W przypadku większości rynków, zarówno akcji, jak i surowców, tydzień rozpoczął się bardzo słabo, ale kolejne dni przyniosły mniejszą bądź większą poprawę sytuacji. W poniedziałek zarówno na Wall Street, jak i we Frankfurcie doszło do testowania ważnych poziomów wsparcia. S&P 500 po sięgającym 2,4 proc. spadku niebezpiecznie zbliżył się do 2800 punktów. W czwartek był momentami już blisko 100 punktów wyżej, ale bilans czterech pierwszych sesji okazał się minimalnie spadkowy. Przemysłowy Dow Jones zniżkował zaś o ponad 1 proc. Znacznie lepiej z odreagowaniem poradzili sobie inwestorzy we Frankfurcie. DAX, który w poniedziałek po zniżce o 1,5 proc. znalazł się poniżej 12 tys. punktów, do czwartku zyskiwał 2,1 proc. Być może to zasługa opublikowanych w środę danych z niemieckiej gospodarki. Co prawda wyliczona wstępnie dynamika PKB, sięgająca w pierwszym kwartale 0,6 proc. rok do roku to wynik najgorszy od 2012 r., ale licząc kwartał do kwartału, po dwóch poprzednich bardzo słabych odczytach (-0,2 i 0 proc.) mamy wzrost o 0,4 proc. Niewielkie, wynoszące w skali pierwszych czterech sesji minionego tygodnia jedynie 0,6 proc. odreagowanie zaliczył wskaźnik giełdy w Szanghaju, ale optymistycznym sygnałem jest obrona przed zejściem poniżej 2900 punktów i to mimo słabszych danych makroekonomicznych o dynamice produkcji przemysłowej, sprzedaży detalicznej i inwestycjach w aglomeracjach oraz nadal niepewnych losach negocjacji z Amerykanami. Słabo wypadł natomiast indeks rynków wschodzących, zniżkując o 2,3 proc., ale ETF MSCI Emerging Markets po sięgającym 3,3 proc. poniedziałkowym spadku zdołał powrócić powyżej 41 punktów. Spośród wydarzeń w pozostałych segmentach rynku finansowego warto zwrócić uwagę na dynamiczne umocnienie się amerykańskiej waluty oraz sytuację rynku długu. Indeks dolara do czwartku poszedł w górę o 1,1 proc., najmocniej od marca. Jednocześnie przebił się powyżej poprzedniego szczytu z końca kwietnia i znalazł się na poziomie najwyższym od 3 stycznia. Mocno w dół poszła rentowność obligacji skarbowych większości krajów rozwiniętych. W środę rentowność amerykańskich dziesięciolatek znalazła się poniżej 2,4 proc. Te zjawiska wskazują na utrzymującą się awersję do ryzyka.
Warszawa mocno „oclona"
Nowy rozdział amerykańsko-chińskiej wojny celnej wpłynął na pogorszenie nastrojów na naszym parkiecie niemal tak mocno, jakby polska gospodarka miała na niej realnie ucierpieć. Ale nie tylko czynniki zewnętrzne przyczyniły się do wyprzedaży akcji. W przypadku części spółek, i to także tych, będących do niedawna ulubieńcami inwestorów, na notowaniach zaważyły słabsze wyniki bądź niepomyślne zapowiedzi na przyszłość. Nadal też trwa podażowa presja, zarówno ze strony funduszy emerytalnych, jak i inwestycyjnych, a nowego kapitału wciąż brakuje, co widać szczególnie mocno, gdy zmniejsza się aktywność graczy zagranicznych. W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia WIG20 zniżkował o zaledwie 0,2 proc., co po dwóch poprzednich tygodniach silnej przeceny, można uznać za sygnał optymistyczny, sugerujący możliwość przynajmniej krótkotrwałego wzrostowego odreagowania. Indeks naszych największych spółek w najgorszym momencie tracił ponad 10 proc., licząc od szczytu z pierwszych dni kwietnia. W tym czasie dotarł do poziomu najniższego od 20 listopada ubiegłego roku. Po czwartkowej wzrostowej sesji można uznać, że podjęta została próba obrony technicznego wsparcia, jednak kluczowy poziom leży kilkadziesiąt punktów niżej, w okolicy 2100–2135 punktów. To, czy indeks tam dotrze, będzie zależało głównie od sytuacji w otoczeniu, ale warto też zwrócić uwagę, że WIG20 w obecnej fali zaczął spadać znacznie wcześniej niż MSCI Emerging Markets i na długo przed eskalacją wojny celnej. Czynniki lokalne mają więc także istotne znaczenie. Przykładem tego może być silna czwartkowa przecena akcji firm zajmujących się handlem. Notowania walorów Dino tąpnęły aż o 12,5 proc., papiery CCC potaniały o 7,5 proc., osiągając poziom najniższy od września 2016 r., a akcje Eurocash, wchodzące w skład mWIG40, zniżkowały o ponad 6 proc. To skutek informacji o uznaniu przez Sąd Unii Europejskiej nieważności decyzji Komisji Europejskiej, nakazującej Polsce zawieszenie stosowania podatku od handlu, zakładającego progresję stawek w zależności od wartości obrotów. W przypadku CCC znaczenie miała także informacja o słabej dynamice sprzedaży w maju. Mocnej, przekraczającej 6 proc. przecenie, uległy także akcje Cyfrowego Polsatu, mimo niezłych, ogłoszonych dwa dni wcześniej wyników finansowych za pierwszy kwartał. Wato natomiast zwrócić uwagę na silne czwartkowe zwyżki walorów Lotosu (o 6 proc.), KGHM (o ponad 4 proc.) i PKN Orlen (o 3,5 proc.), a także przekraczający 2 proc. wzrost cen walorów PZU, Pekao i PKO BP. W każdym z tych przypadków jeszcze dzień wcześniej można było obserwować zdecydowaną wyprzedaż. Być może mamy więc do czynienia z odreagowaniem, a być może z próbą przełamania negatywnej tendencji, związaną prawdopodobnie z powrotem zainteresowania ze strony inwestorów zagranicznych. Nadal trwa spadkowa korekta w segmencie średnich spółek. Do czwartku mWIG40 zniżkował o 1,3 proc., a więc znacznie mniej niż w poprzednich dwóch tygodniach. Od szczytu z pierwszych dni kwietnia indeks traci już 8,5 proc. W ostatnich dniach zdołał obronić się przed spadkiem poniżej 3900 punktów i testowaniem wsparcia znajdującego się w okolicach dołka z końca grudnia ubiegłego roku. Trudno jednak przesądzać, czy to już koniec tej dynamicznej fali spadkowej, czy też należy się liczyć z zejściem do minimów z listopada 2018 r., co oznaczałoby redukcję całego niemal czteromiesięcznego dorobku byków. Część spółek rozczarowała wynikami finansowymi za 2018 r. i pierwszy kwartał obecnego roku lub zapowiedziami braku poprawy w najbliższej przyszłości. W takich warunkach trudno zaś liczyć na hossę, przynajmniej w najbliższych tygodniach. Poza wspomnianymi już papierami Eurocash, które do czwartku zniżkowały o ponad 10 proc., a od końca kwietnia tracą już niemal 20 proc., w ostatnich dniach i tygodniach mocnej przecenie ulegają papiery Stalproduktu i Banku Handlowego. W obu przypadkach znaczenie mają nie tylko słabsze wyniki finansowe, ale także usunięcie z indeksów MSCI Poland. Akcje Stalproduktu do czwartku taniały o 12 proc., a od końca kwietnia tracą ponad 30 proc., znajdując się najniżej od ponad trzech lat. Papiery Banku Handlowego zniżkowały w skali tygodnia o 8,5 proc., a od połowy marca o 25 proc. Jednym z najbardziej spektakularnych przykładów rozczarowania zarówno wynikami, jak i zapowiedziami, jest Benefit, którego akcje zanurkowały z prawie 1000 zł, osiąganych w pierwszych dniach kwietnia, do około 500 zł w środę i czwartek. Nieźle za to w ostatnich dniach radziły sobie walory Energi i Enei oraz deweloperów, w tym LC Corp, Echa, i GTC. Do lepszej formy powoli wracają papiery Forte i Kęt oraz Budimeksu. Szósty tydzień z rzędu korektę kontynuuje wskaźnik najmniejszych firm. Do czwartku zniżkował on 0,9 proc., a cała fala spadkowa sięga w jego przypadku zaledwie 4,5 proc. Warto jednak zwracać uwagę na zachowanie indeksu, który zbliża się do poziomu technicznego wsparcia, znajdującego się w okolicach 11 500 pkt.
Surowcowa huśtawka
CRB Index w miniony poniedziałek testował dołek z pierwszej połowy lutego, by dwa dni później powrócić powyżej przełamanego kilka dni wcześniej poziomu 180 punktów, po prawie 2-proc. zwyżce. Warto przy tym zwrócić uwagę, że w tym czasie nie nastąpił żaden optymistyczny zwrot w relacjach amerykańsko-chińskich, ani nie uległy poprawie perspektywy globalnej koniunktury gospodarczej. Co ciekawe, zwyżka indeksu to zasługa nie tylko drożejącej ropy naftowej, ale znacznie szerszego zestawu towarów. A żeby było jeszcze bardziej tajemniczo, surowcowe odbicie miało miejsce przy jednoczesnym znacznym umocnieniu się dolara. Na rozwiązanie zagadki trzeba będzie trochę poczekać, a na razie można przyjąć roboczą tezę, że jest to tylko chwilowe odreagowanie wcześniejszych spadków. Po trzech tygodniach niezbyt mocnej przeceny, w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia notowania amerykańskiej ropy WTI poszły w górę o ponad 2 proc., przekraczając nieznacznie 63 dolary za baryłkę, a Brent podrożała o 3 proc., osiągając poziom niemal 73 dolarów. To efekt wzrostu napięcia na Bliskim Wschodzie, gdzie doszło do uszkodzenia dwóch tankowców oraz ataków na instalacje w Arabii Saudyjskiej. To wystarczyło, by zrównoważyć negatywny wpływ informacji o kolejnym nadspodziewanie wysokim wzroście zapasów surowca w Stanach Zjednoczonych. Czynniki fundamentalne nadal pozostają niekorzystne dla notowań ropy naftowej, ale wrażliwość rynku na wydarzenia geopolityczne jest znaczna i okresowo zyskuje na znaczeniu. W zmiennych nastrojach przebiegał handel na rynku miedzi. W poniedziałek notowania kontraktów zniżkowały o 2 proc., docierając do poziomu najniższego od końca stycznia. Jednak w kolejnych dniach miało miejsce silniejsze wzrostowe odreagowanie i to mimo słabszych danych makroekonomicznych z Chin, dotyczących zarówno dynamiki produkcji przemysłowej, jak i inwestycji w aglomeracjach. W czwartek byki napotkały jednak już na poważniejszy opór ze strony podaży i zwyżka straciła impet, a kontrakty cofnęły się nieco poniżej 275 centów za funt. Poważniejszy i bardziej trwały ruch w górę możliwy byłby w przypadku złagodzenia napięcia między USA a Chinami. Umacniający się dolar powstrzymał zwyżkę na rynku złota. Notowania kruszcu jeszcze w poniedziałek szły w górę o ponad 1 proc., przekraczając 1300 dolarów za uncję, jednak w kolejnych dniach ten wzrost został w całości zniwelowany. Mocne spadki miały miejsce w przypadku srebra, które tanieje już trzeci tydzień z rzędu, tym razem o 1,7 proc., oraz platyny, której notowania poszły w dół o 3,6 proc. Szans na odreagowanie wciąż szukają byki na rynku palladu, ale na razie niezbyt skutecznie. Notowania metalu zniżkowały do czwartku o 1,8 proc., ale obroniły się po raz kolejny przed spadkiem poniżej 1300 dolarów za uncję. Mocnego wzrostowego odreagowania doczekały się notowania większości surowców rolnych, w tym szczególnie pszenicy, która podrożała o ponad 10 proc., kukurydzy zwyżkującej o 8 proc. i soi, której cena poszła w górę o 4 proc.