USA/Chiny. Doniesienia z frontu na pierwszym planie

Donald Trump zdecydował się wejść na wojenną ścieżkę i konsekwentnie się po niej porusza, ale to jednak wciąż ścieżka, a nie wojna. Padły dopiero zapowiedzi, a nie strzały.

Publikacja: 08.04.2018 12:35

Miniony tydzień stał na głównych giełdach pod znakiem odrabiania wcześniejszych strat, mimo że nie b

Miniony tydzień stał na głównych giełdach pod znakiem odrabiania wcześniejszych strat, mimo że nie brakowało w ostatnich dniach mocnych deklaracji wojennych, głównie ze strony Chin.

Foto: Archiwum

Inwestorzy ekscytują się informacjami o kolejnych zapowiedziach działań w wojnie handlowej i reagują stosownie do ich tonu. Efektem jest podwyższona zmienność i spory chaos.

Na wojennej ścieżce

Donald Trump zdecydował się wejść na wojenną ścieżkę i konsekwentnie się po niej porusza, ale to jednak wciąż ścieżka, a nie wojna. Padły dopiero zapowiedzi, a nie strzały. Żadna z nich nie weszła w życie, a niektóre przestały być aktualne w chwilę po ich ogłoszeniu. Fakt, że wytaczane są ciężkie działa, nie oznacza wcale, że zostaną użyte. Formułowanie gróźb nie przeszkadza w deklarowaniu chęci negocjacji, a dawanie przyzwoitego vacatio legis sprzyja podjęciu rozmów. Choć inwestorzy mają w zwyczaju koncentrować się na kwestiach bezpośrednio mierzalnych, zamiast na przeliczaniu pozycji znajdujących się na celnych listach i miliardów dolarów za nimi stojących, warto raczej zwrócić uwagę na bardziej precyzyjny wybór celów. Ze strony Amerykanów najbardziej groźny jest zamiar uderzenia w najbardziej istotne dla nowej chińskiej strategii obszary, a więc najnowsze technologie. Chiny z kolei starają się w przemyślany sposób kierować ewentualne uderzenia w politycznie czułe dla republikanów regiony, mając świadomość układu amerykańskiego kalendarza wyborczego. To zaś skłania do podejrzeń, że w rzeczywistości gra może toczyć się nie o stal, pralki, czy soję i samoloty, a nawet technologie, czy w sumie o zrównoważenie relacji handlowych między USA a Chinami, ale o znacznie większą stawkę, jaką jest globalna pozycja obu mocarstw. Oczywiście w tej rywalizacji gospodarka odgrywa pierwszoplanową rolę. W każdym razie, na razie wbrew obawom, w gospodarce krew się nie leje, za to na rynkach finansowych jak najbardziej, choć z przerwami.

Miniony tydzień stał na głównych giełdach pod znakiem odrabiania wcześniejszych strat, mimo że nie brakowało w ostatnich dniach mocnych deklaracji wojennych, głównie ze strony Chin. Dow Jones do czwartku zyskał 1,7 proc., wliczając w to jednak prawie 2-proc. spadek z poniedziałku, a S&P 500 poszedł w górę jedynie o 0,8 proc. To wystarczyło, by oba indeksy zniwelowały skutki wcześniejszego tąpnięcia niemal w całości. Czwartkowa sesja, choć wzrostowa, charakteryzowała się jednak sporą zmiennością nastrojów. Podobnego przebiegu handlu należy się spodziewać w najbliższych dniach.

Indeks w Szanghaju miał mniejsze szanse na odrabianie strat ze względu na obchodzone w Chinach w czwartek Święto Zmarłych. Shanghai Composite wciąż więc znajduje się prawie 5 proc. poniżej poziomu sprzed proklamowania wojny handlowej i blisko dołka z początku lutego. W tym przypadku wielkich perturbacji nie należy się chyba jednak obawiać, mając na względzie kojący wpływ chińskiej administracji na rynkowe fanaberie, tym bardziej jeśli miałyby być one kojarzone z wrogimi wobec Chin działaniami. Strach przed stalowymi groźbami dość szybko minął też na japońskim parkiecie. Po jednorazowym, sięgającym 4,5 proc. tąpnięciu z 23 marca, pozostało już tylko wspomnienie. Nikkei od tego czasu zyskał już 5 proc. i wrócił w okolice środka trwającej od dwóch miesięcy konsolidacji, choć wciąż jest 10 proc. poniżej styczniowego szczytu. Mimo prawie 3-proc. czwartkowego wzrostu, słabo prezentuje się indeks niemieckiego parkietu – kraju, który ze względu na swą aktywność na zagranicznych rynkach może najmocniej ucierpieć na wojnie handlowej, nawet gdyby nie stał się jej bezpośrednim i głównym celem.

Osobną kwestią są zawirowania w technologicznym segmencie Wall Street. Po niedawnym załamaniu w ostatnich dniach o 21 proc. w górę przy bardzo wysokich obrotach poszły akcje Tesli. To jednak raczej nie efekt powrotu wiary inwestorów w spółkę, lecz spekulacyjna gra, podobna do tej jaka miała miejsce w lipcu ubiegłego roku, gdy kupujący „ożywili" się po spadku o prawie 20 proc. Obecne tąpnięcie było jeszcze mocniejsze, więc odreagowanie także jest solidne. W 2017 r. walory spółki potrzebowały dwóch miesięcy, by pójść w górę o 20 proc., teraz wystarczyły trzy dni. Od wtorku straty odrabiały, choć w mniej imponującym stylu, znajdujące się na prezydenckiej czarnej liście, papiery Amazona, zwyżkując o prawie 6 proc., po przekraczającym 5 proc. spadku z poniedziałku.

Surowcowe obawy

O ile w pierwszej fazie zamieszania z wojną handlową, na rynkach surowcowych panował względny spokój, to w ostatnich dniach mieliśmy do czynienia ze znacznym wzrostem zmienności. Indeks CRB od poniedziałku do środowego popołudnia zniżkował 2,5 proc., zbliżając się do okolic lutowego dołka, jednak szybko zaczął odrabiać straty. W efekcie bilans czterech sesji to spadek o 0,8 proc. i powrót do konsolidacji.

Foto: GG Parkiet

Do poniedziałkowego tąpnięcia surowcowego indeksu najmocniej przyczyniła się sięgająca 3 proc. przecena ropy naftowej. Można ją wiązać z informacją o odkryciu przez Bahrajn dużego złoża surowca. Reakcja okazała się jednak krótkotrwała, bo i szczegóły nie były już tak optymistyczne, jak się początkowo wydawało. W kolejnych dniach notowania WTI powoli powracały w okolice przełamanego z hukiem poziomu 64 dolarów za baryłkę. Cena Crude trzymała się w pobliżu 68 dolarów. W obu przypadkach to poziomy dość wysokie, jednak wyraźnie niższe niż te z końca marca. Można się spodziewać, że sytuacja będzie się rozwijać stosownie do spekulacji w kwestii na ile ewentualne zawirowania w światowym handlu przełożą się na kondycję gospodarki, a więc i na popyt na ropę. Z drugiej strony przeciw zwyżce notowań przemawiają doniesienia o wzroście wydobycia surowca w Stanach Zjednoczonych do rekordowego poziomu, zbliżającego się do 10,5 mln baryłek dziennie. Z technicznego punktu widzenia perspektywy mocniejszego wzrostu cen ropy także nie wyglądają zbyt obiecująco, biorąc pod uwagę formację podwójnego szczytu oraz wysoką liczbę spekulacyjnych pozycji inwestorów grających na zwyżkę notowań.

Na rynku miedzi mieliśmy do czynienia z kontynuacją odreagowania po wcześniejszej przecenie. Kontrakty terminowe na ten metal w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia zyskały 1,3 proc., choć nie obyło się bez nerwów, gdy w środę spadały momentami o 3 proc., schodząc wyraźnie poniżej 300 centów za funt. Od dołka z ostatnich dni marca zwyżka sięga już ponad 3 proc., ale na ogłaszanie końca niekorzystnej średnioterminowej tendencji jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Niepokój „handlowy" oraz sygnały słabnącej dynamiki ożywienia gospodarczego nie skłaniają raczej do gry na zwyżkę cen miedzi.

Foto: GG Parkiet

Notowania złota znalazły się pod wpływem przeciwstawnych tendencji. Z jednej strony do kupowania kruszcu może zachęcać wzrost ryzyka i obawy o wzrost gospodarczy, a przy tym zmniejszyła się też presja ze strony rynku obligacji, na którym rentowność amerykańskich papierów dziesięcioletnich zamiast zbliżać się do 3 proc., ledwie przekracza 2,8 proc. Z drugiej strony, zwyżce notowań przeszkadza umacniający się od dwóch tygodni dolar. W efekcie mamy niezbyt dynamiczną huśtawkę cen wokół poziomu 1340 dolarów za uncję.

Na GPW pogoda w kratkę

Po fatalnym zakończeniu pierwszego kwartału na warszawskim parkiecie, początek kolejnego nie przynosi zbyt wielu powodów do optymizmu. Co prawda do czwartku indeks naszych największych spółek zdołał pójść w górę o 1,5 proc., ale poruszaniem się metodą raz w górę, raz w dół, byki daleko nie zajadą. Za ich sukces można uznać powstrzymanie spadkowej tendencji, jednak dwukrotne w ostatnich dniach testowanie poziomu 2200 punktów, choć z technicznego punktu widzenia istotne, nie wygląda nadmiernie emocjonująco, tym bardziej że odbywa się przy coraz skromniejszych obrotach. Brak determinacji w obronie ważnego wsparcia może się zemścić, szczególnie że w każdej chwili należy się liczyć z pogorszeniem się nastrojów w otoczeniu. Wówczas, nasz i tak już bardzo słaby rynek, nie miałby raczej szans uchronić się przed pogłębieniem przeceny. Warto zwrócić uwagę, że WIG20 i WIG znajdują się w niemal identycznym miejscu, jak rok temu. O ile jednak zdobycie przez indeks największych spółek około 400 punktów zajęło wówczas dziesięć miesięcy, to do utraty tego dorobku obecnie wystarczyły zaledwie dwa.

Co prawda optymizm wśród analityków (w odróżnieniu od nastrojów inwestorów) jeszcze nie wygasł i przeważa przekonanie, że rok zakończymy wyżej, to jednak mało kto dziś wierzy w możliwość powtórzenia ubiegłorocznego scenariusza. Mimo bardzo dobrej kondycji gospodarki i nie najgorszych jej perspektyw, mimo wciąż rekordowo niskich stóp procentowych i pewności, że pozostaną one na tym poziomie jeszcze długo, mimo skrajnie zniechęcających warunków dla pomnażania oszczędności z wykorzystaniem oferty banków i mimo destrukcyjnego wpływu inflacji na ich realną wartość.

Na znaczenie wszystkich tych niezwykle korzystnych, wydawałoby się, warunków do inwestowania na giełdzie oraz sprzyjających wzrostom cen akcji i indeksów, można jednak spojrzeć z perspektywy najnowszych danych statystycznych, z których wynika, że w czołówce najbardziej aktywnych na naszym rynku brokerów znajdują się Merrill Lynch, JP Morgan i Wood, a w transakcjach pakietowych Wood i Erste. Dla zagranicznych inwestorów, obsługiwanych przez te instytucje, istotne są prawdopodobnie zupełnie inne czynniki, niż wymienione wcześniej i w tym zdaje się tkwić klucz do zrozumienia wielu zagadek warszawskiego parkietu. Tymczasem możemy śledzić z uwagą dyskusje na temat tworzącej się po raz kolejny strategii dla GPW, kolejnych zmian kadrowych w tej instytucji, kolejnych zmian w systemie emerytalnym, które kolejny raz mają wspierać rynek kapitałowy, który kolejny raz wskazywany jest jako istotny element systemu emerytalnego oraz wspierania rozwoju gospodarki.

Możemy też zerkać z nadzieją na mWIG40, który po dotarciu w ostatnich dniach marca do poziomu najniższego od 14 miesięcy, właśnie rusza w górę, szykując się do powrotu w ramy niewiele młodszej konsolidacji.

Analizy rynkowe
Giełdowe rekiny są coraz grubsze. Założyciel Dino odskoczył całej reszcie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Analizy rynkowe
Polski rynek wciąż zyskuje bez euforii wśród inwestorów
Analizy rynkowe
Lokomotywy z indeksu mWIG40 dały zarobić
Analizy rynkowe
Ewolucja protekcjonizmu od Obamy do Trumpa 2.0
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Analizy rynkowe
Czy Trump chce wyrzucić Powella, czy tylko gra na osłabienie dolara?
Analizy rynkowe
Czy należy robić odwrotnie niż radzi Jim Cramer?