Cztery sygnały, jakich ciągle brakuje do ogłoszenia hossy

Chociaż ostatnie dwa miesiące przyniosły już wiele oznak ożywienia na giełdzie, zwłaszcza wśród mniejszych firm, to na wykresie WIG nie wszystko jest jeszcze rozstrzygnięte. To przestroga i szansa zarazem – gdyby opisane poniżej sygnały wreszcie się pojawiły, otworzyłaby się droga do dalszych zwyżek.

Aktualizacja: 17.02.2017 02:56 Publikacja: 25.02.2012 12:51

Wybicie w górę z trendu bocznego

Wybicie w górę z trendu bocznego

Foto: GG Parkiet

Wybicie w górę z trendu bocznego

Chociaż WIG od grudniowego dołka do ostatniego szczytu z 17 lutego urósł o prawie 15 proc., to nie wystarczyło to do tego, by indeks wydostał się z obszaru trendu bocznego, w jakim tkwi od czasu sierpniowej paniki. Górną granicą owej tendencji jest poziom 42 222 pkt, na jaki WIG zdołał wspiąć się w końcu sierpnia, odreagowując ową panikę. Innymi słowy, nawet w najlepszym momencie ostatniej fali zwyżkowej indeks nie osiągnął nic ponad to, co udało mu się osiągnąć już pół roku temu.

Skoro średnioterminowy trend boczny nadal obowiązuje, to płynie z tego wniosek, że wciąż możliwy jest powrót do jego dolnej granicy. Rzut oka na wykres pozwala umiejscowić tę granicę na wysokości dołków z września i grudnia 2011 r. (36 550 – 36 721 pkt). Pesymiści oczami wyobraźni już widzą zapewne powtórkę scenariusza z listopada ubiegłego roku, kiedy WIG całkowicie zniwelował październikowe zyski. Można by dyskutować, czy ostatnia zwyżka faktycznie jest odpowiednikiem tej z października, która skazana była na załamanie (tym razem w poprawie nastrojów brało udział znacznie więcej akcji), ale nie w tym rzecz. Nie ma wciąż sygnału wybicia w górę z trendu bocznego.

Z drugiej strony, gdyby owo wybicie wreszcie nastąpiło, przed posiadaczami akcji otworzyłyby się nowe perspektywy. Można pewnie założyć, że potencjalny zasięg zwyżki związanej z takim scenariuszem to ponad 5,5 tys. pkt, bo taka jest szerokość trendu bocznego. WIG znalazłby się w pobliżu 48 tys. pkt, rosnąc o kolejne kilkanaście procent.

Pokonanie ruchomej linii oporu

Znaczenie poziomu 42 222 pkt jako górnej granicy trendu bocznego i kluczowej dla dalszych losów rynku bariery potwierdzić można w obiektywny sposób. Właśnie tam przebiega obliczana przez nas tzw. ruchoma linia oporu. Jest to proste, ale sprawdzone w trakcie bessy z 2008 r. narzędzie obrazujące kierunek dominującego trendu. Linię umieszczam zawsze na maksymalnej wysokości, na jaką dotarł WIG w trakcie korekty wzrostowej, przy czym przesunięcie linii na tę wysokość następuje, kiedy wiadomo już, że korekta odeszła do przeszłości (a więc wtedy, kiedy WIG ustanawia nowy dołek bessy). Aby pominąć mało znaczące ruchy, stosuję tzw. filtr – pod uwagę biorę jedynie co najmniej 3-proc. korekty.

Dlaczego ruchoma linia oporu jest obecnie na wysokości 42 222 pkt? Bo jest to szczyt ostatniej silnej korekty, która miała miejsce przed ustanowieniem dołka (od 10 do 31 sierpnia WIG urósł o 13 proc., czyli sporo powyżej wymaganego pułapu 3 proc.). Na wysokość tę przesunąłem linię 22 września, czyli w momencie, kiedy owa korekta odeszła do przeszłości wraz z ustanowieniem nowego dołka bessy. Od tego czasu nie zostały spełnione warunki, by przesunąć linię na inny poziom, tak więc jest to ciągle obowiązująca bariera. Dopóki WIG znajduje się poniżej niej, z tego punktu widzenia nie ma powodu, by kupować akcje. Gdyby jednak indeks zdołał ją przebić, byłby to pierwszy od dawna tak pozytywny sygnał. Miejsce linii oporu zajęłaby wybiegająca z dołka bessy budowana w podobny sposób linia wsparcia.

Przebicie średniej kroczącej z 200 sesji

Intrygującym zbiegiem okoliczności jest to, że w okolicy 42 222 pkt zbiegają się nie tylko górna granica trendu bocznego i ruchoma linia oporu, ale też średnia krocząca z 200 sesji, popularny wskaźnik obrazujący kierunek długoterminowej tendencji. Ciekawe jest też to, że właśnie w okolicy wyznaczonej przez te trzy narzędzia techniczne zatrzymała się ostatnia fala zwyżkowa i rozpoczęła się korekta spadkowa.

Ostatnio WIG był powyżej średniej z 200 sesji jeszcze w połowie lipca. Spadek poniżej niej okazał się trafnym ostrzeżeniem przed nadchodzącym kataklizmem w postaci sierpniowego krachu. W tym kontekście powrót powyżej średniej byłby równie mocnym sygnałem poprawy nastrojów. Na wskaźnik ten warto zwracać uwagę nie tylko dlatego, że sprawdził się w minionym roku. Całe ostatnie dziewięć lat to pasmo sukcesów opartej na nim długoterminowej strategii. WIG przebywał tylko z krótkimi przystankami powyżej średniej w trakcie wielkiej hossy z lat 2003 – 2007, po czym na jesieni 2007 r. spadek poniżej niej trafnie przestrzegał przed rodzącą się bessą. Z kolei w 2009 r. do powrotu powyżej średniej doszło dopiero po zwyżce WIG od dna aż o 40 proc., ale i tak po tym sygnale indeks kontynuował zwyżkę, rosnąc maksymalnie jeszcze o kolejne ponad 40 proc.

Oczywiście nie do uniknięcia są pojawiające się co jakiś czas błędne sygnały (np. w maju i lipcu 2010 r. WIG tylko chwilowo spadł poniżej średniej). Czasem po przebiciu tej linii WIG potrafi skakać wokół niej w górę i w dół, dlatego pomocne są inne omówione przez nas wskaźniki.

Tygodniowy MACD – wzrost powyżej zera

Wszystkie omówione obok wskaźniki bazują na wykresie WIG w ujęciu dzień po dniu. Dla nabrania dystansu względem krótkoterminowych wahań analitycy często patrzą dodatkowo na wykres w ujęciu tydzień po tygodniu, na który składają się poziomy zamknięcia z końca każdego tygodnia. Na tego rodzaju wykres nanieśmy popularny wskaźnik MACD (jego nazwa jest bardziej skomplikowana niż sama konstrukcja – jest to po prostu różnica między średnimi kroczącymi z 12 i 26 okresów, w tym przypadku tygodni). Wskaźnik ten wysyła sygnał kupna m.in. wówczas, gdy rośnie powyżej tzw. linii centralnej (czyli poziomu zero). Tego typu sygnały pojawiają się zwykle po jakimś czasie od ustanowienia twardego dna bessy. O ile MACD na wykresie dziennym generuje sporo błędnych sygnałów, to na wykresie tygodniowym jest inaczej. W okresie od kwietnia 2003 r. do listopada 2007 r. wskaźnik był nieprzerwanie powyżej linii centralnej, a w tym czasie?WIG urósł o prawie 300?proc. Powyżej linii zero MACD powrócił w czerwcu 2009 r. i był tam aż do końca lipca 2011 r.

Na razie popularny wskaźnik dopiero zbliża się do linii centralnej, tak więc sygnału kupna podobnego do tych z czerwca 2009 r. i kwietnia 2003 r. jeszcze nie było.

Nie ma co z góry zakładać, że taki sygnał się pojawi, bo w przeszłości zdarzało się już (na początku 2002 r.), że tuż przed przebiciem linii centralnej MACD nieoczekiwanie zawracał w dół. Gdyby jednak wskaźnik stanął na wysokości zadania, scenariusz kontynuacji hossy zyskałby znacznie na wiarygodności.

Analizy rynkowe
Giełdowe rekiny są coraz grubsze. Założyciel Dino odskoczył całej reszcie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Analizy rynkowe
Polski rynek wciąż zyskuje bez euforii wśród inwestorów
Analizy rynkowe
Lokomotywy z indeksu mWIG40 dały zarobić
Analizy rynkowe
Ewolucja protekcjonizmu od Obamy do Trumpa 2.0
Analizy rynkowe
Czy Trump chce wyrzucić Powella, czy tylko gra na osłabienie dolara?
Analizy rynkowe
Czy należy robić odwrotnie niż radzi Jim Cramer?