Warszawska giełda wciąż nie rozpieszcza inwestorów. WIG20 od początku roku jest niecały 1 proc. na minusie. Graczom na razie pozostaje z zazdrością patrzeć na to, co dzieje się na innych rynkach. A tam... niemiecki DAX bije kolejne rekordy. W styczniu zyskał już 9 proc. Główny indeks giełdy tureckiej BIST100 jest już 6 proc. nad kreską. Wskaźnik rynków wschodzących MSCI Emerging Markets jest 4 proc. na plusie. Rozbieżności te przywołują na myśl wydarzenia z 2014 r., kiedy to przez długi czas nasz rynek również raził słabością. Czy czeka nas powtórka z rozrywki?
Potencjał jest, ale...
Teoretycznie potencjał do wzrostu jest. Co prawda raczej nie ma co liczyć na spektakularną hossę, to jednak 5–10-proc. wzrost WIG20 na przestrzeni 12 miesięcy jest jak najbardziej możliwy. Takie wnioski płyną z lektury strategii rynkowych domów maklerskich na 2015 r.
– Miniony rok nie był szczególnie udany dla polskiej giełdy. Podczas gdy główne indeksy zakończyły 2014 r. na poziomach zbliżonych do tych z początku roku, na rynku obligacji kontynuowana była hossa. W efekcie różnica między stopą dywidendy a rentownością obligacji skarbowych jeszcze bardziej się powiększyła na korzyść akcji – zauważa Marcin Materna, dyrektor departamentu analiz w Millennium DM. – Niska rentowność obligacji skarbowych czy oprocentowanie depozytów sugerują możliwość odwracania się od nich dotychczasowych inwestorów, którzy w poszukiwaniu wyższych zysków mogą zwrócić się w kierunku bardziej ryzykownych, ale dających nadzieję na wyższe stopy zwrotu, funduszy akcji – przekonuje.
4,2 proc. wynosi aktualnie stopa dywidendy dla spółek z indeksu WIG20.
Czy rzeczywiście będziemy świadkami odwrotu od rynku obligacji na rzecz akcji? Wydawać by się mogło, że warunki do tego są idealne. Rentowność 10-letnich obligacji cały czas spada i obecnie oscyluje już w granicach 2 proc. Tym samym jest o około 2 pkt proc. niższa niż stopa dywidendy dla WIG20. Niewykluczone, że rozbieżność ta będzie się powiększać, co byłoby dodatkowym argumentem przemawiającym za rynkiem akcji. – Podobnie jak wcześniejsze oczekiwanie na QE w strefie euro, także obecne spadki rentowności w Europie mogą wywierać pozytywną presję na polskie obligacje – mówi Dariusz Lasek, dyrektor inwestycyjnym ds. papierów dłużnych Union Investment TFI. – Dodatkowo rynek zwraca dużą uwagę na wypowiedzi członków Rady Polityki Pieniężnej, które mogą wskazywać, w jakim kierunku potoczą się najbliższe posiedzenia RPP. W obliczu zdecydowanego ruchu EBC prawdopodobieństwo dalszych obniżek stóp procentowych w Polsce jest większe niż do niedawna – dodaje. Kolejnym argumentem przemawiającym za naszym rynkiem są aktualne wyceny na GPW. Dla WIG20 wskaźnik C/Z na koniec roku wyniósł 14,5, C/WK zaś – 1,33. W przypadku rynku niemieckiego było to odpowiednio 17,2 i 1,7. – Polskie akcje cały czas można uznać za atrakcyjnie wyceniane i wciąż należą do jednych z najtańszych, zarówno na rynkach dojrzałych, jak i wschodzących – mówi Materna.