Takie dni jak wczoraj, kiedy w Warszawie mamy święto, zaś rynek w Londynie normalnie działa, w przeszłości często przynosiły skokowe osłabienie złotego i w ostatnich dniach wspominaliśmy w naszych komentarzach, że takie ryzyko istnieje ponownie. Sytuacja rynkowa była i jest dla złotego niesprzyjająca, stąd też czwartkowa wyprzedaż nie jest wielkim zaskoczeniem. Złoty najmocniej traci wobec dolara, gdzie kurs zbliżył się wczoraj do 3,95, poziomu niewidzianego od wiosny 2017 roku. W dużej mierze jest to efekt rosnącej presji na EBC, aby w obliczu coraz gorszej sytuacji w europejskiej gospodarce, wznowić luzowanie na dużą skalę. Wczorajsza wypowiedź Ollego Rehna z EBC, wskazująca na to, że Bank powinien zaskoczyć rynki skalą luzowania, zepchnęła kurs EURUSD poniżej poziomu 1,11. Co prawda nie oznacza to automatycznie luzowania również w Polsce, ale złoty jest najbardziej płynną walutą rynków wschodzących z „bloku euro" i w takich sytuacjach zazwyczaj traci przynajmniej tak jak samo euro. Z jednej strony ta przynależność chroni złotego w takich sytuacjach jak poniedziałkowa dewaluacja argentyńskiego peso (waluty EM spoza naszego regionu traciły wtedy znacznie więcej), z drugiej złoty traci silnie wobec słabości europejskiej gospodarki pomimo nadal niezłej sytuacji w kraju. Złotemu nie pomogły również opublikowane wczoraj lepsze dane z USA (szczególnie dotyczące sprzedaży detalicznej), które pokazują, że spowolnienie po drugiej stronie Atlantyku jest na razie mniej dotkliwe.
Faktem jest jednak, że za słabość złotego nie można obwiniać tylko EBC. Obawy o efekt wyroku TSUE ws. kredytów frankowych oraz balony próbne z RPP dotyczące niestandardowej polityki pieniężnej w okresie stabilności rynkowej mogłyby być ignorowane, jednak spadły na podatny grunt i tak osłabiającej się waluty. W efekcie w ostatnich dniach złoty radził sobie znacznie gorzej niż inne waluty regionu, np. forint.
Na pocieszenie można dodać, że w przeszłości takie „świąteczne wyskoki" często były kulminacją wyprzedaży naszej waluty i przynosiły zwrot na rynku. Czy teraz również tak będzie? Jest na to pewna szansa – kurs EURPLN testował poziom 4,40, który w przeszłości często zatrzymywał przecenę złotego wobec euro, a jednak nie ma fundamentalnych powodów do panicznej wyprzedaży polskiej waluty. W krótkim terminie wiele jednak zależeć będzie od tego, czy mgliste wypowiedzi prezydenta Trumpa względem Chin uspokoją burzliwą sytuację rynkową. Dziś o 7:50 euro kosztuje 4,3743 złotego, dolar 3,9399 złotego, frank 4,0257 złotego, zaś funt 4,7736 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB