Wystarczy stworzyć takie warunki, by firmy mogły powstawać, rozwijać się i osiągać coraz lepsze wyniki finansowe. W tym celu można ciąć stopy procentowe, obniżać podatki, redukować bariery. Wszyscy się starają, Amerykanom się udaje.
Fenomen Wall Street
Zaledwie kilka miesięcy temu wydawało się, że amerykańska hossa przechodzi do historii, tymczasem kilka dni temu widzieliśmy kolejne historyczne rekordy indeksów na nowojorskim parkiecie. Argumenty za i przeciw kontynuacji wzrostowej tendencji można mnożyć, ale taka robota wydaje się niezbyt produktywna. Oczywiście, że ważne jest to, co robi Fed, istotne jest, jak potoczą się losy wojny handlowej, jaka będzie koniunktura w Chinach, czy i kiedy w Stanach Zjednoczonych nastąpi recesja oraz wiele innych kwestii. Najważniejsze jest jednak to, jak radzą sobie z tym wszystkim notowane na giełdzie spółki. Dopóki osiągane przez nie wyniki finansowe zadowalają inwestorów, dopóty hossa może trwać w najlepsze, choć – rzecz jasna – możliwe są korekty, nawet tak groźnie wyglądające, jak ta z ostatnich miesięcy ubiegłego roku.
Sięgający 0,7 proc. wzrost S&P 500 w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia nie wygląda imponująco, ale liczy się „całokształt”, a nie detale, choć giełdowi aptekarze mogą zwrócić uwagę, że biorąc pod uwagę notowania intraday, indeks historycznego rekordu jeszcze nie pobił, bo brakuje do niego jeszcze prawie czterech punktów. Sezon publikacji wyników spółek trwa, będą zyski, będzie rekord. Popracować na niego musi jeszcze Dow Jones, mocniej uzależniony od firm reprezentujących tradycyjną gospodarkę. „Przemysłowy” indeks zniżkował minimalnie, między innymi wskutek największego od ponad 30 lat jednodniowego spadku notowań akcji konglomeratu 3M. Ale to tylko 11 proc., a gigantom nowych technologii zdarzało się w jeden dzień zniżkować znacznie mocniej. Grupujący je Nasdaq Composite zyskiwał do czwartku 1,5 proc. i w jego przypadku w kwestii historycznego rekordu żadnych wątpliwości nie ma.
Niemiecki odpowiednik Dow Jonesa zyskał co prawda do czwartku na wartości kilka dziesiątych procent, ale inwestorzy z Frankfurtu o rekordzie na razie mogą tylko pomarzyć, choć w ostatnich tygodniach bardzo się starają skrócić do niego dystans. Wyraźnie popsuły się natomiast nastroje na rynkach wschodzących. MSCI Emerging Markets zniżkował o prawie 2 proc., ale warto mieć na względzie, że szedł w górę przez cztery poprzednie tygodnie z rzędu. Za obecną korektę w sporej mierze odpowiedzialne są spadki na parkiecie chińskim, gdzie Shanghai Composite tracił ponad 5 proc.
Warszawa coraz słabsza
Co prawda na trzy sesje przed końcem kwietnia miesięczny bilans wszystkich głównych indeksów naszego parkietu jest lekko dodatni, to jednak byki zbyt wielu powodów do zadowolenia nie mają. Ostatnie dni przyniosły niewielkie spadki, które jednak pogorszyły obraz rynku, szczególnie w segmencie małych i średnich spółek. W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia WIG20 zniżkował o 0,3 proc. i po raz kolejny zdołał obronić się przed zejściem poniżej 2350 pkt, ale inwestorzy oczekiwali nie obrony, ale raczej powrotu do testowania 2400 pkt.