Spread między amerykańskimi obligacjami dwuletnimi a dziesięcioletnimi wynosi obecnie 49 pb. Rentowność dwulatek zaczęła spadać na przełomie stycznia i lutego, w lutym spadła na łeb na szyję i od tego czasu utrzymuje się na poziomie bliskim zeru. To nie tylko efekt różnych zawirowań – rynkowych, politycznych, zdrowotnych (powrót koronawirusa w Chinach, pogłoski o fiasku amerykańsko-chińskich negocjacji handlowych) ale również – a może przede wszystkim – skutek skupu obligacji przez Fed. „Wszystkie dodrukowane dolary muszą znaleźć dom" – skomentował jeden z analityków.
Tymczasem indeks S&P 500 wędruje spokojnie od 11 czerwca w górę (po spadku po 8 czerwca). W poniedziałek zyskał 0,65 proc., osiągając 3 117,86 punktów. Nasdaq pobił po raz kolejny rekord. Inwestorzy nie wierzą, by powrót koronawirusa spowodował również powrót ograniczeń społecznych i gospodarczych. Nastroje poprawia również skup obligacji przez Rezerwę Federalną – nie tylko skarbowych, ale i komercyjnych. Wejście Fed na rynek tych ostatnich uznano bowiem za ograniczenie ryzyka nawet papierów bliskich śmieciowym ratingom. „Fed wchodzi na rynek obligacji korporacyjnych jako jeden z poważnych graczy, którego celem jest ustabilizowanie rentowności obligacji firm, głównie tych z ratingiem inwestycyjnym, ale częściowo także takich, które podobnym ratingiem pochwalić się nie mogą" – pisaliśmy niedawno.