Europa tonie w długach. Po Grecji przyszedł czas na Włochy. Wielu ekonomistów prognozuje, że nowy rząd nie uchroni kraju przed upadkiem. Czy Włochy, a potem kolejne kraje europejskie ogłoszą niewypłacalność?
Myślę, że sytuacja, jaka miała miejsce w Grecji, nie powtórzy się ani we Włoszech, ani w Hiszpanii. Wychodzę z założenia, że kraje te są zbyt duże, by upaść. W związku z tym znajdujemy się obecnie na etapie negocjacji, wzajemnego droczenia się krajów strefy euro co do tego, jakie warunki mają być spełnione, zanim reprezentanci krajów postrzeganych jako relatywnie bezpieczne dadzą EBC zielone światło do rozpoczęcia agresywnych operacji skupu aktywów. W mojej ocenie byłoby to odpowiednikiem działań Fedu z marca 2009 r., kiedy to Rezerwa Federalna zaczęła program ilościowego luzowania polityki pieniężnej. Spodziewam się, że mimo wszystkich przeciwności strefa euro dojdzie do takiego etapu około marca 2012 r. Nikt, a już w szczególności Niemcy, nie jest samobójcą. Strefa euro stoi przed alternatywą. Albo nic nie zrobi i będzie świadkiem upadłości całych swoich systemów bankowych, które są zaangażowane w papiery zadłużonych krajów, albo udzieli tym krajom i systemom pomocy – na krótką metę niewiele kosztującej – w postaci europejskiej wersji dodruku pieniądza.
Niemcy, którzy mają w tej sprawie decydujący głos, mają jednak własne problemy. Nieudana aukcja i rosnąca rentowność obligacji niemieckich wystraszyły rynki.
Nie dramatyzowałbym i nie przeceniał informacji o nieudanej aukcji i wzroście rentowności niemieckich obligacji. W ostatnich latach tego typu wzrost był powiązany z falami hossy na rynkach akcji. Spadek cen niemieckich papierów dłużnych to na dobrą sprawę sygnał powrotu inwestorów na rynek akcji. Oznacza to bowiem rezygnację z bezpiecznych aktywów na rzecz tych bardziej ryzykownych, które są mocno przecenione. Trzeba także pamiętać, że rentowność niemieckich papierów spadła w ostatnim czasie do bardzo niskich poziomów, więc proces odwrotny nie powinien dziwić. Bardziej postrzegam to nie jako objaw kryzysu, ale jako spadek zapotrzebowania inwestorów na bezpieczeństwo, za które trzeba przepłacać.
Czy to oznacza, że aktualnie jest dobry moment na inwestycje na rynku akcji?