Analitycy prześcigają się w domysłach, jakie mogły być przyczyny podjęcia przez zarząd Synthosu decyzji o pozostawieniu całego zysku za 2015 r. w spółce. Niektórzy spodziewają się, że w grę wchodzi nowy projekt, na przykład większa akwizycja. Inni przekonują, że przyczyna może być prozaiczna i wynikać z braku potrzeb finansowych głównego właściciela Synthosu – biznesmena Michała Sołowowa. Przedstawiciele producenta kauczuków nie chcą sprawy komentować. Ostateczną decyzję o podziale ubiegłorocznego zysku podejmie walne zgromadzenie spółki.
Hojne wypłaty
Sowite dywidendy były jednym z największych atutów chemicznej spółki. Nic więc dziwnego, że w dniu publikacji rekomendacji zarządu kurs Synthosu spadał nawet o 9 proc., sięgając 3,64 zł.
– Spółka od 2011 r. wypłacała duże dywidendy, a w 2013 r. przyjęła politykę jej wypłaty i z tego powodu była wyceniana z premią do swoich zagranicznych konkurentów. Odejście od tej praktyki powoduje, że premia ta przestaje mieć uzasadnienie – wyjaśnia Krystian Brymora, analityk DM BDM.
To z uwagi na utrzymywanie wysokich parametrów w zakresie wypłaty dywidendy Synthos zajął wysokie dziewiąte miejsce w światowym rankingu firm chemicznych, które w ostatnich pięciu latach wykreowały największy całkowity wzrost wartości dla akcjonariuszy. Raport wydała w 2015 r. The Boston Consulting Group.
Jeszcze w grudniu prezes Synthosu Tomasz Kalwat przekonywał w komentarzu dla „Parkietu", że polityka dywidendowa spółki jest „skrupulatnie przestrzegana". Polityka ta zakłada wypłatę do 100 proc. zysku, jeżeli relacja długu netto/EBITDA mieści się w przedziale 1–2,5. Na koniec 2015 r. wskaźnik ten sięgał 1,1. Zarząd zastrzegł jednak, że celem jest, by wypłata rekomendowanej dywidendy nie wpłynęła negatywnie na możliwość realizacji planów rozwojowych Synthosu.