Jedna giełda, jeden emitent, czyli krótka historia egzotycznych rynków

Są na świecie parkiety, o których się inwestorom nie śniło. Rynek kapitałowy rozwija się już m.in. na Mauritiusie, w Kambodży czy Laosie. Niebawem ruszy też w Birmie. Czy warto zatem tam inwestować?

Aktualizacja: 08.02.2017 01:06 Publikacja: 08.09.2013 17:00

Jedna giełda, jeden emitent, czyli krótka historia egzotycznych rynków

Foto: Bloomberg

Wyobraźmy sobie, że duży międzynarodowy inwestor właśnie rozpoczął poszukiwania spółek, które dadzą mu najwięcej zarobić. Szuka przede wszystkim płynnych firm o dużej kapitalizacji, które osiągają coraz lepsze wyniki i snują plany o globalnej potędze. Ze stuprocentową pewnością można stwierdzić, na których rynkach skupi się inwestor. Zacznie od USA, przez Japonię, Niemcy, Wielką Brytanię i Francję, dotrze do emerging markets. I na tym koniec, a przecież giełd jest znacznie więcej. A o części z nich nigdy nawet nie usłyszeliśmy.

Duże nadzieje i smutna rzeczywistość

Kwiecień 2012 r. Właśnie rusza najmłodsza i najmniejsza na świecie giełda papierów wartościowych. Dla wyniszczonej przez wojny i korupcję Kambodży ma to być gospodarczy krok milowy. Krok, który – dodajmy – poprzedzony był kilkoma falstartami. Od giełdowego debiutu minęło już prawie 1,5 roku. Niestety, CSX wciąż nie cieszy się dużym zainteresowaniem inwestorów i przedsiębiorców. Podobnie jak na starcie, także teraz notowana jest tam tylko jedna spółka: Phnom Penh Water Supply Authority (PPWSA). Choć ówczesny minister finansów Keat Chhon zapowiadał dwie kolejne oferty publiczne – państwowego operatora Telecom Cambodia i największego portu w kraju, Sihanoukville Autonomous Port – żadna z nich nie doszła do skutku. Wartość indeksu wzrosła w dniu otwarcia do 1048,4 pkt. Walory PPWSA drożały o blisko 5 proc., a wartość obrotów osiągnęła prawie 4,8 mld rielów kambodżańskich. Dużo? Wystarczy tylko przeliczyć to na amerykańskie dolary i okazuje się, że wynik był dramatycznie niski. Obroty wyniosłyby więc 1,15 mln USD (1 USD = 4177,3 KHR). Dziś trudno choćby o 50 tys. USD obrotu. Indeks zanurkował. 6 września jego wartość wyniosła zaledwie 643 pkt.

Afrykanie wyprzedzili Polaków

Rok wcześniej (w styczniu 2011 r.) wystartowała giełda w sąsiednim Laosie. Na LSX od początku były notowane tylko dwie spółki: BCEL i EDL Generation Public. Giełda miała przyciągać inwestycje z rynków wschodzących, a inwestorzy mieli się bić o akcje wientiańskich emitentów. Indeks standardowo wystartował z poziomu 1000 pkt. Obroty były miliardowe (2 lutego wynosiły aż 27 mld kipów laotańskich). Po przeliczeniu (1 USD = 8041 LAK) okazywało się, że w rzeczywistości rekordowe obroty oznaczały zaledwie 3,4 mln USD. Dziś jest jeszcze gorzej. Na czwartkowym zamknięciu wientiańska giełda traciła 1,66 proc., a wartość indeksu wynosiła prawie 1270 pkt. Mimo wszystko, wynik godny pozazdroszczenia.

A już niebawem w południowo-wschodniej Azji ruszy kolejna giełda. Zgodnie z zapowiedziami resortu finansów w Birmie, właśnie trwają tam prace nad prawem, które ureguluje kwestie związane z obrotem papierami wartościowymi. Giełda ma ruszyć do końca roku. Na razie jedynie dwie spółki wyraziły chęć wejścia na rynek kapitałowy. Czy powtórzy się historia dwóch niezbyt udanych azjatyckich startów? Nie musi. Są bowiem na świecie giełdy, które choć ulokowane w egzotycznych krajach, cieszą się dużym zainteresowaniem inwestorów i przedsiębiorców. Przykład?

Jeszcze zanim ruszyła giełda w Warszawie, na niewielkiej wyspie na wschód od Madagaskaru utworzono Mauritius Stock Exchange. Ta szybko wyrosła na afrykańskiego lidera. Na głównym rynku notowanych jest ponad 40 spółek, a na rynku alternatywnym (DEX) ok. 50. Szacuje się, że od 25 do 35 proc. rocznego obrotu na giełdzie w Port Louis stanowią inwestorzy zagraniczni. Skąd to zainteresowanie? Z faktu, że zyski kapitałowe i dywidendy spółek tam notowanych nie są opodatkowane. Kapitalizacja giełdy wzrosła z 93 mln USD w 1989 r. do 5,67 mld USD w 2012 r. Wartość indeksu w ciągu 13,5 roku wzrosła dwukrotnie. A Singapur? Kolejny przykład, że nawet mały kraj może się stać globalnym centrum finansowym.

Konsolidacja odległa, ale możliwa

– Zarówno Birmę, Laos i Kambodżę charakteryzuje wczesne stadium rozwoju – przyznaje Marek Buczak, dyrektor ds. rynków zagranicznych w Quercus TFI, i dodaje: – Koszty operacyjne, bariery dostępu, ryzyko inwestycyjne są  dla nich bardzo wysokie. A do tego dochodzi jeszcze świadomość niestabilności politycznej i gospodarczej wielu takich krajów.

Zdaniem Buczaka, tylko nieliczne z nowo powstałych czy dopiero tworzonych giełd osiągną sukces na miarę centrów finansowych, jak Hongkong czy Tokio. Inwestorzy nie będą chcieli bowiem rozdrabniać kapitału na małe giełdy, co wiąże się z dodatkowym ryzykiem. Szansą może być konsolidacja rynków, jak miało to miejsce na północy Europy, gdzie poszczególne giełdy działają jako jeden organizm (OMX). Konsolidacja jest jednak perspektywą dość odległą. Podobnie jak szansa, że globalne giełdy stracą na rzecz nowych.

– W najbliższych latach nie nastąpi żadne przetasowanie w tych kwestiach. Najefektywniejsze rynki na świecie mają olbrzymie zaplecze, oferują konkurencyjne otoczenie i dostęp do największego kapitału – nie ma wątpliwości Rafał Dobrowolski, zarządzający PKO TFI, i przekonuje, że lokalne rynki co prawda mogą się rozwijać, ale przepaść dzieląca je względem np. Londynu jest zbyt duża, aby pokonać ją w ciągu kilku lat.

Buczak zaznacza jednak, że mimo wszystko warto dywersyfikować swoje inwestycje. Wyniki egzotycznych giełd pokazują nawet, że nieraz może być to ruch opłacalny dla naszego portfela. Spójrzmy choćby na Mauritius czy Szwajcarię. Najprostszą formą inwestycji pozostaje kupno funduszy inwestycyjnych albo ETF.

– Jednak w związku z wysokim ryzykiem ekspozycja na te kraje powinna być tylko uzupełnieniem portfela – zastrzega Buczak. Tylko czy warto inwestować tak daleko, skoro w pobliskich Niemczech czy Francji aż roi się od inwestycyjnych okazji? A Polska? Po ostatnich przecenach jest wyjątkowo atrakcyjna.

CSX (Kambodża)

Najmłodsza i najmniejsza giełda na świecie. Plany były nader optymistyczne: liczne debiuty, rosnące wyceny i dużo krajowego i zagranicznego kapitału. Tymczasem przez blisko 1,5 roku na giełdzie nie odbyła się żadna publiczna emisja. Inwestorzy mogą kupić papiery jednego emitenta (PPWSA). Wartość indeksu ciągle spada.

LSX (Laos)

Giełda w Laosie działa od 2011 r. Od tamtej pory indeks wzrósł o 27 proc. Obroty są jednak śladowe, a notowane są jedynie dwie spółki (BCEL i EDL Generation Public). Harmonogram kolejnych debiutów pozostaje pusty. A inwestorzy zagraniczni, pomimo oczekiwań rządu, nie biją się o papiery spółek.

RSE (Rwanda)

„Szeroki" indeks RSE działa od stycznia i przynosi całkiem dobre stopy zwrotu. Od początku roku urósł już o 17,6 proc. Pierwszym emitentem był lokalny browar Bralirwa. Dziś na rynku akcje emitują dwie spółki z Rwandy i dwie z Kenii. Kapitalizacja i obroty są jednak na mizernym poziomie.

SMI (Szwajcaria)

Kolejny nieduży rynek, który jednak rozwija się znacznie lepiej od swoich poprzedników. Kraj przez wielu inwestorów traktowany jest jako ostoja bezpieczeństwa, więc czynnik ryzyka nie ma tu żadnego znaczenia. Na końcu ubiegłego roku w Szwajcarii notowanych było 238 emitentów. Giełda wystartowała w 1988 r.

MSE (Mauritius)

To świetny przykład, jak nawet z najbardziej egzotycznego kraju da się zrobić bardzo istotny ośrodek finansowy, przynajmniej w skali całego regionu. Na głównym rynku giełdy w Mauritiusie znajduje się ponad 40 spółek, a na rynku alternatywnym (DEX) ok. 50. Szacuje się, że od 25 do 35 proc. rocznego obrotu na giełdzie w Port Louis stanowią inwestorzy zagraniczni. Skąd to zainteresowanie? Z faktu, że zyski kapitałowe i dywidendy spółek tam notowanych wolne są od podatku. A dodajmy jeszcze, że kapitalizacja giełdy wzrosła z 93 mln USD w 1989 r. do 5,67 mld USD w 2012 r.

DSEX (Bangladesz)

Giełda w Bangladeszu wystartowała już w 1986 r. Od tamtej pory wartość głównego indeksu wzrosła 180 razy. W lipcu w skład szerokiego indeksu wchodziło aż 251 spółek. W całym miesiącu kapitalizacja wyniosła ponad 32 mld USD. Wynik całkiem dobry, a dodatkowo w miarę stabilne otoczenie geopolityczne może być dobrą przesłanką do inwestowania w akcje w tym kraju. Najlepiej kupić fundusze inwestycyjne. Pozwoli to ograniczyć koszty i ryzyko związane z wyjściem z inwestycji. A kto wie, może właśnie to Bangladesz w przyszłości zostanie centrum finansowym na miarę Singapuru?

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?