Ubiegły tydzień WIG spędził, odrabiając straty z niedawnej korekty spadkowej. W piątek dotarł do szczytu z połowy sierpnia. Jego pokonanie nie tylko otworzyłoby nowy rozdział w historii krótkoterminowej fali wzrostowej trwającej od czerwca, ale też byłoby równoznaczne ze sforsowaniem górnej granicy rocznego trendu bocznego. Formalnie bariera została naruszona, ale czy ruch o symboliczne 0,2 proc. powyżej oporu można uznać za jego trwałe pokonanie? Może lepiej poczekać, aż skala wybicia powiększy się choćby do 1 proc. Dopóki naruszenie szczytu nie nabierze cech zdecydowanego przebicia, należy się liczyć z mniej optymistycznym scenariuszem. Pesymiści oczami wyobraźni już zapewne widzą formację podwójnego szczytu, która byłaby zapowiedzią trwalszego przesilenia. Za osłabieniem przemawiają zresztą takie czynniki jak brak potwierdzenia dla ostatnich zwyżek w postaci wielkości obrotów. Być może nie da się wykluczyć powtórki z lutego-marca, kiedy WIG trzy razy pukał do bram hossy i ostatecznie poddał się głębokiej przecenie. Nie uprzedzajmy jednak faktów i trzymajmy kciuki za sforsowanie oporu.
Na szerokim rynku nie brakuje wciąż przykrych dla posiadaczy akcji wydarzeń. Niezmiennie istnieją swoiste ogniska zapalne, czyli spółki i całe branże, w przypadku których nie słabną trendy spadkowe. Do kolejnych fal przeceny przyczynił się zakończony niedawno sezon publikacji wyników finansowych. Jednym z ognisk zapalnych pozostaje branża deweloperów. Jej oficjalny giełdowy indeks na wykresie w układzie tygodniowym ustanowił nowy dołek bessy. W dłuższej perspektywie wskaźnik uparcie zmierza w kierunku minimum z listopada 2008 r.