Duże regulacje dla małych przedsiębiorstw

Dzięki konsekwentnie prowadzonemu od lat przez krajową administrację projektowi „trudny biznes”, jeśli przedsiębiorca przetrwał w Polsce, to da sobie radę w każdym innym kraju...

Publikacja: 25.05.2017 05:23

Mirosław Kachniewski, prezes zarządu, SEG

Mirosław Kachniewski, prezes zarządu, SEG

Foto: Archiwum

Małe i średnie przedsiębiorstwa to sól każdej rozwiniętej gospodarki. Tworzą najwięcej miejsc pracy, kreują największą część PKB, są najbardziej innowacyjne i elastyczne. Nic dziwnego, że są bardzo często przedmiotem debaty, jak to miało miejsce np. w ostatni poniedziałek z inicjatywy „Parkietu". Niestety, MŚP stały się ofiarami własnej popularności i wiele wskazuje na to, że ich los będzie coraz trudniejszy.

Właśnie dlatego, że MŚP są takie ważne, wszyscy politycy we wszystkich krajach prześcigają się w pomysłach, jak by tym mniejszym pomóc. I najczęściej dochodzą do jedynie słusznego (według nich) wniosku, że trzeba stworzyć jakieś szczególne regulacje dla MŚP i wówczas urosną one w siłę, a ludziom będzie się żyło dostatniej. Warto nieco głębiej pochylić się nad tym wątkiem, gdyż świetnie ilustruje on patologię regulacyjną w wielu innych obszarach funkcjonowania państwa.

Trzeba jasno podkreślić, że ci mali przedsiębiorcy nie oczekują dla siebie jakichś szczególnych regulacji. Choćby dlatego, że ich nie przeczytają, bo chcą się zajmować robieniem biznesu. Jak ktoś chciał się zająć studiowaniem prawa, to wybrał inną drogę zawodową. Natomiast jeśli ktoś otwiera budkę z hot-dogami, globalny komunikator czy startup mający zrewolucjonizować podbój kosmosu, to chce się zajmować właśnie tym, co robi, a nie pogrążaniem się w odmętach paragrafów. I nie ma pieniędzy na prawników, którzy wskażą, z jakich to szczególnych regulacji, na jakich zasadach, po spełnieniu jakich warunków i po przejściu jakiej procedury może skorzystać.

Bardzo ciekawe, że politykom nie przychodzi do głowy rozwiązanie wydawałoby się najprostsze, czyli pozostawienie pewnych obszarów bez regulacji. Zamiast bawić się w detektywa wyszukującego, jakie są wyjątki dla MŚP, powinienem mieć sytuację odwrotną – dopóki jestem MŚP, to nie muszę czytać tej radosnej twórczości ustawodawcy, mam okres ochronny od regulacji, mam barierę oddzielającą mnie od zanieczyszczenia regulacyjnego, mogę korzystać z dobrodziejstwa ograniczenia limitów emisji szkodliwych regulacji. Po prostu – dopóki nie wchodzę na obszar zastrzeżony wprost dla podmiotów licencjonowanych i dopóki nie osiągam określonych rozmiarów, obowiązują mnie wyłącznie najbardziej podstawowe regulacje.

Na gruncie naszego kraju wyjaśnienie tego fenomenu przymusu regulacyjnego jest dość proste – politycy się obawiają, że jak coś nie będzie bardzo szczegółowo uregulowane, to pojawi się zarzut, że „polskie państwo istnieje tylko teoretycznie". Ale musimy mieć świadomość, że coraz więcej regulacji obowiązujących wszystkich (w tym MŚP) nadchodzi z Unii Europejskiej – skąd zatem tam mamy do czynienia z takim zjawiskiem? Otóż ze wskazanej na wstępie popularności tematu MŚP. Jeśli małe przedsiębiorstwa są ważne, to trzeba się nad tym tematem pochylić, przemyśleć, rozważyć. I rezultatem takich rozważań jest projekt regulacji. Oczywiście powstaje on w bardzo cywilizowany sposób – ogłaszane są różnego koloru księgi, prowadzone są konsultacje społeczne, kłopot jednak w tym, że ci najbardziej zainteresowani nie przeczytają białej ani zielonej księgi, nie zgłoszą uwag do dokumentu konsultacyjnego, bo... są mali. Tym bardziej że perfidia regulacyjna jest tu posunięta do granic sadyzmu – regulacje te na sztandarach mają dobro MŚP, „doceniają potrzebę ich rozwoju", „uwzględniają szczególną rolę, jaką MŚP odgrywają w gospodarce" etc. W oficjalnych komunikatach pojawia się mnóstwo ogólnikowych frazesów, ale szczegółowe rozwiązania zawarte w dyrektywie czy rozporządzeniu są albo bardzo iluzoryczne, albo wręcz niemożliwe do zastosowania.

Ciekawym przykładem może być regulacja MAR – w preambule czytamy, że obciążenia administracyjne dla MŚP „powinny zostać ograniczone", ale sama treść regulacji zawiera mnóstwo nowych wymogów. Wprawdzie wprowadzone zostały pewne ulgi (absolutnie śladowe) dla spółek notowanych na tzw. rynkach rozwoju (czyli np. naszym NewConnect), ale ulgi te będą mogły zostać wdrożone dopiero po 3 stycznia 2018 r.! Czyli przez półtora roku najmniejsi muszą spełniać wymogi przewidziane dla największych, a jak ktoś przeżyje, to w nagrodę będzie miał pewne (choć niewielkie) ułatwienia.

Na koniec napiszę optymistycznie, że obecnie mamy świetne warunki do globalnego rozwoju polskich MŚP. Nie trzeba mieć wielkiego kapitału – wystarczy dobry pomysł i można zawojować świat! Tym bardziej że dzięki konsekwentnie prowadzonemu od lat przez krajową administrację projektowi „trudny biznes", jeśli przedsiębiorca przetrwał w Polsce, to da sobie radę w każdym innym kraju. Warto tylko mieć na względzie fakt, że globalny biznes, oparty na polskim pomyśle polskich przedsiębiorców, wcale nie musi mieć siedziby i prowadzić działalności w Polsce. Już dziś warto pomyśleć, co zrobić, żebyśmy oprócz satysfakcji z sukcesu rodaków mieli jeszcze z tego tytułu wzrost wpływów podatkowych i zatrudnienia. Ani chybi ktoś będzie chciał to osiągnąć przez stworzenie kolejnej regulacji...

Felietony
Nowa epoka w prospektach?
Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek
Felietony
Złoty wciąż ma potencjał do aprecjacji, ale w wolniejszym tempie
Felietony
Jak wspominam debiut WIG20