Podczas dzisiejszej sesji giełdowi inwestorzy mocno wyprzedają akcje Unimotu. Już na otwarciu sesji ich kurs wynosił 136 zł i tym samym spadał o 1,4 proc. Z każdą minutą rosła jednak przewaga chcących sprzedać walory spółki. W efekcie po około dwóch godzinach handlu kurs spadał nawet do 125,2 zł, czyli aż o 9,3 proc.
Bezpośrednim powodem nadpodaży papierów Unimotu są słabsze szacunkowe wyniki podane za IV kwartał ubiegłego roku od powszechnie oczekiwanych. W tym czasie kluczowy dla grupy wskaźnik, czyli skorygowana EBITDA (zysk EBITDA skorygowany o szacunkową wycenę zapasu obowiązkowego paliw płynnych i gazowych, uzasadnione przesunięcia w czasie kosztów i przychodów oraz zdarzenia jednorazowe) wyniósł 41 mln zł. Tym samym w ujęciu rok do roku spadł o 82,5 proc. Istotnie, bo o 41,1 proc. (do 2,17 mld zł) zniżkowały także przychody.
Czytaj więcej
Rodzina miliarderów ma ponad 6 proc. akcji kolejnej spółki z warszawskiego parkietu.
Słabsza kondycja Unimotu to przede wszystkim następstwo utrzymującej się, przez większą część IV kwartału, sytuacji na rynku oleju napędowego. Jego krajowe ceny były niższe od światowych, co zmusiło grupę do ograniczenia obrotu dieslem. W rezultacie skupiano się na eksporcie paliw do Ukrainy, realizacji zobowiązań na dostawy, które już wcześniej zostały zaciągnięte oraz dostarczaniu oleju napędowego do własnej sieci stacji Avia. Zarząd spółki ocena, że w związku z sytuacją zaistniałą na polskim rynku diesla grupa utraciła korzyści rzędu 72 mln zł.
„Podobnie jak w III kwartale koncentrowaliśmy się na tych obszarach biznesowych, które przynosiły zysk, czyli eksporcie i obsłudze kontraktów krajowych opartych na notowaniach Platts. Mam nadzieję, że w 2024 r. sytuacja wróci do normy rynkowej i będziemy mogli z zyskiem realizować działalność importową” - mówi cytowany w komunikacie prasowym Adam Sikorski, prezes Unimotu.