Spółka wykluczona z obrotu. Inwestorze – zostajesz z kukułczym jajem!

Na fali porządków na rynku NewConnect (bardzo dobrze, że mają miejsce) przybyło ostatnio wykluczeń z obrotu ze względu na niewykonywanie obowiązków informacyjnych oraz ochronę interesu i bezpieczeństwo uczestników obrotu (na przykład: F24, Tonsil Acoustic Company, Green Technology, IQ Medica, Serenity czy City Angels).

Aktualizacja: 16.02.2017 02:48 Publikacja: 14.01.2013 05:00

Artur Rzepka, wiceprezes SII

Artur Rzepka, wiceprezes SII

Foto: Archiwum

Wszystko pięknie, spółki będące zakałami rynku znikają z obrotów. Giełda ma je z głowy, ale inwestorzy zostają nagle z praktycznie niezbywalnymi akcjami.

Akcje te zwykle tracą istotnie na wartości lub są praktycznie nic nie warte, stanowiąc znaczny problem dla inwestorów. Praktycznie nie można ich zbyć, a więc nie można odliczyć od dochodu poniesionej na nich straty, nie można zamknąć rachunku maklerskiego, a jeśli zostały kupione na firmę, nie można w razie potrzeby zakończyć likwidacji przedsiębiorstwa. Akcję papierową można by podrzeć i wyrzucić – a zdematerializowaną, zapisaną na kontach KDPW?

Najlepszym rozwiązaniem byłoby, aby ukarana spółka miała obowiązek odkupić od chętnych inwestorów swoje akcje w określonym terminie od dnia wykluczenia, po cenie godziwej ustalonej podobnie jak w przypadku wezwań (ewentualnie przez biegłego). No, chyba że zarząd podejmie wysiłki, aby na parkiet wrócić, lub spółka jest w upadłości – kiedy nie może skupować własnych akcji. Inaczej ukaranym za winy spółki nie jest sama spółka, ale jej inwestorzy, szczególnie mniejszościowi. Często trudno będzie wyegzekwować to prawo, ale przynajmniej otwarta zostanie droga do dochodzenia go przed sądem.

Alternatywą całkowitego wykluczenia z obrotu mogłoby być też przeniesienie do specjalnego systemu obrotu utrzymywanego przez GPW, umożliwiającego zawieranie transakcji przykładowo raz w tygodniu po jednolitym kursie dnia. Takie rozwiązanie da możliwość jakiegokolwiek obrotu wykluczonymi walorami lub wyjścia z inwestycji, oczywiście jeśli znajdzie się kupiec (ale przynajmniej jest jakaś szansa). Co prawda nie jest dobrze, jeśli spółka, która nie spełnia obowiązków informacyjnych, jest notowana, ale moim zdaniem jest to mniejsze zło – w porównaniu z bezwarunkowym posiadaniem kłopotu (akcji zawieszonej spółki), którego nie można się pozbyć. Przeniesienie do innego systemu obrotu uchroni przypadkowych lub nieświadomych inwestorów przed nabyciem kłopotliwych aktywów. Będzie to, jak się wydaje, wystarczającym zabezpieczeniem.

Innym rozwiązaniem mogłoby być zamiast zaskakiwania inwestorów wykluczeniem, informowanie z pewnym wyprzedzeniem, że spółka zostanie wykluczona z obrotu. Oczywiście, że kurs takiej spółki spadnie, ale przynajmniej będzie szansa pozbycia się jej walorów. Każdy inwestor będzie mógł samodzielnie podjąć decyzję.

Można sobie wyobrazić, że znalazły by się inne rozwiązania. Trudno się jednak pogodzić z tym, że jedyną de facto stroną, która ponosi skutki za, są inwestorzy.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty