Co prawda akcje nie poszły jeszcze całkiem w odstawkę, ale to, co dzieje się na rynku obligacji skarbowych, złota i walut uznawanych za bezpieczne przystanie, nie pozostawia wątpliwości w kwestii preferencji inwestorów. W środę rentowność dziesięcioletnich amerykańskich papierów skarbowych momentami zbliżała się do 1,6 proc., a więc do poziomu najniższego od prawie trzech lat, i była o ponad połowę niższa niż jeszcze w listopadzie ubiegłego roku. Ruchy o tak dużej dynamice w tak krótkich okresach nie zdarzają się zbyt często. Ale też nieczęsto główne banki centralne dokonują tak radykalnych zmian swej polityki, jak czyniły to w ostatnich miesiącach. A to, w połączeniu z nasileniem się czynników ryzyka i obaw o perspektywy globalnej gospodarki, daje właśnie taki efekt. Jeszcze bardziej spektakularnie prezentuje się on w przypadku dziesięciolatek niemieckich, których rentowność momentami przekraczała minus 0,6 proc. Środa przyniosła gigantyczne spadki rentowności papierów hiszpańskich i portugalskich, które zostały równie mocno skorygowane już dzień później. To pokazuje, że rynek obligacji także może być rajem dla spekulantów i ryzykantów. Generalnie jednak ostatnie tygodnie stoją pod znakiem unikania ryzyka, co doskonale widać na rynku walutowym. Co prawda „król dolar" nieco stracił, ale za to nadal zyskiwały jen, który jest najmocniejszy od prawie trzech lat, i szwajcarski frank, którego indeks także jest najwyżej od października 2016 r., a od majowego dołka wzrósł o ponad 8 proc.
Na rynku akcji trzeba być czujnym
Na tym tle rynki akcji zachowują się relatywnie spokojnie. Poniedziałek okazał się ostatnim dniem wyprzedaży na Wall Street, przed odreagowaniem. S&P 500 kończył dzień spadkiem o 3 proc., a w trakcie sesji był jeszcze niżej. Nerwowo było przez jakiś czas także w środę, ale wskaźniki zdołały utrzymać się nad kreską. W czwartek byki radziły sobie już bardzo odważnie, windując S&P 500 o 1,9 proc., a Nasdaq o ponad 2 proc. W efekcie bilans pierwszych czterech sesji minionego tygodnia był lekko korzystny dla posiadaczy akcji, za wyjątkiem Dow Jonesa, który tracił 0,4 proc. Po tak dużych spadkach, jakie obserwowaliśmy w poprzednich dniach, odbicie wygląda dość mizernie, ale panika została opanowana. Indeks we Frankfurcie zniżkował do wtorku, schodząc na moment poniżej 11 600 pkt, czyli najniżej od marca. Wzrostowe odreagowanie nie wystarczyło do wyjścia nad kreskę i w skali tygodnia DAX tracił 0,2 proc., ale największe kłopoty na razie zostały zażegnane. Wciąż mocno poobijany po spadkowej serii pozostaje japoński Nikkei, który w poniedziałek dotarł w okolice poziomu najniższego w tym roku, a do czwartku tracił prawie 2 proc. Handlowe niesnaski to nie tylko spektakularne zmagania Stanów Zjednoczonych i Chin, ale także narastające napięcia między państwami azjatyckimi, a Japonia jest na to najbardziej narażona. Chiński parkiet w minionym tygodniu kontynuował przecenę, która nawet uległa niewielkiemu nasileniu. Shanghai Composite do piątkowego poranka tracił nieco ponad 3 proc. i nie był w stanie powrócić powyżej 2800 pkt. MSCI Emerging Markets w poniedziałek meldował się na poziomie najniższym od grudnia ubiegłego roku, a do czwartku, mimo późniejszego odbicia, zniżkował o 0,7 proc.
Uspokojenie sytuacji na giełdach nie oznacza, że posiadacze akcji mogą już spać spokojnie. Raczej powinni bacznie obserwować to, co się dzieje, a szczególną uwagę zwracać na wieści z Twittera. Zaskakująco dobre dane o chińskim handlu zagranicznym oraz osłabienie juana z pewnością nie wprawiły w dobry humor Donalda Trumpa, który w każdej chwili może dać temu wyraz.
GPW szuka wsparcia
Miniony tydzień na warszawskim parkiecie stał pod znakiem testowania istotnych poziomów technicznego wsparcia w przypadku niemal wszystkich głównych indeksów, ale można się spodziewać, że to jeszcze nie koniec „atrakcji", bo na horyzoncie są jeszcze kluczowe dołki z października ubiegłego roku.
WIG20 w środę napędził bykom trochę strachu, schodząc z impetem poniżej 2150 pkt. W czwartek indeksowi udało się powrócić ponad ten poziom, ale odreagowanie nie było zbyt przekonujące. W efekcie bilans pierwszych czterech sesji tygodnia to spadek WIG20 o 2,6 proc., a więc zdecydowanie mocniejszy niż niespełna 1-proc. zniżka MSCI Emerging Markets.