Skup akcji własnych, czyli buyback, staje się coraz popularniejszy na warszawskiej giełdzie. Wszystko dlatego, że wyceny krajowych spółek są na bardzo niskich poziomach i część spółek uważa, że to dobry moment na zaproponowanie akcjonariuszom skupu akcji i ich późniejsze umorzenie. Z perspektywy inwestora taka propozycja spółki może zostać potraktowana jako forma podzielenia się z nim zyskiem, czyli jest to alternatywa dla dywidendy (choć bardziej uciążliwa dla inwestora, ponieważ wymaga od niego formalnej odpowiedzi na taką propozycję).
Historycznie skup akcji własnych jest znacznie bardziej popularny w Stanach Zjednoczonych, gdzie operacje typu buyback są na porządku dziennym. Szczególnie dużo o skupie akcji własnych w Stanach Zjednoczonych mówiło się w poprzednim roku. Było tak ze względu na bardzo dużą część zysków spółek przeznaczanych na buyback, w sytuacji zaawansowanej hossy i wysokich wycen na rynku. Takie działanie – w przeciwieństwie do tego co obserwujemy na GPW – można uznać za mało racjonalne z perspektywy spółki, która przeznacza duże kwoty na zakup drogich (wskaźnikowo) akcji.
Obecnie możemy jednak zaobserwować znacznie mniejsze kwoty przeznaczane przez spółki z S&P 500 na skup akcji własnych. Dobrze pokazuje to wykres, który w mediach społecznościowych przedstawił Gregory Daco, główny ekonomista Oxford Economics.