Rynki wschodzące są w odwrocie. Analitycy skarżą się, że Rosja jest ich tegorocznym rozczarowaniem. Słusznie?
Powiedzenie, że rosyjski rynek akcji był w tym roku rozczarowaniem, jest pewnego rodzaju eufemizmem. Rosyjski indeks tracił przecież około 25 proc. Nawet jeśli pamięta się o tym, że w tym roku rynki rozwijające są w niełasce (WIG20 stracił 13 proc.), to ten wynik jest bardzo zły. Rosja to kraj surowcowy, a surowce w tym roku tanieją i to jest całe wytłumaczenie. Byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie to, że stabilna jest cena ropy. Nie będzie przyszłości przed rosyjskim rynkiem, dopóki surowce nie zaczną drożeć, a one nie zaczną drożeć, dopóki w gospodarce światowej nie zagości ożywienie, a na to możemy długo czekać.
To może inne rynki – Brazylia, Chiny, Indie?
Wyjątkiem była Turcja, ale i tam pojawiły się problemy (polityczne). Rosja to surowce, Brazylia też jest krajem surowcowym, a poza tym – jak było widać niedawno – ma problemy polityczne. Chiny zmagają się ze swoistą stagnacją. 7 proc. wzrostu PKB to dużo, ale nie dla Chin, a poza tym ludzie tam pracujący mówią, że dane są zafałszowane. Zarówno w Indiach, jak i w Chinach szybko rosną płace, a to prowadzi do powrotu inwestorów. W sumie – wszędzie są problemy, a jeśli tak jest, to inwestorzy wracają do domu, czyli na rynki rozwinięte.
A Republika Południowej Afryki? Gdzie inwestorzy powinni szukać swoich szans?