Wystarczy impuls, by akcje wróciły w glorii i chwale

Z Romanem Karkosikiem, jednym z największych inwestorów na GPW, 6. na liście 100 najbogatszych Polaków „Forbesa”, głównym akcjonariuszem Boryszewa i Alchemii, rozmawia Adam Roguski.

Aktualizacja: 13.02.2017 00:23 Publikacja: 20.08.2012 14:00

Roman Karkosik Ma w portfelu dużo spółek giełdowych. Niektóre kontroluje poprzez swoje firmy zależne

Roman Karkosik Ma w portfelu dużo spółek giełdowych. Niektóre kontroluje poprzez swoje firmy zależne. fot. arch.

Foto: Archiwum

Kiedy rozmawialiśmy w kwietniu, przewidywał pan odbicie na warszawskim parkiecie – rzeczywiście w czerwcu indeksy poszły w górę, jednak w lipcu znów nimi bujało. Od sierpnia ponownie mamy zwyżki. Jaki scenariusz dla giełdowych notowań przewiduje pan na nadchodzące miesiące?

Takie fale zmian indeksów w krótkich odstępach czasu będą nam towarzyszyły pewnie jeszcze co najmniej do końca roku – a może i dłużej. Właściwie dzisiaj każda informacja, która przychodzi ze strefy euro i dotyczy procesów sanacyjnych, realizowanych w celu ustabilizowania sytuacji, wywołuje takie fale albo optymizmu albo pesymizmu.

Czy są jakieś czynniki, na które w tej chwili trzeba zwracać szczególną uwagę, decydując się na zakup akcji?

Mamy wiele mocno przecenionych spółek na GPW. Okazuje się, że część z nich to firmy w dużym stopniu kontrolowane przez fundusze inwestycyjne.

Uważam, że to bardzo pożądani akcjonariusze, ale pod warunkiem, że mamy dobrą koniunkturę giełdową. W bessie często zachowują się nieracjonalnie, bo nie mają innego wyjścia. Ich klienci tracą cierpliwość i wycofują środki, umarzając jednostki uczestnictwa. Należy kupować akcje właśnie takich nadmiernie przecenionych firm, które mają ciekawe aktywa.

Perełek można szukać także wśród spółek mających problemy finansowe, których upadek byłby zbyt kosztowny dla sektora bankowego i gospodarki. Tutaj można „tanio" kupić część ciasnego polskiego rynku, który wcześniej czy później zostanie wypełniony. Kto dzisiaj zajmie na nim pozycje, odetnie kupony w przyszłości.

W niektórych spółkach mogą się pojawić nowi silni akcjonariusze zarówno z kraju, jak i z zagranicy. Są inwestorzy z dużą nadpłynnością i wiarygodnością kredytową, monitorują rynek i czekają na okazję.

W ostatnich tygodniach bardzo głośno było o Amber Gold i gwarantowanych lokatach opartych na złocie oraz parabankach. Jakie alternatywne wobec akcji instrumenty uważa pan za godne polecenia, by ulokować kapitał?

Nie istnieje coś takiego jak gwarancja zysku, bezpieczna w 100 proc. lokata czy papier wartościowy, o czym między innymi przekonali się właściciele przedwojennych obligacji Skarbu Państwa.

Ja jestem aktywnym inwestorem i preferuję akcje, do których sentyment ostatnio przygasł. I bardzo dobrze, że przygasł, bo po fali totalnego zniechęcenia wrócą one w glorii i chwale. Wystarczy impuls, by na giełdy powrócił kapitał, a z nim optymizm. Wszyscy wtedy zapomną o marazmie, beznadziei i hiobowych informacjach, którymi rynki wzajemnie się nakręcają.

Taka fala może nadejść jeszcze w tym roku, wbrew kasandrycznym przepowiedniom nowych guru, którzy dotychczasowe imiona zmienili na Pan Zagłada albo Mr. Disaster.

Swego czasu mówił pan od możliwości zainwestowania w akcje bardzo dużej spółki notowanej na jednym z zagranicznych parkietów. Czy jest pan aktywnym inwestorem, jeśli chodzi o giełdy poza warszawską?

Teraz jest taki czas, kiedy bardzo wielu właścicieli chce sprzedać swoje aktywa, dużo mniej zaś takich, którzy chcą kupować. Ja raczej należę do tej drugiej grupy, stąd niemalże każdego tygodnia trafiają do mnie propozycje udziału w bardzo różnych przedsięwzięciach inwestycyjnych. Również takich, które są notowane na innych giełdach niż warszawska.

Na razie jednak nie jestem przekonany do żadnego z tych projektów na tyle, aby rzeczywiście myśleć o jego szybkiej realizacji.

Znamy już pana opinię o NewConnect, a co pan myśli o rynku Catalyst – czy obligacje interesują pana jako inwestora, czy mogą być atrakcyjną lokatą dla przeciętnego Kowalskiego?

Obligacje są dobre dla emerytów pod warunkiem, że nie są to obligacje korporacyjne upadającej spółki. Prawdziwy inwestor musi mieć we krwi umiejętność akceptacji wyższego ryzyka, instynkt myśliwego oraz na tyle twarde „cojones", by ich nie stracić od spadającego noża giełdowej przeceny. Na rynku akcji inaczej smakuje sukces i porażka. Proszę mi wierzyć, że są to pełniejsze i bardziej wyraziste smaki.

Jak „kręci" się biznes motoryzacyjny Boryszewa? Czy można się spodziewać jakiegoś kolejnego zagranicznego przejęcia w tym roku?

Spółkę czeka bardzo intensywny proces restrukturyzacyjny, wiele elementów musi poprawić, bardzo mocno popracować nad nowymi kontraktami, które będą wchodziły do realizacji po 2014 roku.

Co do następnych przejęć w tym sektorze, to trudno dzisiaj jednoznacznie powiedzieć, że nastąpią. Paradoksalnie wracają do nas propozycje zaangażowania się w projekty, z których wcześniej z różnych względów wypadliśmy – i to często w cenach dużo niższych niż w poprzednich rozdaniach. Na razie jednak pilnujemy tego, co mamy – a jak będą rzeczywiście jakieś superokazje, to będziemy się wtedy nad nimi zastanawiać.

Pod koniec zeszłego roku mówił pan, że przygląda się dużej spółce giełdowej, niedawno pojawiły się spekulacje, że jest pan zainteresowany spółkami chemicznymi – czy należy łączyć te fakty, czy chodziło o zupełnie inną firmę – a jeśli tak, to czy to jeszcze aktualny projekt?

Ostatnio zbyt dużo pojawiło się różnych pogłosek na ten temat, więc powstrzymam się od komentarza. Proszę mi wierzyć, że pieniądze lubią ciszę. Powiem tylko, że sytuacja sektora chemicznego jest ciekawa. Nawet dla obserwatora stojącego z boku wydarzeń mających tam miejsce.

W związku z wezwaniem Rosjan na Tarnów pojawiły się kolejne pomysły na konsolidację spółek chemicznych, Zbigniew Jakubas chce powołać specjalny fundusz, mający inwestować w branżę. A jak pan widzi przyszłość tego sektora?

Idea budowy jednego narodowego koncernu chemicznego to bardziej wynik jednorazowego planu obrony przez rosyjskim Acronem niż uzasadniona fundamentalnie strategia. Z ciekawością będę patrzył na ewentualne decyzje UOKiK w zakresie konsolidacji spółek z Tarnowa i Puław.

Wydanie zgody na taki scenariusz nie jest wcale takie oczywiste. Wystarczy przypomnieć próbę „ministerialnego" łączenia PGE i spółki Energa, zablokowanego przez UOKiK.

Tak czy inaczej, uważam, że polska chemia powinna pozostać w rękach polskich inwestorów, biorąc pod uwagę zaangażowanie kontrolowanych przez Skarb Państwa spółek w projekty poszukiwania gazu łupkowego. Własny tani gaz plus własna branża chemiczna – to gwarancja bezpieczeństwa żywnościowego Polski. Utrzymanie kontroli nad tymi sektorami leży więc w interesie narodowym.

Patrząc chociażby po kontrolowanych przez pana przedsiębiorstwach – czy dostrzega pan zagrożenie kryzysem, którym wciąż jesteśmy straszeni? Czy są problemy z zatorami płatniczymi, pozyskiwaniem finansowania z banków?

To, co budzi moje zaniepokojenie, to pogłoski o słabszej kondycji gospodarki niemieckiej, co z punktu widzenia interesu kontrolowanych przeze mnie spółek jest bardzo istotne. Niepokoić może nadmierne umacnianie się złotego, co może się odbić na wynikach finansowych eksporterów.

Równocześnie nie można mówić o kryzysie tylko dlatego, że cały czas jesteśmy nim straszeni. W Polsce nie ma kryzysu, choć widzę, że firmy z coraz większą rezerwą podchodzą do zagranicznych instytucji finansowych. Mające kłopoty rodzime przedsiębiorstwa mogą liczyć na większą przychylność i pomoc ze strony polskich banków. One też są w stanie szybciej organizować finansowanie dużych przedsięwzięć.

Jakie jest pana zdanie, jeśli chodzi o kwestię ewentualnej pomocy państwa dla spółek budowlanych?

Wielkie kontrakty infrastrukturalne miały być czymś w rodzaju robót publicznych, dzięki którym firmy rosną w siłę, poszerza się rynek pracy, zyskują regiony i budowany jest dostatek. Okazały się gwoździem do trumny wielu spółek. To wina chorego systemu, gloryfikującego najniższą cenę jako jedyną kategorię wyboru oferenta. Przestrzegano przed tym w wielu publikacjach już rok czy dwa lata temu. Jak widać decydenci albo nie czytali gazet, albo bali się ryzyka związanego ze zmianą zasad. To państwo odpowiada za regulacje i to państwo musi te zasady zmienić. Idzie to bardzo opornie.

W ostatnim czasie na rynku huczało od pogłosek, że angażuje się pan w ratowanie spółek z kłopotami – DM IDMSA, Bomi, jeszcze wcześniej DSS. Czy zdarza się panu wspierać spółki w trudniejszych momentach?

Takie sytuacje są zawsze okazją i trzeba je na chłodno analizować, wiele jednak z tych informacji o moich zainteresowaniach to niesprawdzone pogłoski.

Faktycznie jako większy udziałowiec pojawił się pan, a konkretnie kontrolowany przez pana NFI Krezus – w niewielkim Anti, w iście gwiazdorskim akcjonariacie: Maciej Zientara, katarski szejk...

Spółka miała długi, ale również należności i majątek, co powodowało, że bilans aktywów i pasywów wcale nie wyglądał tak źle, aby nie było szansy na wyprowadzenie firmy na prostą. Zarząd Anti przedstawia dosyć obiecującą strategię działalności w sektorze OZE i nie tylko na polu pozyskiwania energii, ale też wszystkiego, co zielone.

Przyglądamy się działaniom zarządu z pozycji mniejszościowego akcjonariusza.

CV

Roman Krzysztof Karkosik, urodzony w 1951 roku w Czernikowie pod Toruniem, obecnie mieszka w pałacu w Kikole. Ukończył technikum mechaniczne, jako prywatny przedsiębiorca działa od końca lat 70., na giełdzie inwestuje od 1993?roku – głównie w spółki związane z przemysłem ciężkim. W tegorocznym rankingu 100 najbogatszych Polaków „Forbesa" zajmuje szóstą pozycję z majątkiem wycenianym na 2,4 mld zł.

Alchemia: Polski koncern rurowy

Hutnicza grupa, specjalizująca się w produkcji stalowych rur, jest wyceniana na giełdzie na 1,1 mld zł. Karkosik kontroluje prawie 61 proc. akcji – to najcenniejszy pakiet w jego portfelu. Od początku roku kurs Alchemii wzrósł o 14 proc. Indeks sWIG80 zyskał w tym czasie 10,2 proc. Na przełomie 2010 i 2011 roku grupa powiększyła się o Rurexpol i Walcownię Rur Andrzej – tym samym spełniło się marzenie Karkosika o stworzeniu polskiego koncernu rurowego. Od tamtej pory aktywność przedsiębiorstwa, jeśli chodzi o fuzje i przejęcia, znów osłabła. Teraz kluczowym zadaniem jest zapewnienie zaopatrzenia w surowiec dla powiększonej grupy.

Boryszew: Gracz o skali globalnej

Kapitalizacja Boryszewa wynosi 1,13 mld zł. Do Karkosika należy 57,5 proc. walorów. W ciągu roku kurs koncernu spadł o ponad 20 proc., podczas gdy WIG20 zyskał przeszło 8 proc. Boryszew działa głównie w dwóch segmentach – metalurgicznym (przez giełdowy Impexmetal) oraz motoryzacyjnym. Przedsiębiorstwo w latach 2009–2011 kupiło okazyjnie kilku międzynarodowych producentów komponentów do aut. Głównym zadaniem zarządu jest teraz restrukturyzacja i integracja przedsiębiorstw. Boryszew w tym roku ma mieć 4,8 mld zł przychodów, z czego 1,5–1,8 mld ma wypracować segment motoryzacyjny.

Impexmetal: Surowcowa ofensywa

Impexmetal to spółka kontrolowana w 51 proc. przez Boryszew. Na giełdzie jest warta 0,75 mld zł. Od początku roku kurs zyskał niecałe 6?proc., podczas gdy indeks mWIG40 urósł o prawie 5?proc. Spółka zajmuje się głównie przetwórstwem metali kolorowych – przede wszystkim aluminium. W najbliższych latach ma zawalczyć o dostęp do zagranicznych surowców w Azji. Na razie jest to projekt realizowany odrębnie, przez kupione niedawno przez Karkosika Przedsiębiorstwo Badań Geofizycznych w Warszawie. Miliarder nie chce zdradzać żadnych szczegółów na temat zaawansowania przygotowań.

NFI Krezus: Zaskakująca inwestycja

Karkosik kontroluje pośrednio 49 proc. akcji NFI Krezus. Kapitalizacja funduszu wynosi 0,6 mld zł. Od początku roku papiery podrożały aż o 82 proc., podczas gdy WIG zyskał 12 proc. Wbrew nazwie fundusz nie jest szczególnie spektakularną maszynką do zarabiania pieniędzy, nie jest też postrzegany jako strategiczna firma w portfelu toruńskiego miliardera. Przez długi czas głównymi aktywami była sieć kawiarni Costa Coffee i kilka salonów jubilerskich Eliza. Prawdziwą sensacją było zaangażowanie się Krezusa we wskrzeszanie Anti – ze zrozumiałych względów zakup niewielkiego pakietu akcji wywołał eksplozję kursu tej niewielkiej spółki.

Skotan: Spółka innowacyjna

Spółka jest wyceniana na 220 mln zł. Karkosik jest właścicielem prawie 31 proc. akcji. Od początku roku inwestycja w Skotan przyniosła 66 proc. zysku – w tym czasie indeks sWIG80 wzrósł o nieco ponad 10 proc. Przedsiębiorstwo miało być biopaliwowym potentatem, jednak niekorzystna zmiana przepisów przekreśliła te plany. Teraz Skotan koncentruje się na rozwijaniu innowacyjnych technologii w oparciu o dotacje unijne. Najważniejsze projekty to pilotażowa produkcja drożdży paszowych, wytwarzanie energii elektrycznej z nadmiarowego wodoru oraz produkcja suplementów diety bogatych w nienasycone kwasy tłuszczowe.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?