Miesiąc temu pisaliśmy, że maj pod wieloma względami był powtórką wydarzeń z maja 2010 r. Wysunęliśmy też tezę, że wiele wskazuje na to, że czerwiec także może przynieść podobną powtórkę. Okazało się, że przypuszczenie to w dużym stopniu było trafne. Podobnie jak przed rokiem, czerwiec na GPW upływał pod znakiem kontynuacji majowej zawieruchy. Podobieństwo polegało również na tym, że kiepskie nastroje wśród inwestorów przynajmniej po części wynikały z obaw o katastrofalny stan finansów Grecji.
Wraz z docieraniem na rynek kolejnych niepokojących informacji dotyczących tego kraju indeksy na GPW osuwały się na coraz niższe poziomy. Końcówka miesiąca przyniosła atak WIG20 na kluczowy poziom wsparcia w okolicy 2800 pkt. Wsparcie to – przetestowane na korzyść posiadaczy akcji w połowie maja – jest w ramach omawianych analogii odpowiednikiem minimum z maja 2010 r. Po naruszeniu go w trakcie sesji z ostatniego wtorku kupujący zdołali zmobilizować siły, co zaowocowało odbiciem w górę.
[srodtytul]Lipiec znów będzie udany?[/srodtytul]
Gdyby traktować wspomniane podobieństwo z wydarzeniami sprzed roku jako wskazówkę na przyszłość, to czego należałoby oczekiwać po rozpoczynającym się lipcu? Wbrew konwencjonalnej teorii zakładającej, że miesiące wakacyjne oznaczają uśpienie aktywności?inwestorów giełdowych, przed rokiem lipiec upływał pod znakiem energicznego odrabiania strat. Tuż po zanotowaniu dołka w końcu czerwca WIG20 urósł w lipcu o 9 proc. i znalazł się najwyżej od końca kwietnia.
Gdyby w dosłowny sposób traktować możliwość powtórki takiego scenariusza, za miesiąc WIG20 powinien na nowo wznieść się powyżej 2900 pkt, skąd już tylko krok dzieliłby go od rekordów hossy.