Złoty – waluta, która przetrwała największe kataklizmy

Mija 100 lat, odkąd złoty trafił do obiegu. Przez sporą część swojego istnienia był walutą zadziwiająco mocną, czasem zbyt silną jak na potrzeby naszej gospodarki.

Publikacja: 26.04.2024 06:00

Władysław Grabski (1874–1938), autor reformy walutowej z 1924, dwukrotny premier.

Władysław Grabski (1874–1938), autor reformy walutowej z 1924, dwukrotny premier.

Foto: Fot. narodowe archiwum cyfrowe

100 lat temu w polskich gazetach można było przeczytać doniesienia o tym, że urzędnicy dostaną na koniec kwietnia wypłaty już w nowej walucie – polskim złotym. Po raz pierwszy trafił on do obiegu 28 kwietnia 1923 r., zastępując markę polską, czyli istniejącą od 1917 r. walutę, która bardzo mocno straciła na wartości w wyniku hiperinflacji. Do wprowadzenia nowej jednostki monetarnej przygotowywano się już od zarania niepodległości. Dekret Naczelnika Państwa z 5 lutego 1919 r. ustalił jej nazwę na… lech. 28 lutego 1919 r. Sejm Ustawodawczy uchwalił jednak ustawę mówiącą, że „Jednostka monetarna polska ma nazwę „złoty”, którego setna część nazywa się grosz”. Jej nowelizacja z 26 września 1922 r. mówiła natomiast, że „Wartość jednego złotego jest równa wartości 1/3100 kg złota próby 900”. Różne trudności natury gospodarczej opóźniały jednak wprowadzenie nowej waluty. Tymczasem szalała hiperinflacja. O ile w maju 1923 r. bochenek chleba kosztował 1 tys. marek polskich, o tyle w listopadzie już 55 tys. Roczna inflacja za 2023 r. wyniosła 35 715 proc. O ile notowania dolara sięgały w czerwcu 1923 r. 104 tys. marek polskich, o tyle po dewaluacji ze stycznia 1924 r. 10,25 mln marek. W obiegu były wówczas banknoty opiewające nawet na 100 mln marek. Ówczesny rząd, kierowany przez Władysława Grabskiego, postanowił więc całkowicie przebudować system monetarny Polski. 11 stycznia 1924 r. Sejm uchwalił ustawę o naprawie Skarbu Państwa i reformie walutowej, a 24 lutego rząd wydał dekret wprowadzający złotego polskiego „zrównanego z frankiem szwajcarskim”, wymienianego po kursie 1,8 mln marek polskich za 1 zł. Jego emisję powierzono Bankowi Polskiemu, w którym Skarb Państwa miał mniejszościowe udziały.

Duma i ciężar

Ustalenie kursu złotego na poziomie 1:1 z frankiem szwajcarskim (czyli około 5,6 zł za 1 dolara) dosyć szybko okazało się założeniem zbyt ambitnym. W 1925 r. gospodarka była pogrążona w recesji, a Niemcy rozpoczęły wojnę handlową przeciwko Polsce, więc kursu nie udało się utrzymać. „Rząd, łatając dziury, puszczał w obieg coraz większe ilości bilonu niklowego i srebrnego oraz drobnych biletów zdawkowych. Równolegle do tego, a jeszcze bardziej niekorzystnie kształtował się bilans handlowy. Wskutek błędnej polityki celnej, zbyt niskich taryf, z klauzulami przywilejów, import w pierwszej połowie 1925 roku był o 400 mln zł większy od eksportu” – pisał emigracyjny historyk Władysław Pobóg-Malinowski. Latem 1925 r. doszło do załamania kursu złotego, któremu Bank Polski początkowo nie przeszkadzał. Gdy pojawiło się ryzyko kryzysu bankowego, z trudem udało mu się utrzymać kurs na poziomie 5,98 zł za 1 USD. W 1926 r. dochodził do 10 zł za 1 USD. Grabski nie był w stanie obronić swojego dzieła, a wcześniej upadł jego rząd. Ten kryzys stał się jednym z impulsów prowadzących do zamachu stanu z maja 1926 r.

Nowa sanacyjna władza w 1927 r. ustaliła na nowo wartość polskiej waluty na poziomie 0,1688 gr złota za 1 zł. Jej emisja była pokryta w rezerwach kruszcu i dewiz w minimum 40 proc. W ramach planu stabilizacyjnego ustalono kurs na 8,91 zł za 1 USD. Na podobnym poziomie utrzymał się podczas Wielkiego Kryzysu, aż do dewaluacji dolara z 1933 r. Potem, do 1939 r., wynosił on 5,33 za 1 USD. Niestety, znów okazał się zbyt silny, co w warunkach globalnej depresji biło w atrakcyjność polskiego eksportu i pogłębiało kryzys. Obawy przed monetarną destabilizacją oraz strategia zwiększania oszczędności (by z ich pomocą finansować wielkie inwestycje) powstrzymywały władze przed dewaluowaniem złotego. Polska waluta była jednak bardzo stabilna, a maksymalny nominał wprowadzony do obiegu przed 1939 r. opiewał jedynie na 100 zł.

W połowie lat trzydziestych robotnik wykwalifikowany zarabiał w Polsce około 120 zł miesięcznie, górnik 200 zł, lekarz 400 zł, nauczyciel gimnazjum nawet 600 zł, profesor uniwersytetu nawet 1500 zł, generał brygady 1000 zł, a premier 3000 zł. Litr mleka kosztował wówczas 25 gr, bochenek chleba 66 gr, 1 kg wieprzowiny 1,52 zł, butelka piwa 65 gr, podręcznik szkolny 1,5–4,2 zł, koszula męska 9,5 zł, a buty 25 zł. Szacunkowo 1 zł z 1938 r. miał wartość 10 zł z 2020 r.

Rezerwy złota Banku Polskiego udało się wywieźć we wrześniu 1939 r. do Francji. Bank Polski kontynuował swoją działalność na emigracji do 1946 r. W tym czasie, pod okupacją niemiecką, na terenach Generalnego Gubernatorstwa działał Bank Emisyjny w Polsce, którym kierował (za zgodą rządu emigracyjnego Feliks Młynarski). Początkowo w GG były w obiegu przedwojenne złotówki ostemplowane przez Niemców, od 1940 r. płacono natomiast okupacyjnymi złotymi zwanymi „młynarkami”. Maksymalny nominał, który wówczas trafił do obiegu, opiewał na 500 zł. Ceny zaś galopowały. O ile bochenek chleba kosztował w styczniu 1940 r. w Warszawie 1 zł, to w lipcu 1944 r. 60 zł. Kilogram słoniny podrożał w tym czasie z 10 zł do 600 zł. W 1942 r. średnia płaca polskiego pracownika umysłowego w GG wynosiła 280 zł miesięcznie, a sprzątaczki 150 zł. W lutym 1944 r. dolar papierowy kosztował na czarnym rynku 150 zł.

Od fikcji do rynku

24 sierpnia komunistyczny Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego wydał dekret mówiący, że obowiązującą walutą jest złoty. Nowe banknoty drukowano w ZSRR, a widniał na nich napis „Narodowy Bank Polski”, choć NBP oficjalnie powołano dopiero 15 stycznia 1945 r. Zakwestionowano tym samym legalność Banku Polskiego na emigracji, który mimo to w 1946 r. przeniósł się do kraju. Jego rezerwy zostały przejęte przez komunistyczny rząd i zużyte do łatania budżetu oraz na odszkodowania dla zachodnich kapitalistów za skonfiskowane im mienie.

Tymczasem w styczniu i lutym 1945 r. wymieniano okupacyjne „młynarki” na nowe złote – w relacji 1:1, ale tylko do 500 zł na osobę lub 2 tys. zł na firmę (resztę trzeba było złożyć w depozyt). Na dawnych ziemiach włączonych do Rzeszy wymieniano 2 marki na 1 zl z limitem do 500 marek, a na Ziemiach Odzyskanych wymianę pozostawiono czarnemu rynkowi,

Czytaj więcej

100 lat nie kończy historii złotego, ale zbliża się czas euro

28 października 1950 r. komuniści zaskoczyli Polaków ustawą o kolejnej wymianie pieniędzy. Gotówkę wymieniano w relacji 100:1, wkłady oszczędnościowe (do 100 tys. zł) w relacji 100:3, a ceny zmieniły się też w relacji 100:3. Ustalono też wartość złotego na 0,222168 grama złota, zrównując go w ten sposób z rublem sowieckim. Urzędowy kurs dolara wynosił 4 zł. Zakazano przy tym obywatelom PRL posiadania złota i dewiz. W 1956 r. zakaz ten poluzowano, pozwalając na posiadanie ich „na własny użytek”. W 1968 r. osoby fizyczne zyskały możliwość zakładania rachunków walutowych w PeKaO. Oczywiście obok centralnie sterowanej gospodarki funkcjonował wówczas czarny rynek, na którym kurs dolara mocno odbiegał od oficjalnego. W 1970 r. wynosił tam około 100 zł za 1 USD i niewiele się zmieniał pod rządami Edwarda Gierka. Mocno skoczył jednak wraz z załamaniem gospodarki pod rządami Jaruzelskiego. W 1988 r. sięgał 3,5 tys. zł i był siedmiokrotnie wyższy od oficjalnego. W kraju szalała wówczas inflacja. O ile najwyższym nominałem w 1979 r. było 2 tys. zł, o tyle w 1989 r. 50 tys. zł. Kurs dolara dochodził wtedy do 25 000 zł. (Od marca 1989 r. dolary można już było legalnie kupować w kantorach.) W 1993 r., już w kapitalistycznej Polsce, wprowadzono do obiegu banknot o nominale 2 mln zł z wizerunkiem Ignacego Jana Paderewskiego.

GG Parkiet

1 stycznia 1990 r. wprowadzono wewnętrzną wymienialność złotego po kursie 9500 zł za 1 USD. W maju 1991 r. wyznaczono nowy kurs na poziomie 11,1 tys. zł za 1 USD. W październiku 1991 r. wprowadzono natomiast system pełzającego kursu, pozwalającego na miesięczną dewaluację o określony procent. W 1992 r. tzw. banki dewizowe zyskały natomiast możliwość rozliczania się po własnych kursach. NBP wyznaczał kurs centralny na fixingu, od którego kursy rynkowe mogły odbiegać w określonym paśmie wahań.

1 stycznia 1995 r. doszło natomiast do denominacji złotego. Stare złote (PLZ) wymieniano na nowe (PLN) w relacji 10 000: 1. Do obiegu trafiły banknoty o nominałach 10 zł, 20 zł i 50 zł, a kilka miesięcy później o nominałach 100 zł i 200 zł. Wymianę pieniędzy zakończono oficjalnie 1 stycznia 1997 r.

GG Parkiet

12 kwietnia 2000 r. złoty stał się walutą o kursie płynnym, czyli całkowicie wymienialną. Od tamtego momentu do czwartku zyskał on nieco ponad 3 proc. wobec dolara. Oczywiście, w międzyczasie, notowania kursowe bywały burzliwe i bardzo zmienne. W lipcu 2008 r., tuż przed wybuchem globalnego kryzysu finasowego, kurs zbliżał się do 2 zł za 1 USD, a we wrześniu 2022 r. sięgał (w związku z wojną w Ukrainie i polityką Fedu) 5,06 zł za 1 USD. Zdarzało się, że w momentach kryzysu osłabienie polskiej waluty wspierało naszą gospodarkę, pomagając eksportowi. Z perspektywy stulecia możemy jednak oceniać, że polska waluta zdołała przetrwać kataklizmy, z którymi nie poradziło sobie wiele innych walut.

Dwa oblicza Grabskiego

Choć premier Władysław Grabski jest opisywany jako „wybitny ekonomista”, to ludzie mu współcześni często oceniali go bardzo krytycznie. Przykładem na to jest opublikowana w 1929 r. książka „Dla potomności” prawicowego działacza Jana Pękosławskiego. Uważał on Grabskiego za wielkiego gospodarczego szkodnika. Wypominał byłemu premierowi choćby to, że Grabski podczas jednego z przemówień sejmowych powiedział, że misją jego rządu jest, by... „nie było ludzi bogatych w Polsce”. Według Pękosławskiego Grabski nie mógł zrozumieć, że podstawową przyczyną załamania polskiej waluty był kiepski bilans handlowy. Bilans ten był kiepski, bo rząd blokował eksport, utrudniając m.in. wywożenie z Polski drewna, cukru i innych surowców naturalnych. Wypominał również Grabskiemu (a także endeckim i ludowym politykom współtworzącym kolejne rządy) nadmierne zbiurokratyzowanie i przeregulowanie gospodarki.

„Jak wiadomo, to w swoim czasie był powołany u nas do życia specjalny Komisarjat do walki z tzw. waluciarzami. Komisarjat ten formalnie urządzał na ulicach naganki i biada była temu, przy kim znaleziono choćby 2 dolary, bo momental­nie znajdował się w więzieniu. A skutek tego był taki, że nie tylko każdy poseł i każdy urzędnik, chcąc się zabezpieczyć od strat z powodu spadku naszej marki i aby nie przymierać z gło­du, po otrzymaniu pensji, w tej chwili nabywał obce waluty, ale nawet i ci, którzy to prawo wydali i którzy tych waluciarzy z nadzwyczajną gorliwością ścigali i tępili, również za swoje pensje obce waluty nabywali. Zamiast więc dążyć do tego, żeby stworzyć taką sytuację, w której by spekulantów walutowych nie było, to ogłaszało się bezmyślne rozporządzenia, które nie tylko nie prowadziły do celu, ale nawet przeciwnie, demoralizowały społeczeństwo, pou­czały go jak kręcić i szachrować i jak obchodzić wszelkie prawa, Komisarjat ten był wynaleziony i powołany do życia przez Ministra Skarbu Grabskiego” – wspominał Pękosławski. Dziś jednak pamięta się Grabskiego niemal wyłącznie jako jednego z ojców złotego... HK

Złoty odzyskał moc, ale ma coraz mniej miejsca na zwyżki 

Po kilkuletnim okresie słabości wywołanym pandemią Covid-19 i wojną tocząca się za naszą wschodnią granicą w 2023 roku niekorzystny trend w notowaniach złotego odwrócił się. Punktem zwrotnym dla złotego okazały się zmiany na krajowej scenie politycznej będące konsekwencją wyborów parlamentarnych w 2023 r. oraz poprawiające się nastroje globalne, co przełożyło się na zmianę nastawienia zagranicznych inwestorów do polskich aktywów. W efekcie w ciągu zaledwie kilku miesięcy złoty wyraźnie zyskał na wartości względem niektórych kluczowych walut, powracając do poziomów nienotowanych od kilku lat. Kurs euro do złotego po osiągnięciu w 2022 roku maksymalnego poziomu 4,98 zł na fali obaw związanych rosyjską inwazją na Ukrainę wszedł w trend spadkowy, co skutkowało w kwietniu tego roku zejściem do 4,25 zł, czyli poziomu, z którym poprzednio mieliśmy do czynienia na początku 2020 roku, czyli w okresie sprzed wybuchu pandemii. Z kolei amerykańska waluta od historycznego szczytu z jesieni 2022 roku przy poziomie 5,05 zł straciła względem złotego ponad 20 proc. i obecnie kosztuje ok. 4 zł, choć już pod koniec 2023 r. płacono za nią nawet 3,90 zł.

fot. w. kompała

W 2024 roku o sile krajowej waluty decydują zarówno czynniki lokalne, jak i globalne. Wśród najistotniejszych należy wymienić perspektywę braku obniżek stóp procentowych przez RPP w tym roku i pozytywne nastroje na światowych rynkach (czego najlepszym potwierdzeniem jest hossa na rynkach akcji) , co przyciąga kapitał do inwestycji w polskie aktywa.

W ocenie analityków perspektywy krajowej waluty nadal rysują się korzystnie, co daje przestrzeń do dalszego umocnienia. – Najprawdopodobniej wciąż jest jeszcze miejsce na umocnienie złotego np. wobec euro. Mówimy o poziomach 4,20 za euro w tym kwartale. Wsparciem dla polskiej waluty jest utrzymująca się nadwyżka w bilansie obrotów bieżących czy relatywnie wysokie stopy NBP. Najprawdopodobniej przynajmniej część środków z UE w tym i przyszłym roku zostanie wymieniona na złote na rynku – wyjaśnia Piotr Popławski, ekonomista ING BSK.

W dłuższym terminie wśród potencjalnych czynników ryzyka zwraca uwagę na zagadnienia geopolityczne, które mogą zacząć się materializować w przypadku wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA. – Bardziej dyskusyjne są perspektywy złotego w dłuższym terminie. Wybory prezydenckie w USA mogą przynieść kolejny okres napięć geopolitycznych, jak powrót do wojen handlowych czy rozluźnienie relacji między USA i NATO. W obu przypadkach to ryzyko dla gospodarek naszego regionu. Dlatego w drugiej połowie roku możliwy jest pewny wzrost EUR/PLN, znów bliżej 4,30 – uważa.

Jednocześnie zwraca uwagę, że inflacja w Polsce pozostaje wyższa niż wśród naszych partnerów handlowych. – Pogorszyło to konkurencyjność krajowego eksportu i jest ekwiwalentem umocnienia złotego o około 20 proc. przez ostatnie półtora roku. Dlatego gdy napływ środków z UE do Polski osłabnie (najprawdopodobniej po 2025 roku), można oczekiwać pewnego i niestety trwałego osłabienia złotego wobec np. euro – wyjaśnia.

Parkiet PLUS
Czy chińska nadwyżka jest groźna dla świata?
Parkiet PLUS
Usługa zarządzania aktywami klientów to nie kiosk z pietruszką
Parkiet PLUS
„Sell in May and go away” – ile w tym prawdy?
Parkiet PLUS
100 lat nie kończy historii złotego, ale zbliża się czas euro
Parkiet PLUS
Dobrze, że S&P 500 (trochę) się skorygował po euforycznym I kwartale
Parkiet PLUS
Szukajmy spółek, ale też i inwestorów