Koniec z polityką, wraca polityka pieniężna

Powyborcze emocje zostały ostatecznie zepchnięte na dalszy plan przez nasilające się spekulacje dotyczące polityki pieniężnej, zarówno amerykańskiej, jak i europejskiej.

Publikacja: 14.05.2017 11:11

Fed kierowany przez Janet Yellen prowadzi coraz lepszą komunikację z rynkiem. Czerwcowa podwyżka stó

Fed kierowany przez Janet Yellen prowadzi coraz lepszą komunikację z rynkiem. Czerwcowa podwyżka stóp procentowych w USA jest już pewna.

Foto: Archiwum

Na głównych giełdach światowych miniony tydzień stał pod znakiem wyznaczania kolejnych historycznych rekordów, a jednocześnie sygnalizowania możliwości zainicjowania spadkowej korekty.

Rekordy i korekta

Foto: GG Parkiet

Wszystko wskazuje na to, że na razie na dalszy plan schodzą kwestie polityczne, związane głównie z wyborami parlamentarnymi we Francji i Wielkiej Brytanii. Inwestorzy martwić się będą nimi już wkrótce, ale na razie o nastrojach przesądzać zaczynają wypowiedzi i spekulacje dotyczące polityki pieniężnej. Czerwcowa podwyżka stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych jest już pewna jak w banku. Tak przynajmniej wynika z opinii rynkowych graczy i obserwatorów. Na marginesie, należy więc odnotować radykalną poprawę komunikacji Rezerwy Federalnej z rynkiem, która wcześniej była przedmiotem dość mocnej krytyki. Skoro wszyscy są przekonani, że podwyżka nastąpi, należy zakładać, że fakt ten jest już w cenach uwzględniony. Teraz czeka nas uwzględnianie dalszej ścieżki zaostrzania amerykańskiej polityki pieniężnej, ze szczególnym naciskiem na rozpoczęcie procesu redukcji bilansu Fedu, co powinno być wyraźnie odczuwalne na rynku obligacji. I wszystko wskazuje na to, że jest. Rentowność papierów dziesięcioletnich od połowy kwietnia poszła w górę z niespełna 2,2 proc. do ponad 2,4 proc. Wciąż jeszcze jednak daleko jej od poziomu 2,6 proc., widzianego zaledwie dwa miesiące temu. Przy kontynuacji tak jastrzębich jak do tej pory tonów, płynących od przedstawicieli Rezerwy Federalnej, powrót do niego to tylko kwestia czasu. To oczywiście miałoby niebagatelny wpływ na sytuację w pozostałych segmentach rynku finansowego. W związku z tym już odżywa koncepcja rotacji, czyli przepływu kapitału z rynku długu na rynek akcji. Oznaczałoby to kontynuację hossy na giełdach. Przynajmniej na amerykańskiej, bo co do emerging markets, należałoby mieć pewne wątpliwości. Fundamenty makroekonomiczne i wskaźniki wyceny przemawiałyby także za kontynuacją zwyżek na głównych parkietach europejskich. Wszystko wskazuje na to, że nie przeszkodziłaby w tym rysująca się coraz bardziej wyraźnie perspektywa zmiany polityki Europejskiego Banku Centralnego. Co prawda Mario Draghi niedawno zapewniał, że nie ma w tej kwestii żadnych planów, ale jest o tym coraz głośniej i to w okolicach samego banku, a presja na wycofywanie się z programu skupu obligacji zdaje się narastać.

Surowce nadal pod presją

Druga połowa minionego tygodnia przyniosła niewielkie odreagowanie trwającej od początku roku spadkowej tendencji CRB Index. Wskaźnik koniunktury rynku surowcowego kilka dni wcześniej przetestował dołek z sierpnia ubiegłego roku. Na razie można powiedzieć, że utrzymał się w granicach konsolidacji, w której przebywa od 12 miesięcy. Od dna bessy z początku 2016 r. dzieli go bezpieczny, 16-proc. dystans i powrót w jego okolice raczej mu nie grozi, ale to niewielkie pocieszenie, jeśli wziąć pod uwagę, że wciąż znajduje się na poziomie sprzed 15 lat. Za sukces można by uznać dotarcie CRB do górnego ograniczenia wspomnianej konsolidacji, co oznaczałoby wzrost o około 8 proc. Do realizacji takiego scenariusza konieczna byłaby znacząca zwyżka notowań ropy naftowej i miedzi. Szanse na to są zróżnicowane i niezbyt pewne. W miniony czwartek pojawiła się informacja o osiągnięciu przez przedstawicieli OPEC i krajów spoza tej organizacji porozumienia w sprawie przedłużenia terminu obowiązywania limitów wydobycia ropy na kolejne pół roku. Ostateczna decyzja w tej sprawie ma zapaść 25 maja, jednak już teraz można sądzić, że zostanie podjęta bez problemu. Problem w tym, czy to wystarczy, by wywołać pożądany efekt, czyli wzrost cen surowca. Na razie euforii na rynku nie widać. Notowania WTI od dołka ustanowionego w pierwszych dniach maja poszły w górę o 5 proc. i zatrzymały się w czwartek poniżej 48 dolarów za baryłkę. Wcześniejsze spekulacje zakładały, że utrzymanie ograniczeń w wydobyciu mogłoby skutkować powrotem notowań surowca w okolice 55 dolarów. Oznaczałoby to wzrost o prawie 15 proc. od obecnego poziomu. Poprzednia fala wzrostowa z marca i kwietnia wyniosła cenę w górę o ponad 12 proc., do nieco ponad 53 dolarów za baryłkę. Wcześniej, od listopada do grudnia ubiegłego roku, notowania wzrosły o 25 proc., docierając do niecałych 54 dolarów. W ciągu pierwszych niespełna pięciu miesięcy obowiązywania ograniczenia produkcji notowania WTI i Brent zniżkowały po 15 proc. Można więc mieć wątpliwości, czy kolejne miesiące przyniosą przełom. Na przeszkodzie stoją wciąż potężne zapasy surowca, zwiększające się wydobycie z amerykańskich złóż łupkowych oraz niemrawy wzrost popytu. W takiej sytuacji na pewien skutek można by liczyć w przypadku jeszcze większej niż do tej pory redukcji wydobycia w ramach porozumienia. Nie wiadomo jednak, czy na takie posunięcie zdecydują się główni producenci i czy byłaby ona przestrzegana.

Jeszcze większe wątpliwości dotyczą zmiany tendencji na rynku miedzi. Tu zasadniczą kwestią jest rozwój sytuacji w Chinach, które są głównym konsumentem metalu. Na razie sygnały są niezbyt korzystne. Tamtejsze władze raczej zaostrzają politykę pieniężną i prowadzą działania mające na celu ograniczenie ryzyka kredytowego. Po niedawnym spadku cen miedzi do 5490 dolarów za tonę ostatnie dni przyniosły zwyżkę o 2 proc. Kontrakty terminowe poszły w górę jedynie symbolicznie, powracając powyżej poziomu 250 centów za funt.

Optymizm na rynkach wschodzących

Mimo wyraźnych sygnałów zaostrzania polityki pieniężnej w Stanach Zjednoczonych oraz problemów na rynkach surowcowych bycze nastroje panują wciąż na rynkach wschodzących. MSCI Emerging Markets, po krótkiej i niewielkiej korekcie z pierwszych dni maja, ponownie ruszył w górę, zyskując do minionego czwartku prawie 3 proc., przybliżając się coraz bardziej do szczytu z końca kwietnia 2015 r. Do jego osiągnięcia brakuje kolejnych niecałych 3 proc. Można mieć wątpliwości, czy uda się atak z marszu, ale nie widać też na razie czynników, które wykluczałyby taki scenariusz w najbliższym czasie. W ostatnich dniach niewielką słabość wykazują jedynie niektóre parkiety naszego regionu oraz część indeksów azjatyckich. Większe obawy budzi zachowanie giełdy w Szanghaju i to właśnie z tego kierunku można spodziewać się zagrożeń. Shanghai Composite w ciągu ostatnich czterech tygodni poszedł w dół o 7 proc., zbliżając się niebezpiecznie do 3000 punktów. W nadchodzącym tygodniu czeka nas publikacja danych o produkcji przemysłowej, sprzedaży detalicznej i inwestycjach w chińskich aglomeracjach za kwiecień. W każdym z tych przypadków spodziewane jest niewielkie pogorszenie. Rozczarowanie może skutkować testem wspomnianego poziomu.

W Warszawie zadyszka byków

Imponujący rajd indeksu naszych największych spółek wyraźnie traci impet. Kwiecień z przekraczającym 9 proc. wzrostem był najlepszym miesiącem od marca ubiegłego roku, a jego ostatni tydzień przyniósł rezultat najlepszy od grudnia 2016 r. Pierwsze dwa majowe tygodnie wypadają na tym tle rozczarowująco, choć wyhamowaniu tempa zwyżki trudno się dziwić. Podobnie było w marcu, gdy po bardzo dobrym zakończeniu pierwszej połowy miesiąca druga przyniosła głębszą korektę. Obecna jest na razie bardzo łagodna, ale do końca maja wiele się jeszcze może wydarzyć. WIG20 dotarł do poziomu z początku czerwca 2015 r. i od dwóch tygodni byki walczą o utrzymanie tej zdobyczy, jednak 2400 punktów stawia bardzo wyraźny opór. Choć od końca kwietnia atakowany był sześciokrotnie, tylko raz, w miniony wtorek, udało się indeksowi utrzymać powyżej niego do zamknięcia sesji. Trzynastopunktowy zapas zdał się jednak nie na wiele, a niedźwiedzie „skonsumowały" go bardzo szybko, przejmując kontrolę nad rynkiem w kolejnych dniach, choć popyt nie oddawał łatwo pola. Analogiczne zmagania trwały w przypadku wskaźnika szerokiego rynku, oscylującego w okolicach 62 tys. punktów, czyli poziomu o zaledwie 9 proc. niższego od rekordu wszech czasów. Stosunkowo najlepiej radził sobie w ostatnich dniach mWIG40, który do czwartku zyskiwał nawet 0,5 proc., głównie dzięki dobrej postawie zaledwie kilku większych spółek, wśród których wyróżniały się akcje Kruka. Nie brakowało także rozczarowań, związanych z publikacją wyników za I kwartał, jak w przypadku Stalproduktu czy Pfleiderera.

Uwaga koncentrowała się jednak ostatnio na walorach blue chips, gdzie widoczna była spora zmienność, szczególnie w gronie ulubieńców zagranicznych inwestorów, a w niektórych przypadkach wyraźna realizacja zysków. Przykładem pierwszego zjawiska były choćby papiery PKO BP, drugiego zaś akcje PKN Orlen. Warto zwrócić uwagę na bardzo dobre zachowanie firm sektora energetycznego, wynikające częściowo z poprawy wyników finansowych, częściowo zaś z deklaracji o odłożeniu zapowiadanego niegdyś pomysłu podatkowego drenowania spółek poprzez operacje podwyższania kapitału zakładowego. Budżet i bez tego nieźle sobie radzi, ale to oznacza także mniejszą presję na wypłatę dywidend przez firmy z udziałem Skarbu Państwa.

Analizy rynkowe
Giełdowe rekiny są coraz grubsze. Założyciel Dino odskoczył całej reszcie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Analizy rynkowe
Polski rynek wciąż zyskuje bez euforii wśród inwestorów
Analizy rynkowe
Lokomotywy z indeksu mWIG40 dały zarobić
Analizy rynkowe
Ewolucja protekcjonizmu od Obamy do Trumpa 2.0
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Analizy rynkowe
Czy Trump chce wyrzucić Powella, czy tylko gra na osłabienie dolara?
Analizy rynkowe
Czy należy robić odwrotnie niż radzi Jim Cramer?