Frankowa czkawka na Książęcej
Na obrazie ostatniego tygodnia sierpnia poważnie zaciążyła środowa paniczna wyprzedaż akcji banków. Trwające od kilku lat zamiatanie pod dywan problemu kredytów frankowych i czekanie na jego „naturalne” rozwiązanie ponownie daje znać o sobie, tym silniej, że kurs franka ponownie przekroczył 4 zł i jest najwyżej od ponad dwóch lat. W oczekiwaniu na rozstrzygnięcie tej kwestii przez europejski Trybunał Sprawiedliwości impulsem stała się opublikowana przez Sąd Najwyższy niewiążąca analiza zagadnienia, z której wynika, że część kredytów frankowych mogłaby wskutek sądowych rozstrzygnięć przekształcić się w złotowe, jednak oprocentowane według frankowej stawki LIBOR. To zaś oczywiście mocno zabolałoby banki. Na razie ucierpieli ich akcjonariusze. Walory Millennium potaniały o ponad 13 proc., Santandera o prawie 7 proc., a PKO BP i mBanku po niemal 6 proc. WIG-banki w środę zniżkował o 4,5 proc., co stanowi jeden z najgorszych sesyjnych rezultatów od czasu globalnego kryzysu finansowego. Sięgająca niemal 5 proc. zniżka w skali tygodnia (do czwartku) także należy do najbardziej imponujących w ciągu ostatnich kilku lat. Przekraczająca 9 proc. przecena w kończącym się sierpniu to wynik najgorszy od listopada 2015 r.
Takie zachowanie jednego z głównych sektorów naszego rynku musiało negatywnie wpłynąć na indeks największych spółek. WIG20 w skali pierwszych czterech sesji minionego tygodnia stracił co prawda „tylko” 1,7 proc., ale zameldował się na poziomie najniższym od stycznia 2017 r., a sierpień kończył spadkiem o ponad 9 proc., największą miesięczną przeceną od czerwca 2013 r. Trudno więc o naszym rynku powiedzieć cokolwiek optymistycznego, poza wyrażeniem nadziei, że najgorsze ma już za sobą. O ile w przypadku największych spółek można liczyć na ewentualne wsparcie inwestorów zagranicznych i odrobienie przynajmniej części dystansu do rynków wchodzących (MSCI Poland w sierpniu stracił ponad 10 proc., podczas gdy MSCI EM zniżkował o 5 proc.), o tyle segment średnich firm może mieć problem.
W środę mWIG40 znalazł się na poziomie najniższym od trzech lat, z impetem schodząc poniżej 3700 punktów. W dużej mierze to efekt wspomnianej silnej przeceny walorów banków, ale to niejedyna przyczyna narastającej słabości sektora średnich firm. W sierpniu wskaźnik stracił 6,4 proc. i była to już czwarta tak duża miesięczna zniżka, licząc od początku ubiegłego roku. Od końca stycznia 2018 r. mWIG40 poszedł w dół o 27 proc. W tym czasie WIG20 stracił 21 proc., a sWIG80 nieco ponad 23 proc. W czwartek sytuację w segmencie średniaków ratowała sięgająca 11 proc. zwyżka notowań akcji Bogdanki, przekraczający 6 proc. wzrost kursu walorów Eurocashu, ponad 4-proc. wzrost w przypadku papierów PKP Cargo i 3,8-proc. zwyżka walorów Kruka, a także przekraczające 2 proc. zwyżki notowań akcji kilku innych spółek. Mimo relatywnie niskich wycen chętnych do kupowania akcji jednak wciąż brakuje, a głównym problemem są wyniki finansowe wielu średnich firm, które nie tylko nie ulegają poprawie, ale w wielu przypadkach wręcz rozczarowują. Najnowszy przykład to LiveChat, raportujący jedynie symboliczną dynamikę zysku netto, na co inwestorzy zareagowali, przeceniając akcje spółki o 5,7 proc. w trakcie czwartkowych notowań. A mowa tu o spółce, której akcje należą do tegorocznych liderów zwyżek w segmencie średniaków. Sierpień był wyjątkowo niepomyślny dla notowań średnich banków (Millennium, Noble Bank), których akcje traciły po około 20 proc., przedstawicieli energetyki, głównie zniżkujących o 14 proc. akcji Energi, przecenianych po ponad 20 proc. walorów Trakcji, PKP Cargo, Famuru czy zniżkujących o 17 proc. papierów Grupy Azoty. W przypadku większości z tych spółek trudno spodziewać się poprawy wyników finansowych, mając na względzie widoczne już dość wyraźnie spowolnienie tempa wzrostu gospodarczego.
Na tym tle wciąż relatywnie dobrze radzi sobie sektor najmniejszych firm. sWIG80 w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia stracił zaledwie 0,3 proc. i można zaryzykować tezę o wyhamowywaniu impetu spadkowej tendencji, trwającej od początku sierpnia. W jej wyniku wskaźnik poszedł w dół o nieco ponad 3 proc., a więc o połowę mniej niż mWIG40. Obronił się także przed spadkiem poniżej 11 500 punktów, czyli poziomem, który można uznać za dość istotne z technicznego punktu widzenia wsparcie.
Ropa znów drożeje
Po trwającym kilka tygodni okresie silnego rozchwiania nastrojów z przewagą tendencji spadkowej ostatnie dni przyniosły mocniejsze wzrostowe odreagowanie na rynku ropy naftowej. Do czwartku WTI drożała o 4,7 proc., podchodząc w okolice 57 dolarów za baryłkę, a więc do poziomu najwyższego od połowy sierpnia. Choć to największa tygodniowa zwyżka od połowy lipca, to jednak trudno mówić o jakimkolwiek przełomie, poza wyjściem powyżej 55 dolarów za baryłkę, wokół którego notowania surowca krążą już od ponad miesiąca. Notowania surowca typu Brent poszły w górę o 2 proc., do nieco ponad 60 dolarów za baryłkę. Zwyżki to efekt informacji o mocniejszym niż się spodziewano spadku zapasów surowca w Stanach Zjednoczonych oraz lekko optymistycznych sygnałów z frontu amerykańsko-chińskich zmagań celnych. Sierpień kończy się jednak spadkiem WTI o ponad 3 proc., a Brent w tym czasie potaniała o 7 proc.
W oczekiwaniu na poprawę koniunktury w globalnej gospodarce lub choćby zawieszenia handlowych napięć ostatnie dni przyniosły wzrostowe odreagowanie na rynku miedzi. Jeszcze w poniedziałek kontrakty terminowe na ten metal testowały poziom 250 centów za funt, zaś czwartkową sesję kończyły próbą (nieudaną) ataku na 260 centów. Można powiedzieć jedynie tyle, że bykom udało się obronić przed spadkiem poniżej dołka z maja 2017 r., czyli sprzed ponad dwóch lat. Utrzymanie się powyżej wspomnianych 260 centów można byłoby uznać za sukces, ale jak widać, nie będzie łatwo.