Fatalnie wygląda w tej chwili październikowy dorobek indeksów warszawskiej giełdy. Licząc do czwartkowego popołudnia, WIG, WIG20, mWIG40 i sWIG80 traciły od początku miesiąca odpowiednio 5,3 proc., 5,7 proc., 5,8 proc. oraz 2,6 proc. W zasadzie bez żadnego problemu przełamane zostały istotne lokalne wsparcia, odpowiednio 57 000 pkt, 2200 pkt, 4000 pkt i 11 250 pkt. Zdaniem analityków wszystkiemu winna jest zagranica. Powstaje pytanie, czy ostatnia słabość skazuje Warszawę na kontynuację rynku niedźwiedzia w szerszym horyzoncie czasowym, czy jednak trwająca przecena to tylko cenowa promocja.
Czytaj także: Polityka Fedu i Trumpa sprowokowała wyprzedaż
Słabe otoczenie
– Słabość krajowych indeksów to w dużym stopniu efekt globalnej słabości rynków wschodzących, która utrzymuje się od lutego. Owa słabość kontrastowała z siłą amerykańskiego S&P 500. Historycznie powyższa dywergencja zdecydowanie częściej była zamykana poprzez lepsze zachowanie rynków wschodzących niż przez słabość rynku amerykańskiego. Środowa, 4-proc. przecena na Wall Street podważa powyższą hipotezę i wywiera presję na WIG20, w wyniku czego rośnie krótkoterminowe ryzyko testu 2100 pkt – tłumaczy Sobiesław Kozłowski, szef działu analiz Raiffeisen Brokers. Na tę zaskakującą słabość Wall Street zwraca też uwagę Kamil Hajdamowicz, młodszy zarządzający aktywami Vienna Life. – Bezpośrednim powodem wyprzedaży na krajowym rynku są obecnie tylko i wyłącznie globalne tendencje, widoczne na wykresach praktycznie wszystkich rynków rozwiniętych. Mam tu na myśli przede wszystkim obawy o dalszą politykę Rezerwy Federalnej, wyraźnie odzwierciedlone we wzroście rentowności obligacji, co z kolei było pretekstem do realizacji zysków na spółkach technologicznych – tłumaczy ekspert. Jego zdaniem do końca września USA były tak zwaną bezpieczną przystanią na rynkach akcji, a teraz ten obraz zaczął się psuć. Do tego spadki kursów akcji spółek z grupy FAANG pociągają za sobą notowania CD Projektu, który jest w październiku najsłabszym ogniwem w portfelu blue chips.
Czytaj także: Nie ma ucieczki do bezpiecznych przystani, takich jak dolar czy złoto
Hajdamowicz zwraca też uwagę na naszą korelację z niemieckim DAX, który spada pod ciężarem konfliktu na linii Włochy–Bruksela, a także z powodu problemów spółek motoryzacyjnych. Niemiecki indeks od początku miesiąca stracił 4,8 proc. i w czwartek znalazł się na poziomie 11 519 pkt (najniżej od lutego 2017 r.). Przy takiej kumulacji niekorzystnych czynników zewnętrznych trudno sobie wyobrazić, by Warszawa szła pod prąd globalnego trendu.