To dziesiąte kolejne posiedzenie przynoszące podwyżkę i za każdym razem ta podwyżka była większa niż 25 punktów bazowych. Jednak ruch jest mniejszy niż oczekiwano i przynosi osłabienie waluty.
Konsensus rynkowy zakładał podniesienie stóp o 75 punktów bazowych i choć nie jest to pierwsze zaskoczenie, ma miejsce w dość delikatnym momencie. Ostatnie dni przynoszą spore osłabienie złotego, szczególnie wobec dolara. Kluczowym motywem jest tu obawa o recesję w Europie oraz kryzys energetyczny, ale przy inflacji przekraczającej 15% krajowy wątek stabilności cen nie jest też bez znaczenia. Historia pokazuje, że skokowe podnoszenie stóp w celu zahamowania deprecjacji waluty jest mało skuteczne. Natomiast podnoszenie stóp w celu zbudowania wiarygodności procesu walki z inflacją będzie mieć znaczenie większe.
Oczywiście dla inflacji nie ma aż tak dużego znaczenia to, czy stopa referencyjna wynosić będzie teraz 6,5%, czy wynosiłaby 6,75%. Ważne jest to, gdzie ostatecznie trafią stopy i jak długo tam pozostaną. Nawet jeśli obecnie inflacja jest w okolicach szczytu, a spadające ceny surowców pomogą ją obniżyć, to przy założeniu średniorocznej inflacji w 2023 na poziomie 8-9% nadal mielibyśmy ujemne realne stopy procentowe. Dlatego Rada nie ma wyboru – musi pozostać na kursie na zaostrzenie pieniężne dopóki nie odnotuje sygnałów zelżenia presji inflacyjnej.
Złoty na razie reaguje na decyzję Rady umiarkowanym osłabieniem. Dogrywka czeka nas jutro podczas konferencji prezesa. O 15:55 euro kosztuje 4,7943 złotego, zaś dolar 4,7067 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA