W naszej ocenie porozumienie na szczycie G20 sprzed miesiąca od początku nie dawało szans na trwałą poprawę relacji na linii USA – Chiny. Rynki żyły jednak w iluzji, iż poklepanie się po ramionach prezydentów dwóch najmocniejszych gospodarczo państw i jednoczesne wsparcie ze strony (przypartego do muru) Fed zapewni eksplozję hossy i pociągnie za sobą również koniunkturę gospodarczą. Tymczasem, jak okazało się nie po raz pierwszy, Trumpowi maksima na Wall Street potrzebne były do re-eskalacji konfliktu handlowego, który jest jednym z elementów kampanii wyborczej w USA. Jednocześnie Fed również nie do końca „spełnił swoje zadanie", bo choć stopy procentowe obniżył, to zdołał trzeźwo zauważyć, że przecież od strony konsumenckiej amerykańska gospodarka jest na wieloletnich szczytach. Efekt jest taki, że ryzyko dla głębszego globalnego spowolnienia właśnie znacząco wzrosło, ponieważ przemysł już wcześniej miał duży problem z wyjściem z dołka, a teraz doszła ogromna doza niepewności biznesowej (w Europie spotęgowanej dodatkowo Brexitem).
Niepewność rynkowa zazwyczaj nie służy złotemu, a teraz polska waluta obciążona jest presją wynikającą z oczekiwanego luzowania polityki pieniężnej przez EBC. Co prawda, rynki nie oczekują podobnego ruchu ze strony RPP (byłoby to dodatkowo trudne do uzasadnienia przy inflacji na poziomie 2,9%), jednak to nie ma tak dużego znaczenia – słabość euro zazwyczaj ciąży notowaniom walut naszego regionu, a już niemal zawsze, gdy towarzyszą jej spadki na giełdach. Z drugiej strony SNB, który już wcześniej obniżył stopy do najniższego na świecie poziomu, prawdopodobnie nie będzie iść w ślady EBC. Różnica w stopach (dotąd niekorzystna dla franka) zatem zmniejsza się, a dodatkowo niepewność ekonomiczna i polityczna faworyzują szwajcarską walutę. Wszystko to sprawia, że frank kosztuje już 3,96 złotego i niebezpiecznie zbliża się do bariery 4,00. Czy może ją przekroczyć? Jak najbardziej tak, choć zapewne przejściowo. Eskalacja niepewności rynkowej nie jest wykluczone, a w przeszłości zdarzało się, że w okresie wakacyjnym złoty skokowo tracił i później dość szybko odrabiał straty. Tak może być i tym razem – spadek kursu EURCHF w okolice 1,06 wywindowałby kurs CHFPLN powyżej 4,00, ale jednocześnie być może zmusiłby SNB do interwencji walutowej. O ile osłabienie złotego może być przejściowe, o tyle kłopoty gospodarcze już nie i warto o tym pamiętać również w kontekście polskiej gospodarki, która obecnie korzysta ze wsparcia fiskalnego, którego wpływ wygaśnie jednak w przyszłym roku.
Wracając do bieżącej sytuacji rynkowej, przed nami ostatnie publikacje wskaźników PMI za lipiec. O 10:30 poznamy dane z Wielkiej Brytanii, zaś o 16:00 z USA. O 8:25 euro kosztuje 4,3135 złotego, dolar 3,8760 złotego, frank 3,9617 złotego, zaś funt 4,6978 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB