Doradztwo walutowe dla firm: jak mądrze zniwelować wpływ kursu

Ostatnie zawirowania na rynku walutowym sprawiły, że przedsiębiorcy zaczęli intensywniej się zastanawiać nad metodami ograniczenia ryzyka kursowego. Oprócz banków mogą wybierać także ofertę wyspecjalizowanych w tej dziedzinie domów maklerskich

Aktualizacja: 24.02.2017 01:47 Publikacja: 07.12.2011 12:00

Doradztwo walutowe dla firm: jak mądrze zniwelować wpływ kursu

Foto: GG Parkiet

Spore wahania na rynku są nie lada problemem dla przedsiębiorców, którzy dużą część sprzedaży lub zakupów rozliczają w innych niż złoty walutach. W ostatnich latach biznesmeni przechodzą bolesną nierzadko lekcję rynków finansowych. Pierwsza próba skorzystania z opcji – instrumentów teoretycznie obniżających ryzyko walutowe – skończyła się dla wielu z nich tragicznie.

Nagłe odwrócenie się aprecjacyjnego trendu na złotym w połowie 2008 r. spowodowało, że spora część firm odnotowała duże straty na opcjach. Były tym bardziej bolesne, że przez wiele miesięcy opcje pozwalały wykazywać dodatkowe zyski z tytułu umacniania się polskiej waluty. A przedsiębiorcy uznali, że jest to „trwały" sposób na zarabianie. I zawierali opcje na kwoty przekraczające, czasem wielokrotnie, realne przepływy w walutach.

Opcyjna bańka zniechęciła część firm do korzystania z bardziej wyrafinowanych instrumentów zabezpieczania się przed ryzykiem kursowym, zmniejszyła także zaufanie do oferty banków. Od tego czasu spora część przedsiębiorców postawiła przede wszystkim na tzw. naturalny hedging – próbują sami zminimalizować ryzyko walutowe. Część firm próbowała wpisać do umów z kontrahentami klauzule waloryzacyjne na wypadek nagłej zmiany kursów (praktyka ta jest powszechna m.in. wśród dilerów aut). Większe firmy próbowały sił w matchingu, czyli powiązaniu kosztów i przychodów z tą samą walutą (co w pewnych przypadkach jest trudne, wymaga bowiem całkowitej reorganizacji logistyki i bazowania np. na dostawcach zagranicznych).

Oszczędności to za mało

Ponieważ wspomniane metody okazały się ułomne, coraz popularniejszym rozwiązaniem wśród przedsiębiorców jest próba negocjacji lepszych kursów w bankach.

Eksperci oceniają, że jest o co się bić. Załóżmy, że średniej wielkości firma dokonuje zagranicznych transakcji na kwotę 500 tys. euro. Przy spreadzie rzędu 0,2–0,3 proc. bank zarabia na przewalutowaniu przez nią walut około 1,2–1,5 tys. euro rocznie.

Duża część firm zrezygnowała z codziennych rozmów z dilerami walutowymi i przeniosła się na specjalne platformy walutowe, które dają dodatkowe możliwości związane z zarządzaniem płatnościami oraz uprawnieniami osób do dokonywania transakcji.

Niektórzy doradcy zauważają, że codzienne oszczędności na kupnie waluty to jednak dla?ich klientów zbyt mało. – Rok 2008 spowodował zmianę podejścia do problemu ryzyka walutowego, w którym nie dostrzegano takiego zagrożenia jak np. w ryzyku zmiany cen surowców czy ryzyku operacyjnym. Coraz więcej firm chce uniknąć scenariusza, w którym sytuacja wymyka się spod kontroli. Właściciele chcą mieć jasno określone reguły zarządzania ryzykiem i zasady, kto za co jest odpowiedzialny – mówi Włodzimierz Kacperski, prezes Domu Maklerskiego?AFS, który oferuje systemy zarządzania ryzykiem.

– Widać, że firmy boją się 2012 roku i najważniejsze jest dla nich zachowanie i tak zmniejszających się marż operacyjnych. Nie zależy im na spekulacji, lecz raczej stworzeniu dobrego portfela zabezpieczeń – dodaje. Jego zdaniem przewagą niebankowych doradców jest to, że mogą określić właściwą wycenę opcji czy forwardów – czyli instrumentów pozwalających zapewnić sobie określony kurs przyszłej płatności, dzięki czemu ich klienci mogą poznać rzeczywistą marżę banków, co przydaje się przy negocjacji warunków.

– Banki zajmują się tylko wymianą walutową i nie otrzymamy od nich informacji, czy i jak w danym momencie się zabezpieczać w sposób najbardziej efektywny. Tu tworzy się przestrzeń dla domów maklerskich, które mają do tego prawo – mówi Marcin Ciechoński, dyrektor departamentu doradztwa korporacyjnego TMS?Brokers.

Aktywna gra

Z jego obserwacji wynika, że coraz więcej klientów decyduje się na tzw. hedging aktywny, który nie zabezpiecza tylko najbliższych płatności za faktury, ale uwzględnia także zmiany sytuacji na rynku walutowym. – Po 2008 r. sytuacja na rynkach się zmieniła. Trendy trwają dwa–trzy miesiące, a nie dwa–trzy lata. Hedging pasywny w takim przypadku nie zawsze się sprawdza – wyjaśnia.

Aktywne zabezpieczanie się polega m.in. na zakupie opcji, które reagują na zmiany kursu walut. Część domów maklerskich świadczących usługi foreksowe umożliwia zawieranie transakcji zabezpieczających na własnych platformach. Wiąże się to jednak z koniecznością wpłaty odpowiednich depozytów, co zamraża gotówkę firm. Klienci nie mogą też liczyć na fizyczną dostawę waluty, otrzymują tylko różnicę kursu opcji i notowań rynkowych. To oznacza, że przy płaceniu za faktury muszą dokonać w dalszym ciągu samego przewalutowania.

Dlatego większość przedsiębiorców decyduje się skorzystać z oferty banków, które nie wymagają dodatkowych wpłat – klient wykorzystuje po prostu przyznany limit kredytowy (sporo banków ograniczyło jego skalę). Domy maklerskie zapewniają jednak, że pomagają zawrzeć właściwe transakcje z bankami.

Jacek Bartosik - wicedyrektor departamentu skarbu w PBP?Banku

Odejść od standardowych stawek w tabeli

Doradztwo walutowe to dziś raczej sprzedaż produktów niż naprawdę doradzanie. Zresztą bank nie jest od tego, by doradzać. Bank stara się być konkurencyjny dla tych przedsiębiorców, którym na korzystnym obrocie walutą zależy najbardziej. Ta grupa to przede wszystkim eksporterzy i importerzy. Firmy te potrzebują informacji, w którym momencie zbyt lub nabycie waluty jest dla nich optymalne z uwagi na nadchodzące płatności i uwarunkowania rynku walutowego. Poza tym więksi przedsiębiorcy negocjują zwykle z bankiem warunki obsługi firmowego konta. Tej grupie zależy przede wszystkim, aby pieniądze nie przepływały przez nie po tzw. tabelowym, czyli oficjalnym kursie banku, ale żeby kwotowania były jak najbardziej zbliżone to poziomów z rynku międzybankowego. To ogranicza koszty transakcyjne.

Marcin Napiórkowski - kierujący wydziałem platform transakcyjnych bre banku

Banki i domy maklerskie mają różną klientelę

Oferta domów maklerskich i banków dotycząca płatności walutowych się różni. Te pierwsze liczą bardziej na klienta spekulacyjnego, próbującego wykorzystać zmiany na rynku, banki – na zwykłych płatników faktur, którzy niechętnie ograniczają swoją płynność z uwagi na depozyty zabezpieczające. Dodatkowo dilerzy bankowi nie mogą pełnić funkcji doradcy – co najwyżej mogą przedstawiać zróżnicowaną ofertę instrumentów i ich wycenę. Z analizy wolumenów transakcji zawieranych na platformie iBRE FX wynika, że firmy zwiększają skalę wymiany w momencie sporych ruchów kursowych. W większości stosują też rozliczenia spotowe, ale umożliwiamy także zawieranie walutowych transakcji terminowych. Choć platformy powstały, aby odciążyć dilerów od powtarzających się zwykłych transakcji wymiany walut, klienci, którzy tego potrzebują, wciąż mogą liczyć na telefoniczny kontakt.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?