Dlaczego gwiazdy hossy zakończonej w 2007 r., np. spółki budowlane czy segment małych i średnich spółek, w ciągu ostatnich dwóch lat zachowywały się znacznie gorzej?
W czerwcu 2007 r., kiedy pojawiła się informacja o Euro 2012, spółki budowlane były niewiarygodnie przewartościowane. Ich powrót do fundamentów trwa już pięć lat i moim zdaniem wiele firm z tego sektora wciąż nie jest niedowartościowanych. Jeżeli polskie budownictwo po boomie ostatnich lat czeka teraz pięć lat chudych, a cykle koniunkturalne w budownictwie są dosyć długie, to wyceny wciąż nie są na atrakcyjnym poziomie. Podobnie było z „misiami". Dobrym przykładem jest Cersanit – w czerwcu 2007 r. jego kapitalizacja wynosiła 6 mld zł. Tak wysoka wycena była oparta na prognozowanych zyskach na poziomie 200–300 mln złotych rocznie. Takie przykłady można mnożyć. Oczekiwania względem tych spółek były ogromne. Ówczesne poziomy wycen do dziś odbijają się czkawką. Inna sprawa to poziom rozwoju gospodarczego. Podczas poprzedniej hossy, przy bardzo niskiej inflacji, PKB rósł o 6 proc. W ciągu ostatnich dwóch lat ledwo dociągnęliśmy do 4 proc. przy relatywnie wysokiej inflacji. Nie ma szans, żeby „misie" rozwijały się tak szybko jak wtedy.
Ich wyceny również nie są niskie?
Ostatnio zrobiłem zestawienie, ile spółek jest notowanych za mniej niż 0,75 razy wartość księgowa. Wyszło około 150. Na niemal 600 firm notowanych na obu rynkach GPW to sporo. Można znaleźć pojedyncze przypadki skrajnego niedowartościowania, ale wciąż liczne są spółki silnie przewartościowane, szczególnie w obszarze blue chips. Akcje są atrakcyjnie wyceniane, ale na pewno nie mamy do czynienia ze skrajnym niedowartościowaniem całego rynku. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia krótko wiosną 2009 r.
Czy inwestycje w fundusze sektorowe dadzą jeszcze zarobić?