Poniedziałek przyniósł dalszy spadek, choć już mniejszy niż w poprzednich dniach, indeksów grupujących małe i średnie spółki. Od początku roku sWIG80 stracił już prawie 21 proc., a mWIG40 niemal 19 proc. Pojawiają się obawy, że z powodu kłopotów Altusa TFI i Trigona TFI, będących pokłosiem niewypłacalności GetBacku, warszawską giełdę czekają jeszcze nawet kilkunastoprocentowe spadki.
Trzeba jeszcze poczekać?
Skąd tak czarna prognoza? – Ostatnie spadki akcji małych i średnich spółek sprawiają, że istnieje duże prawdopodobieństwo nasilenia umorzeń w funduszach inwestujących w polskie akcje. To z kolei spowodowałoby kontynuację, a nawet możliwe przyspieszenie spadków na polskiej giełdzie, głównie wśród małych i średnich spółek. Niewykluczone, że presja w tym segmencie potrwa jeszcze kilka tygodni, co powinno być dobrą okazją do selektywnej akumulacji akcji – mówi jeden z zarządzających, proszący o anonimowość.
Przypomnijmy, że napływy netto do polskich TFI były słabe już w poprzednich miesiącach tego roku – od stycznia do lipca odpłynęło netto w sumie 1,7 mld zł z funduszy absolutnej stopy zwrotu, 1,9 mld zł z funduszy akcji i 150 mln zł z mieszanych. Teraz dodatkowo sytuację utrudniają problemy Altusa i Trigona, które notują duże odpływy (tylko w lipcu po około 350 mln zł netto) i muszą sprzedawać akcje, by zwracać środki klientom. Według ekspertów prawdopodobnie w pierwszej kolejności pod młotek idą najbardziej płynne spółki. Zatem im dłużej potrwają problemy tych TFI, tym w ich funduszach większy udział mogą mieć słabsze i mniej płynne podmioty.
Altus TFI kilka dni temu poinformował, że zamyka sześć subfunduszy z powodu pogłębiających się odpływów (na 5 września ich aktywa były warte 129 mln zł wobec 169 mln zł na 31 sierpnia). Trigon także boryka się z odpływami, parę dni temu zapowiedział przeniesienie swoich pięciu funduszy do Skarbca TFI (łączna wartość ich aktywów to około 600 mln zł).
– Nasze modele wskazują na trwalszy dołek w 2019 r. Zatrzymać spiralę, skoro się już nakręciła, może tylko jedno – wyczerpanie i kapitulacja sprzedających. Na razie tego nie widzimy. Możemy posłużyć się analogią z Lehman Brothers, bo w mikroskali mamy z tym do czynienia na polskim rynku – w sensie gwałtownego ograniczenia płynności, a nie porównując Getback czy kłopoty lokalnych TFI do tego banku inwestycyjnego. Jego upadek przypadł na jesień 2008 r., a bessa zakończyła się na wiosnę 2009 r. – mówi Tomasz Tarczyński, prezes Opoki TFI.