIG20 w dół z formacji podwójnego szczytu, zapowiadającym spadek w okolice ważnego średnioterminowego wsparcia w okolicy 2800 pkt. Do spadku faktycznie doszło, i jeszcze na początku mijającego tygodnia indeks testował wsparcie.

Na razie można mówić o chwilowym naruszeniu kluczowej bariery (we wtorek w najgorszym momencie WIG20 znalazł się na wysokości 2785 pkt, podczas gdy wsparcie przebiega dokładnie na wysokości 2795 pkt – tam wyznaczone zostały na zamknięciach lokalne szczyty ze stycznia i początku marca). Po naruszeniu wsparcia WIG20 zdołał jednak się odbić (kupujący zmobilizowali największe siły w środę, kiedy od dziennego dołka do zamknięcia indeks urósł o 1,7 proc. – jak na ostatnie standardy niskiej dziennej zmienności, to całkiem przyzwoita zwyżka).

[srodtytul]Teraz dla odmiany w górę[/srodtytul]

Optymiści mogą już zakładać, że wsparcie w okolicach 2800 pkt zostało na dobre obronione. Wnioski te potwierdza fakt, że w piątek po południu WIG20 zaatakował poziom 2872 pkt. Ta z pozoru niewiele mówiąca liczba jest niezwykle ważnym elementem układanki, jaka powstaje na GPW od kwietnia. 2872 pkt to dolne ograniczenie wspomnianej na początku formacji podwójnego szczytu. Gdyby indeks na dobre znalazł się powyżej tego pułapu, pełniącego dla odmiany rolę oporu, byłoby to ostateczne odesłanie formacji podwójnego szczytu do przeszłości, a więc anulowanie sygnałów, które na początku maja kazały oczekiwać spadku w kierunku 2800 pkt (co nie oznacza wcale, że formacja się nie sprawdziła, wręcz przeciwnie – potencjał zniżkowy z niej wynikający został wypełniony nawet z pewną nawiązką).

Wzrost powyżej 2872 pkt jest zgodny z długoterminową logiką wydarzeń na GPW. Skoro nie pojawiły się przesłanki do zanegowania trendu wzrostowego w perspektywie wielu miesięcy, to w naturalny sposób poprzednie szczyty tego trendu działają obecnie niczym magnes na notowania. Taka logika sprawdzała się dotąd nieraz, i nie warto jej ignorować.

[srodtytul]Warunek utrzymania trendu[/srodtytul]

Co musiałoby się stać, żeby szczyty przestały przyciągać kursy, a innymi słowy – żeby trend wzrostowy w dłuższej perspektywie stanął pod znakiem zapytania? Konieczne byłoby sforsowanie przez WIG20 nie tylko okolic 2800 pkt (bo te mają znaczenie co najwyżej w średnim terminie), ale przede wszystkim lutowego dołka (2641 pkt). Argument jest prosty – dopiero przełamując to ostatnie wsparcie, indeks znalazłby się najniżej od co najmniej pół roku, a taki stan rzeczy nie pozwalałby mówić o tym, że nadal mamy hossę.

Na razie jest to jednak scenariusz czysto hipotetyczny, nie- mający mocnego potwierdzenia w faktach.

[srodtytul]

Od wyprzedaniado wykupienia[/srodtytul]

Rozwój wydarzeń potwierdził jednocześnie, że warto monitorować zachowanie oscylatora stochastycznego. Zgodnie z naszymi przypuszczeniami z początku maja zejście tego wskaźnika do strefy wyprzedania spowodowane realizacją przez WIG20 scenariusza spadkowego wynikającego z formacji podwójnego szczytu, trafnie wskazało nadarzającą się okazję do odbicia notowań. Gdyby teraz WIG20 zgodnie z oczekiwaniami optymistów miał się utrzymać powyżej 2872 pkt, stochastic zacząłby się dla odmiany niebezpiecznie zbliżać do strefy wykupienia.

Pytanie, czy indeks dużych spółek zdołałby zdobyć kwietniowe szczyty, zanim oscylator znajdzie się zbyt wysoko? Przypomnijmy, że wskaźnik ten sprawdzał się w ostatnich miesiącach nie tylko jako zachęta do kupowania akcji, ale także przestroga przed korektami. Być może zatem rynek akcji skazany jest nadal raczej nie tyle?na dynamiczną hossę, ile  na wzór wydarzeń od listopada ub.r. – na bardzo powolne postępy.

[srodtytul]Szeroki rynek walczy[/srodtytul]

Kątem oka warto monitorować jednocześnie sytuację techniczną na wykresie sWIG80. Chociaż teoretycznie jest to indeks kojarzony z małymi spółkami, to w praktyce w jego składzie są też firmy o całkiem pokaźnych rozmiarach (np. Kredyt Bank, TU Europa, Alchemia). Ponieważ jednocześnie cechuje się on silnym rozdrobnieniem (udział żadnej z firm nie sięga 4 proc., podczas gdy np. w przypadku WIG20 trzy czołowe spółki mają łącznie aż 40 proc. udziału) i obejmuje aż 80 firm, jego zmiany można uznać za sensowne przybliżenie tego, co dzieje się na tzw. szerokim rynku.

Jak widać na wykresie sWIG80, sytuacja techniczna odbiega tu od wzorca nakreślonego przez obejmujący wąskie grono spółek WIG20. W minionym tygodniu doszło do ważnego wydarzenia. Indeks po trwającym od początku maja zjeździe w dół (także tutaj spowodowało go odbicie od szczytu hossy, a zniżka nasiliła się po wybiciu z formacji podwójnego szczytu) dotarł do poziomu wsparcia, jakie wyznaczyło dno przeceny z połowy marca. O ile wsparcie w cenach zamknięcia (12 397 pkt) zostało z impetem przebite, to ostatnią deską ratunku dla byków okazało się minimum w cenach intraday (12 212 pkt). Dokładnie na jego wysokości doszło w mijającym tygodniu do odbicia. Daje to szansę na to, że obszerna niepokojąca konsolidacja w ostatnich miesiącach nie zakończy się wybiciem w dół. Gdyby indeks miał sforsować wspomniane wsparcie, znalazłby się najniżej od pięciu miesięcy. W tej sytuacji trudno byłoby mówić o tym, że na szerokim rynku ciągle jeszcze mamy hossę. Zresztą już w ostatnich tygodniach kursy wielu mniejszych spółek zostały pogrążone, co po części było reakcją na wyniki kwartalne.

O tym, że sytuacja na szerokim rynku się popsuła, świadczy choćby to, co ostatnio działo się z indeksem branży budowlanej – najliczniej reprezentowanego sektora na GPW. WIG-Budownictwo jeszcze niedawno był na poziomie najniższym od ponad dwóch lat.

[ramka][srodtytul]Zachęta dla zwolenników strategii kontrariańskich[/srodtytul]

O ile jeszcze na początku roku ówczesna korekta spadkowa na GPW rozgrywała się wbrew uporczywej hossie na Wall Street, to od początku maja także za oceanem byki otrzymały ciosy o umiarkowanej sile. Na dobrą sprawę korekta (rozumiana jako naprzemienne wahania w dół i w górę) zaczęła się tam jednak znacznie wcześniej – już w końcu lutego. Źródła nerwowości amerykańskich inwestorów stają się klarowne, jeśli rzucimy okiem na wykres indeksu Citigroup Economic Surprise, obrazującego różnice między faktycznymi odczytami danych makro w USA, a prognozami analityków. Od początku marca indeks gwałtownie idzie w dół, co należy interpretować jako sygnał, że doniesienia z amerykańskiej gospodarki są coraz bardziej rozczarowujące względem rozbudzonych wcześniej oczekiwań ekonomistów. Spadek stał się na tyle mocny, że sprowadził indeks do poziomu, jaki notowany był poprzednio jeszcze w końcu sierpnia 2010 r. W tym miejscu zapala się jednak światełko nadziei dla kontrarian. Skoro w końcu lata ub. r. tak niskie odczyty indeksu zapowiadały (jak się później okazało) wielomiesięczną falę zwyżkową (do połowy lutego br. S&P 500 urósł, bez większych przerw, o prawie 30 proc.), to być może i teraz jest to zachęta do kupowania akcji, nie tylko w USA, ale w skali globalnej? Oczywiście sukces takiej strategii zależy od tego, czy podobnie jak na jesieni 2010 r., trend w danych makro się nagle odwróci i zaczną one zaskakiwać analityków na plus.

Nie są to jednak jedynie zachęty dla kontrarian. Podobnie obiecująco prezentują się np. najnowsze odczyty wskaźników nastrojów amerykańskich inwestorów indywidualnych. Według ankiety AAII, odsetek optymistów wynosi zaledwie 25 proc. Tak nisko poprzednio był właśnie w końcu sierpnia ub. r. To dramatyczne pogorszenie nastrojów w porównaniu ze szczytem euforii z końca ub. r., kiedy odsetek sięgał 63 proc. W ujęciu kontrariańskim, im gorsze nastroje na rynku, tym większe szanse na ich nagłą poprawę.[/ramka]

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?