Na warszawskiej giełdzie nie brakuje firm, których notowania są mocno powiązane z wahaniami cen wybranych surowców. Dla inwestora oznacza to dodatkowe ryzyko, ale i szansę na ponadprzeciętny zarobek. Presja ze strony cen surowców stanowi spore wyzwanie dla wielu spółek, gdyż ma istotne znaczenie dla rentowności ich działalności.
Sektor wydobywczy pod presją
Wysoka korelacja z rynkiem surowców występuje w spółkach wydobywczych. Najlepszym tego przykładem są JSW i Bogdanka, których notowania są ściśle powiązane z cenami węgla koksowego i energetycznego. Ten rok przyniósł ochłodzenie koniunktury na światowym rynku węgla po okresie silnych zwyżek, które miały miejsce w poprzednich latach. – Obecne ceny węgla (koksujący i energetyczny) stanowią istotny problem dla JSW i Bogdanki. Narastające problemy światowego sektora stalowego i produkcji samochodów mogą wywołać wzmożoną presję na ceny węgla koksującego i koksu, dwóch podstawowych produktów JSW. Z kolei nadpodaż węgla energetycznego i odchodzenie Europy od tej technologii może utrzymywać ceny ARA pod stałą i długoterminową presją, co może być potencjalnie negatywne dla Bogdanki – wskazuje Paweł Puchalski, analityk Santander BM.
Z kolei w przypadku KGHM występuje bardzo duża wrażliwość wyceny spółki na notowania miedzi wyrażone w złotych, ale też srebra, złota i molibdenu. – W przypadku KGHM, podczas gdy miedź wydaje się pozostawać pod wpływem ryzyk makroekonomicznych, ostatnie zaognienie na linii Iran–USA/Wielka Brytania spowodowało silny wzrost cen złota i srebra, co jest naturalnie pozytywne dla wyników spółki – podkreśla Puchalski.
Spółki przemysłowe nie mają lekko
Presję na wzrost kosztów, wynikającą m.in. z wysokich cen surowców, mocno odczuły spółki przemysłowe. Tylko niektóre są w stanie utrzymać, a nawet poprawiać marże dzięki wprowadzanym podwyżkom cen. – Wpływ wzrostu cen surowców w przypadku spółek, w których stanowią one istotny udział w kosztach, nie jest jednoznaczny i zależy przede wszystkim od umiejscowienia spółki w łańcuchu wartości. Mówiąc inaczej, zależy to od tego, czy spółka jest cenobiorcą, czy cenodawcą. Dobrym przykładem jest tutaj Śnieżka, która z sukcesem przekładała rosnące ceny bieli tytanowej na klientów. Przykładem z drugiej strony może być Sanok, który produkuje wyroby przede wszystkim dla zachodnich odbiorców, więc rosnące koszty są trudne do przełożenia – wyjaśnia Kamil Hajdamowicz, zarządzający w Vienna Life TUŻ. Zaznacza, że bywają jednak bardziej złożone zależności między spółką a rynkiem surowców. – Dość interesującym przykładem jest Famur, gdzie rosnące ceny rudy żelaza przekładają się na konieczność weryfikacji cenników, a jednocześnie spadające ceny węgla mogą się przełożyć na przyszłą ilość kontraktów i tym samym dochodowość spółki – wskazuje.
Ten rok nie jest łatwy dla Alumetalu. Spółka jest producentem aluminium z przetopu złomu, stopy dostarcza głównie producentom samochodów. – Branża automotive znajduje się pod presją, co pokazują między innymi czerwcowe dane na temat produkcji samochodów osobowych w Niemczech, która rok do roku spadła o blisko 25 proc. Alumetalowi dodatkowo ciążą ceny złomu, które znajdują się na wieloletnich minimach – w tej sytuacji część dostawców woli przeczekać ten okres, co ostatecznie przekłada się na spadek marż spółki, która i tak jest jedną z najwyższych w branży, w związku z czym ma większą przestrzeń negocjacyjną – podkreśla Tomasz Mazurek, analityk BM BNP Paribas. Spółka mimo wszystko notuje systematycznie zwyżki wolumenu sprzedaży, przy jednoczesnym ich spadku u zagranicznych konkurentów, co może oznaczać większą jej konkurencyjność i tym samym w horyzoncie kilku kolejnych kwartałów powiększanie udziału w rynku. – Alumetal stara się jednocześnie maksymalizować wolumeny, pod warunkiem że będą one rentowne, a w pesymistycznym scenariuszu, kiedy warunki zmusiłyby do produkcji poniżej kosztów, spółka jest gotowa wyłączyć piece. Sytuacja na rynku sprawia, że wykruszają się mniejsi i słabsi gracze, dzięki czemu w dłuższym terminie upatrujemy szansy w zwiększeniu udziałów rynkowych, co powinno pomóc przeczekać w miarę bezpiecznie okres trudnego otoczenia rynkowego, a także przełożyć się na wyniki – uważa Mazurek.