Ostatnie dni przyniosły nowe historyczne rekordy na giełdach państw rozwiniętych, a w praktyce w Nowym Jorku, Frankfurcie i Paryżu. Mimo dobrych nastrojów każda negatywna informacja dotycząca epidemii koronawirusa jest dostrzegalna i wpływa na notowania, choć reakcje nie są przesadnie mocne. To jednak nadal główny czynnik ryzyka i należy się z nim liczyć. Niepewność dotyczy nie tylko samego rozwoju sytuacji epidemiologicznej, ale przede wszystkim konsekwencji dla koniunktury w globalnej gospodarce. Na razie szacunków w tej kwestii nie jest zbyt wiele i nie są one miarodajne. Trzeba będzie poczekać na publikacje wskaźników makroekonomicznych za styczeń i luty. A więc do wiosny inwestorzy będą musieli liczyć się z niepewnością i podwyższoną zmiennością na rynkach finansowych.
Na Wall Street po ubiegłotygodniowej euforii zwyżkowa tendencja była kontynuowana, choć ze znacznie mniejszym impetem. W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia S&P 500 zyskiwał 1,4 proc., Dow Jones szedł w górę o 1,19 proc., a Nasdaq Composite o 2 proc. Niewielki niepokój pojawił się dopiero w czwartek po informacjach o dynamicznym wzroście zarówno liczby zdiagnozowanych przypadków zachorowań, jak i zgonów w wyniku koronawirusa. Sytuację nieco uspokoiły doniesienia, że to wynik zmiany metodologii kwalifikowania chorych, a nie nasilenie epidemii. O ile amerykańska giełda wciąż wydaje się odporna na jakiekolwiek negatywne informacje dopóki tamtejsza gospodarka nie zasygnalizuje oznak poważniejszego osłabienia, o tyle nadal zaskakująca jest siła głównych parkietów europejskich. Te ostatnie zdecydowanie nie mają wsparcia ani w bieżących danych makroekonomicznych, ani w kwestii perspektyw poprawy sytuacji. Po środowej publikacji fatalnej informacji o spadku produkcji przemysłowej w strefie euro o 4,1 proc., najmocniejszym od grudnia 2018 r., Stoxx Europe 600 wzrósł o 0,6 proc., ustanawiając kolejny historyczny rekord. Do czwartku ten indeks zyskiwał 1,7 proc., a więc zdecydowanie więcej niż S&P 500. Tylko nieznacznie mniej, bo o 1,4 proc., w górę szedł niemiecki DAX, a paryski CAC40 zwyżkował do czwartku o skromne 0,7 proc.
W kontekście zagrożeń i czynników ryzyka nieoczywiste było także w ostatnich dniach zachowanie rynków wschodzących. MSCI Emerging Markets rósł do czwartku o prawie 2 proc., po niemal 3-proc. zwyżce tydzień wcześniej. Przy tym niewielki był udział parkietu chińskiego, gdzie Shanghai Composite szedł w górę tylko o 1 proc., ale na Tajwanie i w Hongkongu wzrosty były nieco większe. O prawie 2 proc. w górę szedł moskiewski RTS i był to jeden z niewielu zyskujących na wartości parkietów wschodzących naszego kontynentu. Decyzja argentyńskiego rządu o opóźnieniu spłaty części długu względem zagranicznych inwestorów spowodowała ponad 7-proc. spadek na parkiecie w Buenos Aires, ale przecena nie przeniosła się na pozostałe giełdy regionu, z których na przykład brazylijski Bovespa zwyżkował o prawie 1,5 proc.
Na GPW nerwowo, ale na plusie
Ze sporymi wahaniami musieli się mierzyć w ostatnich dniach inwestorzy działający na warszawskim parkiecie. Tydzień rozpoczął się słabo, szczególnie w segmencie największych spółek, ale kończył się nie najgorzej, za wyjątkiem średniaków. W poniedziałek WIG20 po sięgającym 0,8 proc. spadku musiał bronić się przed zejściem poniżej 2100 pkt i starać oddalić zagrożenie głębszą przeceną. W kolejnych dwóch dniach bykom udało się wybrnąć z tarapatów, ale nie aż tak zdecydowanie, bo w czwartek niedźwiedzie znów przejęły inicjatywę i przez moment 2100 pkt wisiało na włosku. Te wahania to efekt nastrojów w otoczeniu związanych z epidemią koronawirusa i od nich zależeć będzie sytuacja w najbliższych dniach, choć i czynniki lokalne mogą mieć pewne znaczenie. Droga w obu kierunkach jest otwarta, a więc możliwy jest zarówno ruch w kierunku oporu przy 2150 pkt, jak i spadek w okolice wsparcia na 2050 pkt. Sięgającą do czwartku 0,5 proc. zwyżkę indeksu można uznać za umiarkowany sukces obozu byków.
Indeks szerokiego rynku zachowywał się nieco gorzej, zwyżkując o 0,2 proc., a dodatkowo nie udało mu się utrzymać powyżej 58 tys. pkt, ale sytuacja jest jednocześnie i dość stabilna, i niepewna. WIG znajduje się dokładnie w połowie przedziału 56–60 tys. pkt, w którym przebywa od wielu miesięcy. Najgorzej radził sobie wskaźnik średnich spółek, tracąc do czwartku 0,4 proc., głównie wskutek sięgającej 0,7 proc. czwartkowej właśnie przeceny. W jej efekcie „odpadł" od bronionego w poprzednich dniach poziomu 4100 pkt, co może sygnalizować nieco głębszą korektę. Byki nie powinny dopuścić, by w jej wyniku przełamane zostało wsparcie w okolicach 4000 pkt, bo wówczas obraz techniczny rynku uległby zdecydowanemu pogorszeniu. Od dołka z października ub.r. mWIG40 wzrósł o nieco ponad 13 proc., a więc do ogłoszenia hossy jeszcze trochę brakuje, a szkoda, by tę okazję zmarnować. Wiele zależeć będzie w tej kwestii od tego, jakie wyniki finansowe zaprezentują spółki, a tego dowiemy się już w najbliższych tygodniach. sWIG80 ostatnie dni spędził na obronie przed spadkiem poniżej 12 800 pkt, a impet wzrostowy z poprzedniego tygodnia wyraźnie się ulotnił. W tym segmencie także więc możliwa jest korekta, a najbliższym poziomem wsparcia jest 12 600 pkt.