Spadek ten miał miejsce także pomimo wykładniczego wzrostu amerykańskiego deficytu budżetowego oraz politycznych konfliktów, oraz trwającego już prawie 40 dni zamknięcia rządu w Stanach Zjednoczonych, którego finał nie jest jeszcze widoczny na horyzoncie, a które kosztuje gospodarkę miliardy dolarów.
Podczas gdy zmiana polityki monetarnej w USA wydaje się niemal przesądzona, paradoksalnie Europejski Bank Centralny może nie znaleźć istotnych argumentów za kolejną 'serią obniżek stóp' na Starym Kontynencie, w przyszłym roku. Dzisiejsze, finalne odczyty PMI strefy euro i Niemiec wskazały na spore odbicie gospodarki w październiku, gdzie zarówno dane z usług, jak i łączone miary PMI przekroczyły prognozy i oscylują wokół poziomów 53. Gospodarka amerykańska zaczyna radzić sobie słabiej na tle europejskiej i choć nie jest jasne, czy ta dynamika utrzyma się długo, eurodolar wciąż może znaleźć fundamentalne czynniki przemawiające za powrotem pary w okolice 1.16. Co istotne, para znalazła się także w istotnym miejscu technicznym, wstrzymując spadki na 200-sesyjnej wykładniczej średniej kroczącej, w okolicach 1.14.
Zatem czy istnieją długotrwałe fundamenty do zupełnego odwrócenia nastrojów na eurodolarze i trwałego powrotu indeksu dolara powyżej 100? W obecnym rozkładzie sił makro wydają się one dość kruche. Szereg wskaźników ze Starego Kontynentu pokazuje w ostatnim czasie systematyczną (choćby niewielką) poprawę, prowadząc do potwierdzenia narracji o trwalszym, choć zmiennym odreagowaniu europejskiej gospodarki. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych sytuacja wygląda coraz słabiej, dla większości konsumentów, a układ ekonomiczny przypomina K-kształtną gospodarkę, w której nierównowagi majątkowe rozjeżdżają się w niespotykanym dotąd tempie; klasa średnia i wyższa radzi sobie coraz lepiej, podczas gdy pozostałe grupy społecznie mają problem ze zwiększeniem konsumpcji, czy utrzymaniem poziomu życia.
Poza setkami technologicznych molochów, podpiętych do trendu opartego w dużej mierze na sztucznej inteligencji, amerykańskie spółki 'starej gospodarki' zaczynają sobie radzić coraz słabiej, a dziesiątki olbrzymich, amerykańskich firm, będących niejako wskaźnikami kondycji konsumenta radzą sobie w tym roku bardzo słabo. Mowa m.in. o akcjach takich spółek jak Colgate-Palmolive, PepsiCo, Starbucks czy Cimberly-Clark, Deckers, Lululemon Athletica. Co interesujące, rynek zaczyna też powoli stawiać przeciwko biznesom firm, eksponowanych na ryzyko rywalizacji ze sztuczną inteligencją m.in. analitycznych spółek Gartner oraz FactSet Research Systems; obie spółki tracą w tym roku ponad 40%. Wracając do dynamiki makro, ostatnie odbicie dolara może być raczej krótkotrwałą korektą w szerszym trendzie spadkowym, niż oznaką jego trwałego odwrócenia z powrotem w kierunku 'greenbacka'. Nawet brak grudniowej obniżki stóp w Fed nie uzasadnia trwałego odwrócenia trendu, dopóki przyszły rok ma wysokie szanse przynieść co najmniej 100 pb luzowania polityki po drugiej stronie Atlantyku.
We środę około godziny 10:45 w Polsce za euro płacimy 4,25, za dolara amerykańskiego 3,70, za funta szterlinga 4,83 a za szwajcarskiego franka 4,57.