Zarząd Ursusa w lakonicznym komunikacie zapewnił jedynie, że dołoży wszelkich starań, aby postępowanie egzekucyjne nie wpłynęło negatywnie na prowadzone postępowanie restrukturyzacyjne. Ruch banku to kontynuacja działań sprzed pół roku. Na wniosek tego samego wierzyciela komornik już w marcu wszedł do firmy i próbował zająć część jej majątku w postaci zapasów magazynowych celem wyegzekwowania należności głównej w kwocie 10 mln zł i odsetek. Wówczas na wniosek zarządu Ursusa sąd zawiesił postępowanie. Było to dość łatwe, ponieważ spółka była w trakcie przyspieszonego postępowania układowego, co dawało jej ochronę przed wierzycielami.
W Ursusie cały czas trwa walka o przetrwanie, a najbliższe tygodnie mogą być kluczowe dla przyszłości firmy. Trwająca od końca 2018 r. restrukturyzacja stoi bowiem pod znakiem zapytania. Władze firmy muszą walczyć w sądzie o możliwość jej kontynuacji, ponieważ niedawno przyspieszone postępowanie układowe zostało umorzone. Decyzja sądu nie jest prawomocna, bo zarząd wniósł zażalenie. Jakby tego było mało, z początkiem października PKO BP złożył w sądzie wniosek o ogłoszenie upadłości spółki. Zgodnie z prawem restrukturyzacyjnym w pierwszej kolejności rozpoznany zostanie wniosek restrukturyzacyjny.
W związku z prowadzoną restrukturyzacją Ursus planuje sprzedaż części majątku. Z projektów uchwał na walne zgromadzenie zwołane na 4 listopada wynika, że akcjonariusze lubelskiej spółki zdecydują o sprzedaży za minimum 5,8 mln zł zakładu w Opalenicy i za minimum 20 mln zł zakładu w Dobrym Mieście. Negocjacje z inwestorami w sprawie sprzedaży zakładów toczyły się od kilku miesięcy. Na wtorkowej sesji akcje Ursusa wyceniano na ok. 0,68 zł, o 1,5 proc. więcej od ceny odniesienia z poniedziałku. JIM