Jarosław Kosaty, PKO BP: To jeszcze nie koniec osłabienia złotego

#PROSTOzPARKIETU. - Waluty z rynków wschodzących do końca roku będą pod presją - uważa Jarosław Kosaty, strateg rynku walutowego w PKO BP

Aktualizacja: 30.09.2020 17:29 Publikacja: 30.09.2020 17:07

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu „Prosto z parkietu” był Jarosław Kosaty, strateg r

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu „Prosto z parkietu” był Jarosław Kosaty, strateg rynku walutowego w PKO BP.

Foto: parkiet.com

Złoty przez niemal cały wrzesień wyraźnie tracił na wartości. We wtorek zdecydowanie się jednak umocnił i dzisiaj te zyski utrzymuje. Naturalnie wśród obserwatorów rynku pojawiły się spekulacje, że doszło do interwencji NBP albo BGK na rynku. To możliwe?

Teoretycznie tak, ale wydaje mi się, że w tym przypadku zagrały siły rynkowe. Kurs euro zbliżał się do dość ważnego z technicznej perspektywy poziomu 4,60 zł, który testowany był zarówno w marcu, w szczycie pandemii, jak i w 2011 r., przy okazji kryzysu greckiego. Podejście pod ten poziom i jednoczesna korekta kursu EUR/USD na korzyść euro sprawiły, że kurs EUR/PLN się cofnął. Na skalę tego ruchu mogła mieć jednak wpływ wypowiedź Eryka Łona, członka RPP, który stwierdził, że w przypadku większych wahań kursu złotego możliwe są interwencje NBP.

Czy to, że oporu na poziomie 4,60 zł kurs euro nie sforsował, oznacza, że trend wzrostowy został przerwany? To już koniec epizodu osłabienia złotego?

Ryzyka, jakie wiążą się z IV kwartałem, skłaniają do przypuszczeń, że trend osłabienia złotego jeszcze się nie zakończył. Wchodzimy w okres jesienno-zimowy, gdy naturalny jest wzrost zachorowań na grypę. W warunkach pandemii może to być kolejny czynnik prowadzący do tymczasowego przeciążenia systemów opieki zdrowotnej. Do tego ostatnie dane ze strefy euro i z kraju wyraźnie pokazują, że proste ożywienie gospodarcze, które rozpoczęło się wraz z odmrożeniem gospodarki, dobiega końca. To również może przyczyniać się do osłabienia złotego.

RPP w ostatnich komunikatach oceniała, że złoty niedostatecznie osłabił się w reakcji na kryzys w światowej gospodarce i dotychczasowe poluzowanie polityki pieniężnej. Dalsza deprecjacja złotego nie spotka się z reakcją NBP?

Wydaje mi się, że obecny poziom kursu złotego jest satysfakcjonujący dla RPP. Osłabienie do nieco ponad 4,60 zł za euro też nie powinno budzić w tym gremium większego niepokoju. Ale gdyby ten trend nabrał rozmachu, a kurs euro doszedł do 5 zł, to interwencje byłyby możliwe. Ale dotychczasowe zmiany kursu złotego w reakcji na słabnięcie koniunktury w strefie euro i w Polsce sugerują, że w najbliższych miesiącach tak silne osłabienie polskiej waluty jest mało prawdopodobne.

Powiedział pan, że u źródeł wtorkowego umocnienia złotego wobec euro było umocnienie euro wobec dolara. Wcześniej złoty słabł, bo dolar umacniał się wobec euro. Czy to, że trend osłabienia złotego pańskim zdaniem się nie skończył, oznacza, że oczekuje pan też dalszej aprecjacji dolara?

Tak. Od wiosny mieliśmy do czynienia z bardzo korzystną dla euro sytuacją. Uchwalony został Fundusz Odbudowy, który częściowo finansowany będzie wspólnym długiem. To na rynku zostało odebrane jako przełom i wywołało przypływ optymizmu względem europejskiej gospodarki. Jednocześnie od sierpnia w amerykańskim Kongresie widać było problemy z uchwaleniem nowego pakietu stymulacyjnego. To wywołało obawy, także w kontekście wzrostu zachorowań na Covid-19 w USA, że tamtejsza gospodarka może radzić sobie dużo gorzej niż europejska. Ale ostatnie dane z amerykańskiego rynku pracy, a także odczyty PMI, pokazały, że gospodarka USA pomimo braku wsparcia fiskalnego radzi sobie nawet lepiej niż europejska. To doprowadziło do zmiany oczekiwań na rynkach, czego efektem było wyraźne umocnienie dolara. Wydaje się też, że widoczne obecnie osłabienie ożywienia gospodarczego na świecie będzie mniej dotkliwe dla USA niż dla Europy. Kapitał, który wcześniej z USA uciekał, teraz tam wraca, szukając bezpiecznych aktywów. W tej sytuacji można się spodziewać, że przynajmniej do końca roku trend aprecjacji dolara się utrzyma.

Jak dużej zniżki kursu euro w dolarach należy oczekiwać? Obecnie oscyluje on wokół 1,17, w porównaniu do 1,20 miesiąc temu.

Obecnie najbardziej prawdopodobne wydaje się, że do końca roku kurs ten będzie w okolicy 1,14–1,15. To relatywnie niewielkie przesunięcie eurodolara może w moim przekonaniu powodować przynajmniej przejściowe ruchy EUR/PLN powyżej 4,60. Widać bowiem, że po tym, jak słabsze wyniki krajowej sprzedaży detalicznej w sierpniu zachwiały oczekiwaniami rynku co do siły polskiego popytu konsumpcyjnego, złoty jest dość wrażliwy. Mimo to zakładam, że kurs euro na koniec roku będzie nieco poniżej 4,60 zł.

Czy toczące się w UE rozmowy na temat uzależnienia wypłat unijnych funduszy od poszanowania praworządności w krajach członkowskich mogą wpływać na notowania złotego? Ta teza pojawiała się w komentarzach analityków, gdy w ostatnich dniach na wartości wyraźnie traciły waluty Polski i Węgier.

W moim przekonaniu to zbyt wąska interpretacja. To, że główne waluty umacniały się nie tylko wobec złotego czy forinta, ale wobec wszystkich walut europejskich rynków wschodzących, każe przypuszczać, że miało to związek raczej z obawami o wzrost gospodarczy w strefie euro, szczególnie w kontekście narastającej tam presji deflacyjnej. To sugeruje, że w drugą falę pandemii gospodarka strefy euro wchodzi w gorszej kondycji niż inne główne gospodarki. To naturalnie powoduje odpływ kapitału z europejskich rynków wschodzących, silnie ze strefą euro powiązanych.

Węgierski bank centralny w zeszłym tygodniu podwyższył stopy procentowe, co wyglądało na próbę zahamowania osłabienia forinta. Mimo to we wtorek, gdy złoty wyraźnie zyskał na wartości, forint wciąż był pod presją. Czym różni się sytuacja Polski i Węgier?

Wydaje się, że rynki mają jednak nieco większe zaufanie do polskiej gospodarki. Perspektywa ewentualnych interwencji walutowych jest też w Polsce traktowana poważniej niż na Węgrzech. W ostatnich latach tamtejszy bank centralny stawiał raczej na słabszą walutę. Teraz jest mu trudniej odwrócić pewne rynkowe oczekiwania niż u nas. Ruchy, które wykonał ostatnio węgierki bank centralny, zostały odebrane jako niewystarczające, aby uznać, że polityka kursowa tamtejszych władz się zmieniła.

Inwestycje
Kamil Stolarski, Santander BM: Polskie akcje wciąż są nisko wyceniane
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Na giełdach nie dzieje się nic złego
Inwestycje
Niemiecki DAX wraca do walki o 18 000 pkt
Inwestycje
Uspokojenie nastrojów sprzyja korekcie spadkowej na rynku ropy naftowej
Inwestycje
Michał Stajniak, XTB: Kakao na ścieżce złota, szuka rekordów
Inwestycje
Łańcuch wartości i jego rola w badaniu istotności