Donald Trump poszerza pole swoich wpływów coraz śmielej. Kwestie ceł chwilowo zeszły na dalszy plan, a jego uwaga skoncentrowała się na walutach i stopach procentowych. Amerykański prezydent nie zawahał się wyrazić swojego niezadowolenia z polityki Fed, która jego zdaniem utrudnia wzrost gospodarczy, a dodatkowo powoduje umocnienie dolara, w warunkach gdy juan słabnie, co z kolei komplikuje zmagania z chińską potęgą. Troska Trumpa o gospodarkę wydaje się jak najbardziej zrozumiała, ale narzędzia, jakich stara się używać, mogą budzić coraz większe kontrowersje. Inwestorzy będą się mieli czego obawiać, gdy do wojen celnych dojdą też rozgrywki na froncie walutowym, a wyraźne sugestie w sferze polityki pieniężnej budzą jednoznaczne skojarzenia z niedawnymi deklaracjami prezydenta Turcji. Sprawa jest o tyle poważna, że narastają obawy o perspektywy globalnej gospodarki, a najnowsze prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego nie pozostawiają wątpliwości co do tego, że sprawy nie idą w dobrym kierunku.
Główne giełdy na razie się tym wszystkim nie przejmują, co jednak trudno uznać za powód do optymizmu, a raczej należałoby to traktować jak czynnik ryzyka. S&P500 co prawda w miniony czwartek zanotował mały krok wstecz w swym marszu w górę, ale zdołał utrzymać się powyżej 2800 pkt i nic nie wskazuje na to, by miał zawrócić. Cofnął się nieco także DAX, ale i we Frankfurcie przez niemal cały tydzień nastroje były dobre. Można powiedzieć, że podejrzanie dobre, biorąc pod uwagę słabe prognozy dla gospodarki strefy euro i zagrożenie wiszące nad niemiecką w związku perspektywą zaostrzenia wojny handlowej. Niepokój ciągle dominuje na rynkach wschodzących. MSCI Emerging Markets co prawda od początku lipca porusza się w trendzie bocznym, ale trudno to uznać za powód do wielkiego optymizmu. Raczej niewiele zmieni w tej kwestii piątkowy 2-proc. wzrost indeksów na parkiecie w Szanghaju, będący prawdopodobnie reakcją na zapowiedzi chińskich władz, dotyczące wykorzystania narzędzi polityki pieniężnej do wsparcia gospodarki w razie potrzeby. Z jednej strony to powód do optymizmu, jednak z drugiej oznaczałoby to odejście od delewarowania, czyli byłoby sygnałem pewnej desperacji w podtrzymywaniu wzrostu.
Warszawskie akcje na wakacjach
Niewiele nowego ani dobrego da się powiedzieć o sytuacji na naszym rynku akcji w ostatnim czasie. W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia wartość głównych indeksów zmieniła się o skromnych kilka dziesiątych procent i niewiele z tych zmian wynika. WIG20 wokół 2150 pkt błąka się od miesiąca, dla WIG poziom równowagi to ok. 56 500 pkt, 4200 pkt to ulubiona liczba dla mWIG40, a sWIG80 trzyma się dzielnie tuż powyżej 12 500 pkt. Aktywność handlu typowa dla okresu wakacyjnego, tyle tylko że dla większości inwestorów wakacje od akcji trwają już kilkanaście miesięcy i niewiele wskazuje na to, by ten stan rzeczy miał się zmienić. Niskie wyceny akcji na nikim nie robią wrażenia i nie pobudzają wyobraźni, być może do giełdy zachęciłaby wyższa inflacja, ale wskaźniki cen nie chcą mocniej rosnąć, więc pozostaje czekać na jakiś przełom.
Z braku większych atrakcji na głównych indeksach wypada skupić się na wskaźnikach branżowych oraz pojedynczych perełkach.