Inwestorzy ekscytują się informacjami o kolejnych zapowiedziach działań w wojnie handlowej i reagują stosownie do ich tonu. Efektem jest podwyższona zmienność i spory chaos.
Na wojennej ścieżce
Donald Trump zdecydował się wejść na wojenną ścieżkę i konsekwentnie się po niej porusza, ale to jednak wciąż ścieżka, a nie wojna. Padły dopiero zapowiedzi, a nie strzały. Żadna z nich nie weszła w życie, a niektóre przestały być aktualne w chwilę po ich ogłoszeniu. Fakt, że wytaczane są ciężkie działa, nie oznacza wcale, że zostaną użyte. Formułowanie gróźb nie przeszkadza w deklarowaniu chęci negocjacji, a dawanie przyzwoitego vacatio legis sprzyja podjęciu rozmów. Choć inwestorzy mają w zwyczaju koncentrować się na kwestiach bezpośrednio mierzalnych, zamiast na przeliczaniu pozycji znajdujących się na celnych listach i miliardów dolarów za nimi stojących, warto raczej zwrócić uwagę na bardziej precyzyjny wybór celów. Ze strony Amerykanów najbardziej groźny jest zamiar uderzenia w najbardziej istotne dla nowej chińskiej strategii obszary, a więc najnowsze technologie. Chiny z kolei starają się w przemyślany sposób kierować ewentualne uderzenia w politycznie czułe dla republikanów regiony, mając świadomość układu amerykańskiego kalendarza wyborczego. To zaś skłania do podejrzeń, że w rzeczywistości gra może toczyć się nie o stal, pralki, czy soję i samoloty, a nawet technologie, czy w sumie o zrównoważenie relacji handlowych między USA a Chinami, ale o znacznie większą stawkę, jaką jest globalna pozycja obu mocarstw. Oczywiście w tej rywalizacji gospodarka odgrywa pierwszoplanową rolę. W każdym razie, na razie wbrew obawom, w gospodarce krew się nie leje, za to na rynkach finansowych jak najbardziej, choć z przerwami.
Miniony tydzień stał na głównych giełdach pod znakiem odrabiania wcześniejszych strat, mimo że nie brakowało w ostatnich dniach mocnych deklaracji wojennych, głównie ze strony Chin. Dow Jones do czwartku zyskał 1,7 proc., wliczając w to jednak prawie 2-proc. spadek z poniedziałku, a S&P 500 poszedł w górę jedynie o 0,8 proc. To wystarczyło, by oba indeksy zniwelowały skutki wcześniejszego tąpnięcia niemal w całości. Czwartkowa sesja, choć wzrostowa, charakteryzowała się jednak sporą zmiennością nastrojów. Podobnego przebiegu handlu należy się spodziewać w najbliższych dniach.
Indeks w Szanghaju miał mniejsze szanse na odrabianie strat ze względu na obchodzone w Chinach w czwartek Święto Zmarłych. Shanghai Composite wciąż więc znajduje się prawie 5 proc. poniżej poziomu sprzed proklamowania wojny handlowej i blisko dołka z początku lutego. W tym przypadku wielkich perturbacji nie należy się chyba jednak obawiać, mając na względzie kojący wpływ chińskiej administracji na rynkowe fanaberie, tym bardziej jeśli miałyby być one kojarzone z wrogimi wobec Chin działaniami. Strach przed stalowymi groźbami dość szybko minął też na japońskim parkiecie. Po jednorazowym, sięgającym 4,5 proc. tąpnięciu z 23 marca, pozostało już tylko wspomnienie. Nikkei od tego czasu zyskał już 5 proc. i wrócił w okolice środka trwającej od dwóch miesięcy konsolidacji, choć wciąż jest 10 proc. poniżej styczniowego szczytu. Mimo prawie 3-proc. czwartkowego wzrostu, słabo prezentuje się indeks niemieckiego parkietu – kraju, który ze względu na swą aktywność na zagranicznych rynkach może najmocniej ucierpieć na wojnie handlowej, nawet gdyby nie stał się jej bezpośrednim i głównym celem.
Osobną kwestią są zawirowania w technologicznym segmencie Wall Street. Po niedawnym załamaniu w ostatnich dniach o 21 proc. w górę przy bardzo wysokich obrotach poszły akcje Tesli. To jednak raczej nie efekt powrotu wiary inwestorów w spółkę, lecz spekulacyjna gra, podobna do tej jaka miała miejsce w lipcu ubiegłego roku, gdy kupujący „ożywili" się po spadku o prawie 20 proc. Obecne tąpnięcie było jeszcze mocniejsze, więc odreagowanie także jest solidne. W 2017 r. walory spółki potrzebowały dwóch miesięcy, by pójść w górę o 20 proc., teraz wystarczyły trzy dni. Od wtorku straty odrabiały, choć w mniej imponującym stylu, znajdujące się na prezydenckiej czarnej liście, papiery Amazona, zwyżkując o prawie 6 proc., po przekraczającym 5 proc. spadku z poniedziałku.