Prezes PIU: Ceny polis OC pójdą mocno w górę, bo wzrosną koszty napraw

Ubezpieczyciel, jako zarządzający pieniędzmi kierowców, musi mieć pełną kontrolę nad kosztami. Za sprawą rekomendacji KNF w zakresie zasad likwidacji szkód komunikacyjnych, straciliśmy tę kontrolę – mówi Jan Grzegorz Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń.

Publikacja: 12.09.2022 21:00

Jan Grzegorz Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń

Jan Grzegorz Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń

Foto: materiały prasowe

Komisja Nadzoru Finansowego wydała niedawno rekomendacje dotyczące zasad likwidacji szkód komunikacyjnych. Wejdą w życie z początkiem listopada. Zdaje się, że ocenia je pan dość krytycznie.

Aż tak daleko bym nie szedł. Krytycznie oceniam kilka punktów rekomendacji. Musimy pamiętać, że OC komunikacyjne jest bardzo specyficznym rodzajem ubezpieczenia. To rodzaj umowy społecznej, gdzie wszyscy posiadacze pojazdów mechanicznych płacą, żeby poszkodowani dostali odszkodowanie czy świadczenie, jeśli zdarzy się nieszczęśliwy wypadek. Wypadki ma około 5 proc. kierowców. I jest oczywista rozbieżność pomiędzy oczekiwaniami kierowców, którzy płacą, a nie mieli wypadku, a poszkodowanymi. Ci pierwsi oczekują, żeby cena polisy była jak najniższa, oczekiwania tych drugich są takie, by odszkodowanie było jak najwyższe. Przez ostatnie lata mając na uwadze dobro poszkodowanych, dobro społeczne, ustawodawca wprowadził cały szereg kosztotwórczych rozwiązań, które mają temu sprzyjać. Rekomendacje KNF też są bardzo kosztotwórcze.

Po stronie ubezpieczycieli?

Tak. Tylko trzeba pamiętać, że ubezpieczyciele nie dysponują własnymi pieniędzmi. Zarządzają tym, co w formie składek zbiorą od kierowców. Ani politycy, ani kierowcy często nie zdają sobie sprawy, że jest czysta zależność między kwotą pieniędzy wpłaconych przez kierowców a kwotą pieniędzy wypłaconych poszkodowanym. I oczywiście ta regulacja Komisji Nadzoru Finansowego była potrzebna, bo od wydania poprzednich wytycznych minęło wiele lat, żyjemy dziś w innej rzeczywistości. Natomiast rekomendacje, będąc bardzo kosztotwórcze, pojawiły się w najgorszym możliwym momencie. Mamy bardzo wysoką ogólną inflację. Do tego otoczenie geopolityczne powoduje, że zerwane zostały łańcuchy dostaw, brakuje części i podzespołów, ale też nowych samochodów, co też powoduje kłopoty na rynku ubezpieczeń komunikacyjnych. No i jest jeszcze inflacja szkodowa. Chodzi o to, że przeciętne koszty szkody komunikacyjnej znacząco wzrosły. Z powyższych powodów, ale też dlatego, że po prostu współczesne samochody są coraz bardziej skomplikowane, coraz droższe, coraz bardziej złożone i ich naprawa jest też coraz kosztowniejsza. Medycyna idzie do przodu i w szkodach osobowych możemy na szczęście uratować coraz więcej poszkodowanych, ale to wiąże się z coraz wyższymi kosztami. I w tym momencie spadają na nas rekomendacje. Zrobienie tego samego w przyszłym roku, gdy sytuacja się ustabilizuje, byłoby mniej groźne.

KNF mówi, że zrobiła to w interesie poszkodowanych, bo zależy jej na poprawie jakości ich obsługi...

My mamy przekonanie, że w rekomendacjach, które konsultowaliśmy, głosy innych interesariuszy zostały bardziej wysłuchane. To złożona materia, KNF starał się znaleźć dobre rozwiązania, ale szala przechyliła się w stronę warsztatów i firm holowniczych.

Na czym polega to wychylenie? Jak odczują je ubezpieczeni?

Ceny polis OC posiadaczy pojazdów mechanicznych mogą pójść w górę. Bo likwidacja szkód będzie droższa. KNF nie poprawiła znacząco procesów. Podniosła za to koszty. Regulator zdecydował, że wyceniając koszt naprawy szkody, należy odnosić się do rynku lokalnego, czyli do miejsca zamieszkania poszkodowanego. Mam olbrzymie wątpliwości, czy na pewno tak należało to skonstruować, bo bardzo często może to być miejsce pracy albo wypadku. Co więcej, w małych powiatach czy gminach może dojść do olbrzymich nadużyć. No bo jeśli tam są dwa, trzy czy nawet pięć warsztatów, to może dojść do zmowy między nimi. Będą ustalały między sobą cenę roboczogodziny. Może się ona znaleźć nawet na poziomie cen stosowanych w autoryzowanych stacjach obsługi. Oczywiście jest to nielegalne, a Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów będzie się starał nad tym panować, ale to są różne mikrorynki i taką zmowę warsztaty będą mogły między sobą zawrzeć.

To nie wszystko?

Tak. Kolejny zdumiewający zapis mówi, że jeżeli poszkodowany będzie miał dokumenty, z których będzie wynikało, że cena roboczogodziny jest wyższa niż na rynku lokalnym, to i tak trzeba mu zapłacić. Tracimy to, co jest esencją działania ubezpieczyciela, którą jest wypłacenie odszkodowania i jeżeli poszkodowany sobie tego życzy, zorganizowanie naprawy. Ale rolą ubezpieczyciela jako zarządzającego pieniędzmi kierowców, jest to, żeby miał pełną kontrolę nad kosztami. I my tę kontrolę straciliśmy. Warsztaty, firmy holownicze, producenci i dystrybutorzy części zamiennych mogą teraz windować ceny bez zahamowania. „Sky is the limit”.

Krytycznie patrzycie też na zakaz stosowania upustów i rabatów. To uderzy we właścicieli samochodów?

Jeśli przy rozliczeniu fakturowym nie możemy stosować rabatów i upustów, to jest to co najmniej dziwne. Skoro ubezpieczyciele, ze względu na dużą skalę prowadzonej działalności, mają bardzo znaczące rabaty na przykład na części zamienne, to w interesie kierowców jest przecież, żeby je stosowali. Jeśli warsztat naprawia samochód i proponuje jego właścicielowi naprawę przy wykorzystaniu części odpowiedniej jakości po dużo niższych cenach, to dlaczego tego nie można robić.

Wszystko to pokazuje jak bardzo kosztotwórcze są rekomendacje KNF. Najlogiczniejszym i najlepszym sposobem naprawy szkody jest zorganizowanie jej przez ubezpieczyciela. Oczywiście pod warunkiem, że chcemy to zrobić. Ubezpieczyciel zorganizuje naprawę samochodu w swojej sieci, ze wszystkimi upustami rabatami i odda je poszkodowanemu. W momencie, gdy jest to naprawa kosztorysowa i poszkodowany żąda gotówki, wtedy cały proces wymyka się z rąk ubezpieczyciela. U nas ponad 50 proc. poszkodowanych chce gotówki. To dość zaskakujący model, niezbyt często spotykany w krajach rozwiniętych, jak Niemcy czy Francja, ale tak jest.

Wręcz nieprawdopodobnie wyglądają też różnice w kosztach naprawy pojazdów poszkodowanych i sprawców. Jeśli szkoda jest naprawiana w ramach OC, cena jest zdecydowanie wyższa, niż gdy klient płaci za nią sam. Różnice sięgają 20 procent. W przypadku holowania samochodu sprawcy uszkodzonego w wypadku na autostradzie koszt to 500 zł, gdy jest to poszkodowany i holowanie odbywa się w ramach OC – 1000 zł. Badaliśmy to. I dlatego ubezpieczyciele mają własne sieci napraw. By panować nad kosztami.

Czy KNF może wziąć pod uwagę wasze zastrzeżenia i jeszcze zmienić swoje rekomendacje?

Rekomendacje zostały już ogłoszone, wejdą w życie w listopadzie. Musimy zobaczyć, jak wpłyną na rynek, gdy pozbawiono nas możliwości kontroli kosztów i jakości usług.

Intencją KNF było też zakończenie wojny cenowej, która trwa na rynku OC posiadaczy pojazdów mechanicznych od kilku lat. Sami mówiliście o potrzebie jej zakończenia. KNF obawiał się utraty rentowności tego działu rynku ubezpieczeniowego.

Składka służy do pokrycia wszystkich kosztów ubezpieczyciela. W teorii żaden ubezpieczyciel nie ma prawa pracować poniżej swoich kosztów. Rolą KNF jest, by to sprawdzać. A może te ceny są uzasadnione, bo dany ubezpieczyciel ma bardzo dobrze zorganizowaną likwidację szkód, gdzie jakość i koszty napraw doskonale się spinają. Adekwatność składki jest drogą do kontrolowanego wzrostu cen. Dziś oddaliśmy rynek w ręce warsztatów i firm holowniczych, bez żadnej kontroli nad kosztami napraw. KNF nie może tego kontrolować. To grozi gwałtownymi podwyżkami cen polis OC.

CV

Jan Grzegorz Prądzyński

Jan Grzegorz Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń. Do 2007 r. był prezesem Polskiego Biura Podróży Orbis Travel. Zasiadał też w radach nadzorczych spółek Canal Plus Cyfrowy oraz PBP. Był członkiem rady nadzorczej Robyg SA. Pełnił także kierownicze funkcje w organizacjach branżowych i stowarzyszeniowych. Był m.in. wiceprezesem Polskiej Izby Turystyki oraz wiceprezesem zarządu Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Turystyki przy PKPP Lewiatan. Od 1981 do 1998 r. mieszkał w Anglii i we Francji, gdzie kierował firmami transportowymi i turystycznymi. Studiował w Szkole Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie (obecnie SGH). Od 1998 r. posiada licencję brokera ubezpieczeniowego.

Ubezpieczenia
Kolejne zmiany w największym polskim ubezpieczycielu. Były wiceprezes mBanku pokieruje PZU Życie
Ubezpieczenia
Obroty handlowe z polisą
Ubezpieczenia
PZU: po wyborze nowego zarządu kapitalizacja w górę o blisko miliard złotych
Ubezpieczenia
Artur Olech został powołany na prezesa PZU
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Ubezpieczenia
Warta: rekord sprzedaży i duże inwestycje
Ubezpieczenia
Wyraźny wzrost wydatków na ubezpieczenia w 2023 r. Ale to był spokojny rok