Pod pewnymi względami branża?deweloperów przypomina omówiony przed tygodniem sektor budowlany. Powiązania pod względem biznesowym i ekonomicznym wyraźnie przekładają się na podobne tendencje, jeśli chodzi o kursy akcji. O ile w czasie boomu zakończonego w 2007 roku obie branże przeżywały chwile świetności, a notowania walorów poddały się bańce spekulacyjnej, to od tego czasu – jedynie z pewnymi przerwami – zarówno deweloperzy, jak i budownictwo odpokutowują tamte „grzechy".
Na marginesie warto zwrócić uwagę, że zjawisko to ma zasięg globalny – to właśnie od pęknięcia bańki na rynku nieruchomości zaczął się kryzys w USA w 2008 r. i także tam jego skutki?są odczuwalne do tej pory (ceny domów nie przestały spadać).
W tyle za rynkiem
Przed tygodniem zwracałem uwagę, że wskaźnik siły relatywnej spółek budowlanych względem WIG ustanowił niedawno historyczne minimum. Dokładnie tak samo jest w przypadku deweloperów. Siła relatywna indeksu WIG-Deweloperzy względem WIG (wskaźnik ten oblicza się, dzieląc wartości jednego indeksu przez drugi) jeszcze w sierpniu pogłębiła historyczne minimum z listopada 2008 r., a we wrześniu osunęła się jeszcze niżej. Można więc powiedzieć, że akcje deweloperów są rekordowo słabe na tle całego rynku.
Jednocześnie trudno uznać, że trwające od września odreagowanie jest zapowiedzią całkowitej zmiany dotychczasowej tendencji, skoro indeks branżowy nie ustanowił jeszcze choćby paromiesięcznego maksimum, które pod względem skali byłoby w stanie zrównoważyć niekorzystny wydźwięk wcześniejszych negatywnych sygnałów.
Wartość księgowa wytyczną
Oczywiście analiza techniczna i charakterystyczne dla niej oczekiwanie na poważne oznaki zmiany niekorzystnej tendencji to niejedyny sposób inwestowania. Dotychczasowa długotrwała relatywna słabość akcji deweloperów doprowadziła do okoliczności, które mogą się wydawać ciekawe dla inwestorów poszukujących atrakcyjnie wycenianych walorów. Radykalne uatrakcyjnienie branży widać doskonale, jeśli zestawimy wartość rynkową koszyka akcji deweloperów z ich wartością księgową. Na wykresie można zauważyć, że relacje między tymi dwoma parametrami były dotąd cenną wskazówką. Przede wszystkim szeroka luka między nimi na przełomie lat 2008/2009 była trafną oznaką niedowartościowania. Z czasem zaowocowało ono gwałtownym wyskokiem notowań w górę. Kiedy niedowartościowanie całkowicie znikło, zapał inwestorów do kupowania także zupełnie wygasł. Od lata 2009 r. do jesieni 2010 r. kursy trzykrotnie próbowały urosnąć powyżej wartości księgowej i ani razu im się to nie udało.